Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 02:19
Reklama KD Market
Reklama

Nikt nie słuchał


Byli głusi, ale nie milczeli. Od kilkudziesięciu lat grupa mężczyzn molestowanych w dzieciństwie przez księdza Lawrence´a C. Murphy´ego ze szkoły dla głuchych chłopców w Wisconsin, usiłowała zapoznać ze swą sprawą przedstawicieli Kościoła katolickiego.


 


Powiadomili o swych przeżyciach innych księży, trzech arcybiskupów z Milwaukee, dwa posterunki policji i okręgowego prokuratora. Za pomocą języka migowego, pisemnych skarg i graficznych gestów tego, co robił z nimi ojciec Murphy usiłowali dojść sprawiedliwości. Nikt ich nie słuchał. 


 


W ub. tygodniu dowiedzieli się, że w 1996 roku kardynał Joseph Ratzinger, obecnie papież Benedykt XVI, otrzymał listy o ks. Murphy od arcybiskupa z Milwaukee Remberta G. Weaklanda, który powiadamiał, że poszkodowani czekają na "uzdrawiające słowa z Kościoła". Watykan najpierw przemilczał sprawę, potem zaczął o niej dwuznacznie wspominać. Ojciec Murphy pozostawał w Kościele. Zmarl jako ksiądz w 1998 roku.


 


"Ten człowiek powinien spędzić wiele lat w więzieniu. Miał jednak kupę szczęścia... Dlaczego sobie na to pozwalał? Murphy bez przerwy myślał o seksie z dziećmi i nigdy nie został za to ukarany", skarży się Steven Geier, jedna z ofiar księdza. 


 


Młode ofiary przestępców seksualnych często są skonfudowane i zawstydzone. Przechodzą ciężką traumę. Niektóre nigdy nie wspomną o swoich przeżyciach. Z ojcem Murphy sprawa przedstwiała się nieco inaczej. Głusi chłopcy szukali pomocy już w latach pięćdziesiątych, gdy przestępstw na tle seksualnym nie rozważano publicznie.


 


Geier zaczął uczęszczać do szkoły św. Jana w St. Francis w Wisconsin, gdy miał 9 lat. Jego ojciec pomagał w budowie katolickiego kościoła w powiecie Dane, a ciotka była zakonnicą. Rodzina chciała, by przeszedł dobrą edukcję w katolickiej szkole. 


 


Gdy miał 14-15 lat zainteresował się nim ojciec Murphy. Czterokrotnie molestował go w szkolnej szatni. Ksiądz, który sprawnie posługiwał się językiem migowym, tłumaczył, że Bóg nakazał mu nauczyć chłopca seksu i przykazał, że działalność tę trzeba utrzymać w sekrecie.


 


"Przy porannej komunii za każdym razem, gdy rozdawał opłatek myślałem, ile razy i ilu chłopców dotykał tymi samymi rękami. Myślałem o zarazkach i brudzie na tych dłoniach". 


 


Pracując w szkole w latach 1950-1974 Murphy mógł molestować około 200 chłopców. Tak wynika z obliczeń pracownika socjalnego zatrudnionego przez Archidiecezję Milwaukee. 


 


O swych przeżyciach Geier powiedział proboszczowi z Madison, gdzie mając 16 lat służył jako ministrant. Ksiądz nie chciał słuchać i kazał mu o wszystkim zapomnieć.


 


Inny ksiądz, 72-letni Tom Schroeder, który w Madison w latach 1970-1992 prowadził nabożeństwa dla głuchych, pamięta, że Geier mówił mu o księdzu Murphy. O skargach chłopca zawiadomił zakonnicę, która przekazała informację zakonnicy nadzorującej bursę. Ta potraktowała wiadomość jako plotkę i nic w tej sprawie nie zrobiła.


 


W korespondencji wewnątrz kościoła, zawartej w oskarżeniu przeciwko archidiecezji w Milwaukee, znalazł się list ks. Davida Walsha, kapłana dla głuchych w Chicago. Walsh pisze, że już w latach pięćdziesiątych uczniowie szkoły St. John mówili mu o postępkach ks. Murphy. 


 


Walsh powiadomił arcybiskupa Alberta Gregory´ego Meyera z Milwaukee. Ten wysłał Murphy´ego na wakacje, a następnie, z poleceniem naprawienia szkód, z powrotem do pracy w szkole.


 


W latach siedemdziesiątych grupa byłych uczniów uczestniczących w szkoleniach zawodowych zaczęła opowiadać o swoich przeżyciach w St. John´s. Jeden z instruktorów, obecnie zastępca stanowego administratora ds. pracowników w Wisconsin, John Conway, zebrał zeznania od 20 młodych ludzi i załatwił im spotkanie z arcybiskupem Williamem E. Cousins. 


 


"W mojej nadzwyczajnej naiwności wierzyłem, że arcybiskup się tym zajmie", mówi Conway. 


 


Gdy stawili się w jego siedzibie zastali w pokoju kilka zakonnic i nauczycieli ze szkoły, dwóch księży, reprezentujących apostolską delegację z Chicago i samego Murphy. 


 


Arthur Budziński i Gary Smith pamiętają, że Cousins krzyczał, Murphy miał wzrok wbity w podłogę. Powiedziano im, że nie mogą pozbyć się ojca Murphy, gdyż jest szczególnie zasłużony na polu zbierania pieniędzy, w związku z czym skierowano go do pracy w administracji.


 


Wpadli w gniew. Przed katedrą w Milwaukee zaczęli rozdawać zdjęcia z portretem ks. Murphy´ego i napisem "poszukiwany". Policja w Milwaukee wysłała ich do St. Francis. Nie pomogła interwencja u prokuratora okręgowego w powiecie Milwaukee. Powiedziano im, że sprawę skierują do archidiecezji. 


 


Archidiecezja usunęła Murphy´ego z pracy w szkole dopiero w chwilą, gdy byłe ofiary wniosły sprawę do sądu, 


 


(NYT – eg)



Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama