O Polonii i Ameryce
Aresztowanie Faisala Shahzada, urodzonego w Pakistanie obywatela USA, któremu zarzuca się nieudany zamach bombowy na Times Square w Nowym Jorku, wywołało sporo krytycznych uwag w mediach pod adresem rządu Stanów Zjednoczonych, że uzyskanie amerykańskiego obywatelstwa przez obcokrajowców – jak Shahzad – jest zbyt łatwe, a naturalizacja stała się procesem prowadzonym niemal na masową skalę.
Krytycy obecnego ustawodawstawa imigracyjnego implikują, że zaostrzenie wymogów wobec obcokrajowców ubiegających się o amerykańskie obywatelstwo, zmniejszyłoby liczbę naturalizowanych obywateli, co miałoby pozytywnie wpłynąć na bezpieczeństwo kraju. Powołują się przy tym na oficjalne statystyki, według których liczba naturalizowanych obywateli wzrosła ze 120 tysięcy w latach 1960. do 744 tysięcy w roku ubiegłym. Ale postawienie znaku równości między liczbą naturalizowanych obywateli USA, a zagrożeniem terrorystycznym z ich strony jest, mówiąc oględnie, daleko idącym uproszczeniem, bo przecież wielu terrorystów, którzy przypuścili ataki na Amerykę było rodowitymi Amerykanami.
W 1995 roku za krwawym atakiem na budynek władz federalnych w Oklahoma City, w którym zginęło 168 osób, a ponad 500 doznało obrażenia, stał urodzony w USA Timothy McVeigh. W latach 80. i 90. Amerykę terroryzował inny jej rodowity syn – Teodor Kaczynski – „Unabomber”, który konstruował i wysyłał bomby pocztą. Jeszcze inny rodowity terrorysta to nowojorczyk Jose Padilla.
Ostatnio zaś o wspieranie terroryzmu władze USA oskarżyły niebieskooką blondynkę z Pensylwanii, której nadano przydomek „Jihad Jane”, bo usiłowała rekrutować w internecie wojowników do świętej wojny-jihadu.
Przytoczywszy te przykłady, które dowodzą, że terrorystami bywają również sami Amerykanie, trzeba jednak stwierdzić, że obecne przepisy imigracyjne nie zawsze stoją po właściwej stronie przy podejmowaniu decyzji o przyznaniu stałego pobytu i obywatelstwa USA.
Stany Zjednoczone praktycznie zamknęły swe wrota dla imigrantów z Europy, którzy – w znacznej mierze – ten kraj wybudowali, doprowadzili do wielkości i okazali się wobec niego nader lojalni. Teraz na bramie do USA wisi tablica z napisem: „Europejczyków już nie przyjmujemy”. Za to w majestacie przepisów w Stanach Zjednoczonych nadal jest miejsce dla imigrantów z krajów, gdzie otwarcie nienawidzi się Ameryki i działa na jej szkodę.
Wojciech Minicz