Dość ciekawa i symptomatyczna sytuacja wykształciła się w amerykańskiej telewizji, a konkretniej w kablowych kanałach informacyjnych. Kiedyś takie sieci jak CNN, MSNBC i Fox News miały o wiele mniejsze znaczenie niż dziś, ponieważ ludzie nadal oglądali przeważnie tradycyjne dzienniki telewizyjne w CBS, ABC, etc. Od kilku lat nadające przez 24 godziny na dobę kablowe stacje informacyjne dominują i w dość znaczący sposób wpływają na formę przekazu treści, szczególnie tych politycznych. Mają też duże znaczenie w trakcie kampanii wyborczych.
Gdy powstawała pierwsza kablowa sieć informacyjna, CNN, założeniem jej twórcy, Teda Turnera, było stworzenie niezależnego, obiektywnego źródła informacji. Oczywiście obiektywizm bywa czasami pojęciem względnym, a w różnych okresach istnienia CNN zarzucano tej stacji “skłonność do liberalizmu”. W sumie jednak trzeba przyznać, że sieć ta po dzień dzisiejszy jest z natury rzeczy centrystyczna i czasami wyczynia karkołomne rzeczy, byle tylko przedstawiać rzetelnie wszystkie możliwe poglądy na dany temat. I traci popularność!
Wydaje się, że współczesna Ameryka stała się na tyle spolaryzowana, że coraz mniej telewidzów interesuje się obiektywizmem i rzeczową argumentacją. Prostym dowodem na to jest fakt, że po obu stronach politycznego spektrum w telewizji są dziś znacznie popularniejsze i znacznie bardziej zacietrzewione stacje informacyjne. MSNBC to zdecydowana lewica, czasami dość skrajna, co widać po wielu programach publicystycznych, doborze gości, sposobie prowadzenia dyskusji i kształcie podawanych wiadomości. Z kolei Fox News to równie zdecydowana prawica, która propaguje wprawdzie slogan “fair & balanced”, ale która w rzeczywistości niemal każdy temat traktuje z pozycji niezwykle konserwatywnych, a czasami wręcz ekstremistycznych. Zarówno MSNBC jak i Fox News są jednak dziś znacznie popularniejsze od CNN, co jest moim zdaniem faktem niepokojącym.
Trzeba założyć, że przeciętny wyborca ogląda dziś w większości albo MSNBC albo Fox, co oznacza niestety, że oba obozy słuchają w zasadzie wyłącznie samych siebie, utwierdzając się tym samym w swoich racjach. Nic zatem dziwnego, że kontakt między tymi grupami zaczyna być szczątkowy, a jakakolwiek sensowna dyskusja na dowolny temat staje się coraz bardziej nieosiągalna.
Wielomiesięczna “rozmowa” Ameryki na temat zatwierdzonej w końcu ustawy o reformie systemu ubezpieczeń medycznych jest świetnym przykładem tego pogłębiającego się rozziewu. Często wydawało się, że dyskusje na ten temat w MSNBC i Fox dotyczą jakichś dwóch, dramatycznie od siebie różnych, ustaw, a nie tego samego dokumentu. Po jednej stronie (lewej) rozprawiano o szczęściu, sprawiedliwości społecznej, sukcesie i historycznym dokonaniu. Po drugiej były niemal wyłącznie takie słowa jak katastrofa, kataklizm, socjalizm, a nawet “koniec wolności”. Tymczasem ustawa, niezależnie od tego, czy ją ktoś popiera, czy też nie, zawiera wiele postanowień, z którymi tak naprawdę zgadzają się niemal wszyscy, ale o tych zbieżnościach spolaryzowane “kablówki” niemal nigdy nie wspominają.
W ten sposób w telewizyjnym świecie informacyjnym wykształcił się w USA przedziwny triumwirat, w którym zajmowanie środkowej, względnie obiektywnej pozycji przestało się opłacać, bo interesuje coraz mniej ludzi. Liczą się zatem głównie argumenty w taki czy inny sposób spaczone, podkoloryzowane, emocjonalne i nie mające zbyt dużego związku ani z rzeczywistością, ani z realnymi faktami. Jest to sytuacja fatalna, która prędzej czy później wymagać będzie zdecydowanej korekty. W świecie “jedynie słusznych racji” nie sposób żyć w nieskończoność.
Andrzej Heyduk