Ameryka od środka
Przed kilkoma dniami w Waszyngtonie pojawił się szef amerykańskiego koncernu Intel, Paul Otellini, by wygłosić odczyt w Brookings Institute. To, co powiedział, nie tylko zastanawia, ale smuci. Intel to pod wieloma względami wzorcowa firma, która od wielu lat święci sukcesy na rynku komputerowym. Jednak Otellini jest zdania, iż Ameryka przestała być miejscem atrakcyjnym dla inwestorów i przedsiębiorców, a prowadzenie dużego biznesu w USA staje się coraz bardziej bolesne.
Podał bardzo wymowny przykład. Jego koncern zaoszczędził ostatnio miliard dolarów na tym, że nowej fabryki procesorów komputerowych nie wybudowano w USA, lecz w Chinach. Tu realizacja takiego przedsięwzięcia kosztowałaby prawie pięć miliardów dolarów. W Chinach jest znacznie taniej, ale – zdaniem szefa Intela – wcale nie dlatego, że tańsza jest siła robocza. Oszczędności biorą się stąd, że rząd chiński oferuje czołowym światowym koncernom niezwykle atrakcyjne ulgi podatkowe i taryfowe. W USA jest to wprawdzie też możliwe, ale wyłącznie na poziomie władz stanowych i w znacznie skromniejszym zakresie. Oferta chińska gwarantowała nie tylko znacznie niższe koszty budowy fabryki, ale dramatycznie niższe koszty produkcji.
Jednak nawet te ulgi nie były dla Otelliniego największą zachętą. Chiny oferują również coś innego – ogromną rzeszę doskonale wykształconych inżynierów, matematyków, naukowców, informatyków, itd. W USA o znalezienie podobnej kadry jest bardzo trudno, nawet w kontekście wysokiego bezrobocia. Szef Intela nie owijał w bawełnę – stwierdził, że stan szkolnictwa na poziomie szkół podstawowych i średnich jest w USA fatalny, szczególnie jeśli chodzi o przedmioty ścisłe. Rezultat jest jego zdaniem taki, że młodzi Amerykanie zostają coraz bardziej w tyle za swoimi kolegami z Azji i Europy, nie mówiąc już o tym, że zainteresowanie przedmiotami ścisłymi ustawicznie w USA maleje. Nic zatem dziwnego, że liczni wpływowi ludzie, na czele z Billem Gatesem, zabiegają nieustannie o to, by zliberalizować przepisy pozwalające na pracę specjalistów z obcych krajów w USA. Lokalnej, odpowiedniej wyszkolonej kadry po prostu nie ma, a to również odstrasza zagranicznych inwestorów od budowania czegokolwiek w USA. Jednak szukanie pracowników za oceanem nie jest rozwiązaniem, lecz tymczasowym łataniem dziur.
Otellini zwrócił uwagę na fakt, że organizacja o nazwie Information Technology and Innovation Foundation sporządziła niedawno ranking 40 uprzemysłowionych krajów świata pod względem ich “potencjału innowacyjnego” w ciągu ostatnich 10 lat. W klasyfikacji tej Stany Zjednoczone znalazły się na ostatnim miejscu, co oznacza niestety, że Ameryka nie jest dziś konkurencyjnym w stosunku do innych miejsc świata terenem dla prowadzenia biznesu, inwestowania, podejmowania ryzyka, realizacji nowatorskich rozwiązań, itd. I sytuacja ta nie zmieni się tak długo, jak długo amerykański system podatkowy będzie straszył karkołomnymi zawiłościami, a szkoły wypuszczać będą w świat mocno niedokształconych absolwentów.
Paul Otellini przyznaje, że bardzo chciałby widzieć koncern Intel jako przykład amerykańskiego sukcesu. Uważa jednak, że w obecnych warunkach jest to praktycznie niemożliwe. Jego firma nadal kojarzona jest z USA, ale już za kilka lat znaczna większość działalności koncernu nie będzie miała z Ameryką nic wspólnego, z wyjątkiem siedzącego gdzieś w USA zarządu. Los taki spotkał już wiele innych przedsiębiorstw, a końca tych procesów na razie nie widać.
Andrzej Heyduk