Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 22 grudnia 2024 03:25
Reklama KD Market

Miliardy za studentów


Tylko pierwszy tydzień rozpoczynajacego sie w najbliższy czwartek, 18 marca koszykarskiego Marcowego Szaleństwa będzie kosztował biznesy w Stanach Zjednoczonych ponad 1,8 miliarda dolarów strat. Przeciętny amerykański kibic przeznaczy w ciągu pracy na wypełnianie tabelek z wynikami przynajmniej 20 minut z roboczego dnia. Fanów turnieju wyłaniającego najlepszą drużynę koszykarską jest w USA ponad 58 milionów, więc i straty są astronomiczne. Na dodatek już dawno można przestać grających w turnieju studentów amatorami, a na pokazywanie jak sobie radzą w March Madness amerykańska telewizja CBS zapłaci ponad 2 miliardy dolarów czyli ... piętnaście razy więcej niż wynosi w ciągu dwóch lat budżet Polski na wszystkie dyscypliny sportowe. 


 


Koszykówka uniwersytecka = wielki biznes


 


W Europie i reszcie świata poza Stanami Zjednoczonymi, koszykówka uniwersytecka kojarzy sie może z 300 kibicami (dziewczyny i koledzy zawodników), małymi salkami i czymś, co dla większości wyższych uczelni jest złem koniecznym. W USA nie może być bardziej odwrotnie – koszykówka to wielki, przynoszący olbrzymie zyski, biznes. Biznes, w którym zarabia tylko jedna strona – uczelnia, która pójdzie na każdy układ, żeby pozyskać największe, spieszące się do NBA gwiazdy. Kiedy w 1991 roku zapytano grającego w NBA Eldena Campbella czy uczył się wystarczająco dobrze by dostać dyplom ukończenia Clemson University, Elden spokojnie odparł: „Gdzie tam, ale i tak mi go dali”.


 


Układ między znakomicie zapowiadającymi w NBA się koszykakarzami, a uczelnią jest prosty: ja przychodzę na uczelnię, gram w koszykówkę pokazując się agentom NBA, a wy nie przeszkadzajcie mi w treningach jakimiś egzaminami i zarabiajcie miliony na sprzedaży koszulek z moim nazwiskiem i praw telewizyjnych. To dobry interes dla wszystkich, bo znakomity John Wall, grający pierwszy sezon w University of Kentucky wie, że jeśli zostanie numerem jeden lipcowego NBA Draft, zarobi tylko w pierwszym roku dokładnie 5,114,280 dolarów...


 


W USA bierze udział w różnych formach studenckiego sportu ponad 440 tysięcy chłopców i dziewcząt, ale tylko 13 tysięcy z nich uprawia sporty przynoszące uczelniom pieniądze jak koszykówka czy futbol amerykański. Reszta, żeby grać w piłkę nożną czy pływać musi pilnie studiować, bo dla nich nie ma taryfy ulgowej.


 


Miliony grają na parkiecie


 


Żeby zdać sobie sprawę z potęgi jaką jest sam turniej March Madness trzeba znać kilka liczb. Za trzyletnie prawa do pokazywania trwającego trzy tygodnie turnieju, stacja telewizyjna CBS płaci Stowarzyszeniu Sportu Akademickiego (NCAA) dwa miliardy 130 milionów dolarów! Wystarczy porównać tę liczbę do sumy niespełna 500 milionów złotych (około 170 mln dolarów), które w ciągu dwóch lat otrzymały WSZYSTKIE związki sportowe z budżetu państwa w Polsce, by zdać sobie sprawę, z tego czym jest uniwersytecka koszykówka w USA.


 


Takich milionowych przykładów jest więcej:


 


* Adidas płaci uniwersytetowi Kansas prawie 27 mln, żeby drużyna nosiła ich stroje firmowe* 30-sekundowa reklama w tylko pierwszej rundzie tegorocznego turnieju kosztuje 100 tysięcy dolarów


 


* Za każdy mecz rozegrany podczas Marcowego Szaleństwa, NCAA płaci ponad 222 tysiące dolarów do grupy rozgrywkowej skąd pochodzi drużyna.


 


* Za cztery noce w hotelu i jeden bilet na mecze półfinałowe March Madness w Indianapolis trzeba zapłacić NCAA dokładnie 2,985 dolarów. 


 


Nie każdy zespół w gronie 64 walczących o tytuł startuje z takiego samego pułapu. W pierwszej rundzie, University of Kansas, jeden z faworytów, mistrz sprzed dwóch lat, grać będzie z Lehigh. Różnica między pieniędzmi przeznaczonymi na rozwój koszykarzy w tych zespołach, możliwości fi- nansowe uczelni, jest równie wielka, jak minimalne są szanse na niespodziankę czyli nieco ponad siedem milionów dolarów.


 


Tylko na sprzedaży biletów, uniwersytecki zespół Lousiville Cardinals zarobił w tym roku prawie 17 milionów dolarów, a hala w której grali, mieszcząca 18,885 widzów Freedom Arena, okazała się zbyt mała i w nowym sezonie studenci grać będa w nowym, większym o 5 tysięcy miejsc obiekcie. W pierwszej dziesiątce krezusów uczestniczących w tegorocznych rozgrywkach, najmniejszą halę („tylko” dla 14,625 widzów) ma uniwersytet w Minnesocie. „Standard hali uniwersyteckiej w szanującej się koszykarsko uczelni to minimum 19 tysięcy widzów” – twierdzą chicagowscy eksperci od marketingu. Im więcej tym lepiej. Kentucky Wildcats, najlepszy zespół sezonu zasadniczego, grają w Rupp Arena, hali mieszczącej 23 tysiące fanatycznych kibiców. W planach jest już budowa czegoś bardziej spektakularnego...


 


Przemek Garczarczyk


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama