Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 05:44
Reklama KD Market

Pozorna propozycja


Ameryka od środka


Kongresman Luis Gutierrez, reprezentujący stan Illinois, zaproponował ustawę w sprawie reform amerykańskiego systemu imigracyjnego. Twierdzi, że zrobił to właśnie teraz, by została ona dodana do przyszłorocznego programu legislacyjnego Kongresu. Jest to jednak propozycja na tyle pozorna, że nie ma żadnych szans – nie tylko na zatwierdzenie, ale nawet na sprowokowanie kogokolwiek do dyskusji. Wynika to z kilku faktów. Po pierwsze, obecna sytuacja w Kongresie jest taka, że absolutnie nikt nie będzie chciał dyskutować o problemach imigracyjnych przez co najmniej rok.


Trwa niezwykle uciążliwa i skomplikowana dyskusja o reformie lecznictwa, toczą się dwie wojny, a w listopadzie przyszłego roku dojdzie do wybrów. W tych warunkach zajmowanie się sprawami imigracyjnymi jest dla wszystkich prawie członków Kongresu ostatnim zajęciem, o którym obecnie marzą. Nikt nie ma też ochoty na potencjalnie wybuchową dyskusję w ostatnich miesiącach przed wyborami, kiedy niemal każdy temat staje się politycznie niebezpieczny. Po drugie, nie wyobrażam sobie, by prezydent Obama miał jakiekolwiek inklinacje do zajmowania się reformami imigracyjnymi przed końcem roku 2010.


W kraju i poza nim dzieje się zbyt dużo ważnych rzeczy, a jeśli spór o opiekę zdrowotną zostanie w końcu zakończony, Biały Dom będzie się musiał natychmiast zająć sprawami gospodarczymi, przede wszystkim redukcją stopy bezrobocia. Jest jeszcze trzeci powód, dla którego propozycja Gutierreza nie ma praktycznie żadnych szans.


To, co kongresman proponuje, jest niemal identyczne z wcześniejszymi wysiłkami prezydenta Busha, które to wysiłki zakończyły się kompletnym fiaskiem. Gutierrez, podobnie zresztą jak Obama, popiera legalizację pobytu w USA milionów “nielegalnych” (przy zachowaniu pewnych warunków), a jednocześnie nakłada na pracodawców ostre wymogi, jeśli chodzi o sprawdzanie statusu imigracyjnego pracowników. Ostatnią i zapewne najważniejszą częścią wszystkich tych zamiarów jest jednak “zablokowanie” południowej granicy USA, tak by napływ nowych nielegalnych imigrantów został niemal całkowicie zatrzymany. Niestety nikt w zasadzie nie wie, jak to zrobić, a jeśli granica ta pozostanie nadal szwajcarskim serem, wszelkie inne poczynania nie będą miały sensu, ponieważ za kilka lub kilkanaście lat sytuacja będzie wyglądać tak samo albo jeszcze gorzej niż teraz. Luis Gutierrez dokonał zatem manewru politycznego, który jest bez znaczenia.


W Waszyngtonie nadal nikt nie ma odwagi przyznać, że problemu nielegalnych imigrantów w USA nie da się rozwiązać bez uprzedniego ustanowienia normalnej kontroli granic państwowych. Kolejne administracje zawsze boją się reakcji latynoskich wyborców, rządu Meksyku, sprzeciwu organizacji typu ACLU, braku środków federalnych na skuteczne patrolowanie granic, itd. Tymczasem impas “graniczny” niweczy marzenia tysięcy ludzi z innych grup etnicznych, w tym również polskiej, o legalizacji statusu imigracyjnego w USA. Wynika to z faktu, że tak długo jak granica z Meksykiem będzie dziurawa, tak długo czołowi politycy amerykańscy nie będą chcieli ryzykować popierania jakichkolwiek pomysłów o amnestii. Gutierrez może proponować, co mu się tylko podoba, ale smutna prawda jest taka, że niemal nikt nie liczy na jakiekolwiek reformy systemu imigracyjnego przez najbliższy rok. Inni nie widzą żadnych szans przed rokiem 2012 i niestety mają chyba rację.


Andrzej Heyduk


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama