Ameryka od środka
W ubiegłym roku i na początku obecnego zrobiła się wielka afera wokół poczty elektronicznej, wykradzionej kilku naukowcom z brytyjskiego University of East Anglia. Jak wynikało rzekomo z rozpowszechnionych szeroko w Internecie materiałów, badacze celowo wyolbrzymiali dane o tzw. efekcie cieplarnianym i wynikającym z niego zagrożeniu dla naturalnego środowiska naszego globu.
Niemal natychmiast do boju ruszyły przeróżne organizacje, nie mówiąc już o niektórych politykach, które rozpętały nagonkę na wszystkich ekologów i które zaczęły twierdzić, iż oto mają w ręku dowód na to, że wszystkie alarmy ekologiczne są w zasadzie wyssane z palca i stanowią dla “lewaków” wygodny straszak. Senator James Inhofe z Oklahomy, znany od dawna z tego, iż uważa wszelkie dane naukowe o efekcie cieplarnianym za bzdurę, nie krył swojego zadowolenia z faktu, że brytyjskich naukowców rzekomo przyłapano na fałszowaniu danych. Sugerował nawet przez pewien czas, że te “sensacyjne doniesienia” zupełnie dyskredytują całą wiedzę naukową, dotyczącą spraw ziemskiego klimatu i jego zmian.
Niestety radość ta była mocno przedwczesna. Dwie, całkowicie niezależne komisje uważnie przeanalizowały pocztę elektroniczną wspomnianych naukowców – nie jakieś tam wyrwane z kontekstu fragmenty, lecz absolutnie wszystko. Na tej podstawie opublikowano właśnie raport, z którego wynika, iż żadnego “przesadyzmu” nigdy nie było i o żadnym koloryzowaniu danych nie ma mowy. Wytknięto jedynie badaczom to, że czasami niezbyt dobrze informują opinię publiczną o wynikach ich prac.
Naukowcy – niezależnie od prywatnych poglądów politycznych – już dawno uznali, iż nie ma absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, że efekt cieplarniany jest zjawiskiem realnym i powodowanym przede wszystkim przez człowieka. Dyskusje i spory dotyczą obecnie wyłącznie skali tego zjawiska i jego wpływu na przyszły klimat Ziemi. Nie zmienia to faktu, że zarówno w USA, jak i w wielu innych krajach, istnieją ekstremiści, którzy gotowi są przeczyć oczywistym, naukowym faktom, zwykle dla rzeczywistego lub wyimaginowanego efektu politycznego. Senator Inhofe już wielokrotnie ośmieszał się pseudonaukowymi wynurzeniami o tym, że klimat naszego globu zmienia się cyklicznie i w izolacji od wszelkich ludzkich poczynań. Ciekawe, czy czasami nie zastanawia się, ile wydzielało się do atmosfery szkodliwych zanieczyszczeń za czasów cesarstwa rzymskiego w porównaniu do czasów obecnych. Jeśli na serio uważa, że od tamtych czasów nie zaszły żadne większe zmiany, dalsza z nim dyskusja nie ma większego sensu.
To, że tzw. prawica antyekologiczna przyczepiła się dość rozpaczliwie do paru listów elektronicznych wysłanych przez brytyjskich naukowców, jest niestety dość symptomatyczne. Przy absencji jakichkolwiek innych danych, dowodów lub faktów trzeba zawsze szukać “błędów” przeciwnika. Tym razem jednak okazało się, że entuzjazm w kołach ludzi uważających, iż ziemska ekologia jest “cacy” zrodził się na podstawie kilku fragmentarycznych zdań, które zostały rozdmuchane po całym świecie przez wszechobecne dziś sieci “społecznościowe”.
Andrzej Heyduk