Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 22:30
Reklama KD Market
Reklama

Evita Peron – więcej niż legenda

Maria Eva Duarte zmarła ponad pięćdziesiat lat temu. Przed przedwczesną śmiercią obiecała rodakom, że zawsze z nimi będzie, na dobre i złe czasy. I dotrzymała słowa. Dziś w Argentynie imię Evita wymawia się z nabożnością i szacunkiem. Jej wizerunki spotyka się w całym kraju, zarówno w Buenos Aires, gdzie świeciła triumfy, jak też w oddalonych prowincjach południa. Jej portrety wciąż wiszą w budynkach rządowych, w domach prywatnych i szkołach. Na ulicach sprzedawane są pamiątki, zdjęcia i memorabilia po Evicie. Pojawiła się jak meteoryt czy wielobarwna tęcza tylko na chwilę. Ale zajaśniała pełnym blaskiem i natchnęła rodaków nową nadzieją na lepsze jutro. Przywróciła uśmiech biedocie. Była podziwiana i uwielbiana bez granic przez robotników i nędzarzy, nienawidzona przez niektóre wyższe sfery Buenos Aires. Zwano ją "Dama de la Esperanca" – "Dama nadziei", także "Santa Evita" – " Święta Evita".


 


Evita Duarte urodziła się w 1919 roku na prowincji jako nieślubna córka Juanity Ibarguren. Wyrastała wśród rodzeństwa w biedzie i beznadziei. Zawsze marzyła o wielkim świecie. Jako dziewczynka na zawsze zapamiętała pogrzeb ojca, a zwłaszcza epizod, gdy nie pozwolono jej zbliżyć się do jego trumy – była przecież nieślubnym dzieckiem. Marzenia czasem przeradzają się w rzeczywistość. Gdy Eva miała 15-lat opuściła swą wioskę Los Todos, by wraz z Augustinem Migaldi (śpiewakiem) udać się do Buenos Aires. Film "Evita" prezentowany kilka lat temu portretuje ją jako biednie odzianą dziewczynkę z prowincji, która z walizeczką wjeżdża do stolicy, by zostać tam już na zawsze. Patrzymy na Evitę jako wystaszoną prowincjuszkę, ale piękną nastolatkę, pełną życia i wigoru. Zachwycona wielkim światem poznaje jego uroki, odwiedza kluby nocne Buenos Aires, tańczy tango w biednej dzielnicy portowej LaBoca, włóczy się po teatrach, grywa małe rólki teatralne, zostaje nawet spikerką radiową.


 


W 1944 roku spotkała na stadionie przeznaczenie swego życia, przystojnego pułkownika Juana Domingo Perona. I pozostała z nim aż do końca swych dni. Peron był zafascynowany Evitą, nie mógł nacieszyć się jej widokiem, gracją i stylem. Istotnie była piękna średniego wzrostu, o aksamitnych oczach, przenikliwym spojrzeniu, blond włosach. Jej wdzięk i czar zniewalał wszystkich. Gdy w 1945 roku internowano Perona, zakochana Evita wkroczyła do akcji. Dzięki jej radiowym apelom tłumy robotników wyległo na ulice domagając się jego uwolnienia. Zwolniono go, a w rok później został prezydentem Argentyny.


 


Rządząca para była podziwiana w całym kraju. Wydawało się, że uśmiechnięty prezydent i jego żona przywrócą nadzieję i prosperity dla kraju. Na żądanie związków zawodowych podnoszono płace dla robotników, budowano szpitale i szkoły. Evita stała się opekunką biednych w całym kraju. Zapewne pomna biedy zaznanej w młodości chciała coś zrobić dla swych współbraci.


 


Gdy zwiedzałem Buenos Aires, mówiono mi, że wiele miejsc w stolicy pamięta Evitę. Przy sławnym Obelisku w 1945 roku ponad 100 tysięczny tłum wiwatował na cześć Perona. Przy jego boku stała uśmiechnięta Evita. Gdy Peron wygrał wybory, w tym samym miejscu prawie ćwierć miliona Argentyńczyków skandowało jego imię.


 


Tłum widział Evitę w roli wiceprezydenta, ale wojsko nie wyraziło zgody. Ale Evita wcale nie musiała zostać wiceprezydentem. Jako pierwsza dama podbiła serca tłumu. Była inna niż jej poprzedniczki, nowoczesna, inteligentna, doskonale zorientowana we wszystkim. Była wspaniałą mówczynią, jej słowa docierały do najdalszych zakątków, budziły otuchę i ulgę wśród biednych. Budowała domy starców, sierocińce, hotele dla bezrobotnych dziewcząt, domy dla niezamężnych matek. Założyła fundację charytatywną dla ubogich. Podróżowała po kraju rozdając prezenty. Razu pewnego podczas wigilii poleciła, by każda poczta rozdawała słodki chleb, wino i zabawki, także zdjęcia panującej pary. Sama pojawiała się często na balkonie Casa Rosada (pałac prezydencki), gdzie odbierała hołdy od miejskiej biedoty zgromadzonej przed pałacem.


 


Peronowie bywali często w Teatro Colon. Tam w olśniewająco bogatym wnętrzu, przy wspaniałej akustyce, w obecności 3000 widzów Evita święciła triumfy. Ubrana wytwornie i bogato, musiała być tęczą i różą Argentyny, bo tak lud chciał ją widzieć. Była w swoim żywiole. Rozdawała dary dla emerytów, robotników, sierot, matek z dziećmi. Zawsze pełno tam było biedoty pozdrawiającej Evitę, proszącej o dary. Pisano prośby na karteczkach i wręczano Evicie, która nigdy nie odmawiała. Mawiano nawet powszechnie: pisz życzenia na kartce, a ona odmieni twoje życie.


 


Evita odwiedzała żłobki, sierocińce, domy starców. Gdziekolwiek się pojawiła budziła zachwyt i uznanie. Patrzono na nią jak na zbawczynię biedoty. Gdy w 1947 roku pojechała do Hiszpanii, cała Argentyna z zapartym tchem patrzyła na boską Evitę konferującą z gen. Franco. Potem podziwiano ją w Watykanie, a jej powrót do kraju był niemal królewską fiestą. Ale czasy nie były łatwe. Peron podczas swej prezydentury miał licznych przeciwników, Evita także. W kraju wybuchały strajki i niepokoje. Tylko lud wierzył, że dzięki ukochanym przywódcom będzie coraz lepiej. Aktywne życie Evity przerwała nagle choroba.


 


W filmie "Evita" widzieliśmy ją bladą bardzo, przyjmującą komunię i nagle omdlewającą. Cały kraj dowiedział się, że żona prezydenta jest śmiertelnie chora. Nie było ratunku dla 30-letniej filantropki. Białaczka obezwładniała ją coraz bardziej. Cały kraj modlił się o powrót do zdrowia Evity. Przed pałacem prezydenckim gromadziły się tłumy, modlono się przy płonących świecach, prosząc Opatrzność o jej zdrowie. Bardzo osłabiona pierwsza dama przemawiała wciąż do tłumu. W jednym z przemówień z balkonu pałacu prezydenckiego powiedziała:


 


"Ciągle potrzebuję waszej miłości. Kocham was i mam nadzieję, że wy mnie też kochacie. Jestem tylko prostą kobietą, jedną z was. Chcę służyć wam do końca mych dni. Jeśli popełniłam jakieś grzechy w życiu to płacę za to sowicie, ucałowałam wielu chorych na gruźlicę mając nadzieję, że Bóg nie ześle mi takiego bólu. Robiłam to dla biednych. Ale Bóg zesłał mi cierpienie, za duże dla mnie. Ale skoro taka jest jego wola, muszę się z tym pogodzić. Kocham was, zabierałam kosztowności bogatym i rozdawałam wam, któregoś dnia odziedziczycie wszystko. Chcę, by napisano o mnie: była kiedyś kobieta, obok Perona, kobieta która tchnęła go nadzieją i unaoczniła potrzeby ludzi biednych. Jej imię było Evita".


 


W 1952 roku Perona wybrano ponownie prezydentem. Podczas inauguracyjnego przejazdu prezydenta kawalkada samochodów sunęła ulicami Buenos. Tuż przy nim stała blada, śmiertelnie chora Evita. W miesiąc później już nie żyła. Żałoba ogarnęła cały kraj. Płakali wszyscy. W ulewnym deszczu przed pałacem prezydenckim stały tłumy, by oddać hołd Evicie. Leżała bladziutka w przeszklonej trumnie o twarzy pełnej dobroci i jakby szczęścia. Trumna tonęła w kwiatach. Przyjeżdżali rodacy z najdalszych zakątków Argentyny, by po raz ostatni pokłonić się swej pani. Zwłoki Evity zostały balsamowane i miały spocząć w mauzoleum. Jej królewski niemal pogrzeb nie miał sobie równych.


 


W 1955 roku obalono Perona, a zwłoki Evity nagle zniknęły. Nowe władze obawiały się, że Evita nawet martwa jest niebezpieczna. Po kryjomu wywieziono zwłoki do Mediolanu i tam pochowano pod zmienionym nazwiskiem Marii Maggio. Przez 14 lat leżała snem błogim na włoskim cmentarzu. 


 


Nadszedł rok 1970, Peron był wciąż na wygnaniu w Hiszpanii. Nowi władcy kraju wyrazili zgodę na sprowadzenie zwłok Evity do kraju. Przez dwa lata jednak trumna Evity przeleżała w Hiszpanii w mieszkaniu Perona, by w 1973 roku wrócić do Argentyny, notabene razem z Peronem. Byli witani entuzjastycznie. W następnym roku Peron znów zostaje prezydentem. Evitę pochowano na cmentarzu Recoleta, położonym w sercu miasta, na wzgórzu.


 


To przepiękna nekropolia: alejki, finezyjne grobowce i mauzolea, bogate zdobienia, smutne anioły i nostalgiczne eptafia. Odwiedziłem ten cmentarz i grób Evity. W jednej z bocznych alejek znajduje się mauzoleum rodziny Duarte. Tu spoczywa boska Evita. Pełno kwiatów i turystów. Każdy chce zobaczyć grób tej, która całe życie poświęciła biednym. Na czarnej płycie popiersie Evity i napis:


 


"Czuję nieustanne pragnienie spełniania się i jeśli to będzie w stanie rozjaśnić drogę i dać szczęście Argentyńczykom, zrobię wszystko dla ich chwały. Nie nazywajcie mnie zagubioną lub odizolowaną. Jestem częścią waszego życia, przeżyłam miłość i ból, przeszłam przez koszmar ze szczerą wiarą w Jezusa, kto w niego wierzy, pokona wszystko. Jedyne co chcę robić, to służyć milionom moich rodaków". 


 


Janusz Kopeć


Chicago


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama