Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 05:44
Reklama KD Market

Efekt kapuściany


Ameryka od środka


 


Jak wykazują statystyki, coraz mniej Amerykanów wierzy w to, że tzw. efekt cieplarniany, czyli stopniowe ocieplanie się ziemskiego klimatu, spowodowane przez wydzielanie zanieczyszczeń do atmosfery, jest naukowym faktem. Większość uważa, że to albo całkowita bajka, albo też rzeczywistość, która nie stanowi dla nikogo żadnego zagrożenia. Przekonania tego typu nasiliły się jeszcze bardziej z chwilą, gdy ostatnio okazało się, iż grupa naukowców na brytyjskim uniwersytecie koloryzowała fakty, by podkreślać klimatyczne niebezpieczeństwa.


 


Tymczasem nauka, w tym również ta rzetelna i w żaden sposób nie barwiona uprzedzeniami, już dawno ustaliła ponad wszelką wątpliwość, że efekt cieplarniany to nie tylko fakt, ale ogromne wyzwanie dla wszystkich mieszkańców globu. Dziś trzeba być kompletnym, kapuścianym głąbem, by zaprzeczać w miarę oczywistym faktom. Niestety w USA obok efektu cieplarnianego występuje też efekt kapuściany – dyskusja nie powinna dotyczyć tego, czy ocieplanie się klimatu jest faktem, lecz tego, jak na ten fakt reagować. W Waszyngtonie dominuje niestety kompletna głupawka, napędzana dodatkowo tegoroczną zimą.


 



Dyskusja o istotnym zagrożeniu ekologicznym została zredukowana do idiotycznych wygłupów i równie idiotycznych wypowiedzi. Tegoroczna, rekordowo śnieżna zima w stolicy kraju sprowokowała senatora Jima DeMinta z Południowej Karoliny do wyrażenia poglądu, że “śnieg będzie padał tak długo, jak długo Al Gore nie odwoła swoich bredni”. Chodzi oczywiście o kampanię byłego wiceprezydenta USA na rzecz redukcji szkodliwych emisji do atmosfery i walki o wyeliminowanie efektu cieplarnianego. Natomiast wnuki senatora Jamesa Inhofe’a, znanego z przekonania, iż wszelkie alarmy natury ekologicznej do spisek “światowego lewac-

twa”, zbudowały w pobliżu Kapitolu igloo, na którym widnieje napis“. Nowy dom Ala Gore’a”.


 


Wygląda zatem na to, że obaj panowie senatorowie doszli do wniosku, iż obfite opady śniegu w Waszyngtonie to oczywisty dowód na to, że klimat się nie ociepla, a Gore i reszta opowiadają bzdury. Ciekawe, czy ci sami politycy są absolutnie przekonani o tym, że jutro nie będzie padać, bo nie padało dziś. Ich “dowód” ma bowiem mniej więcej taką samą logiczną moc. Nie chodzi wszak o jakieś konkretne wydarzenia pogodowe, lecz o procesy, które trwają przez kilkadziesiąt lat. Klimatolodzy już od dawna postulują, że efekt cieplarniany nie objawi się nagle tym, że na Florydzie można będzie smażyć jaja w świetle słonecznym, a w Chicago w zimie będzie 15 stopni C. Zwiastunami tego, że ziemski klimat ulega destabilizacji będą przede wszystkim pogodowe anomalia, trudne do wyjaśnienia zjawiska, gwałtowne burze w nieoczekiwanych miejscach, susze, etc. W tym kontekście zwały śniegu w Waszyngtonie oraz wiosenna plucha na olimpiadzie w Vancouver to nie materiał dowodowy, lecz symptomy postępującej, ekologicznej choroby.


 


Niestety wszystko wskazuje na to, że poziom dyskusji na te niezwykle ważkie tematy w Waszyngtonie utrzymuje się w dolnej strefie stanów kapuścianych. Tak długo, jak w stolicy reprezentują nas ludzie, którzy naukowe fakty traktują z niczym nieuzasadnionym lekceważeniem bądź ignorancją, o ekologii w zasadzie nie ma sensu w ogóle wspominać. A gdy już kiedyś ktoś o tym na serio wspomni, może się okazać, że jest za późno.



Andrzej Heyduk


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama