Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 02:26
Reklama KD Market

Rozmowa z pisarką, Brigid Pasulką

Jak się dowiedziałam z pani strony internetowej, książka pani autorstwa powstała z notatek robionych podczas kolejnych pobytów w Polsce. Pisanie powieści było długim i żmudnym procesem, polegającym na wypełnianiu luk pomiędzy tymi notatkami. To bardzo interesująca metoda.

– Nie miałam żadnej metody. Nawet nie przypuszczałam, że napiszę książkę. Polska odegrała ogromne znaczenie w moim życiu. Przekształciła mnie w pisarza. Nigdy nim przedtem nie byłam, ale musiałam się nim stać po pobycie (w Polsce).
Co znaczy dla pani ta książka?

– Dla kogoś to może jest tylko książka, a dla mnie to coś więcej. To moja przyjaźn z Anną i Anitą – matką i córką, które gościły mnie u siebie, pomagały mi i którym dedykowana jest książka. To również moja pisarska edukacja. Wspominam rok po ukończeniu college’u, kiedy nie wiedziałam, co ze sobą robić. Była to część mojego dorastania. Teraz, gdy czytam książkę, przypomina mi się więcej faktów i miejsc, które powinnam była uwzględnić. Myślę, że jest to książka nieskończona i taka zawsze będzie.

Kilkoro moich znajomych przeczytało pani książkę i ma dla niej dużo uznania. Ponadto przeglądając blog internetowy zauważyłam, że powieść wzbudziła spore zainteresowanie wśród amerykańskich czytelników, nie mających polskiego pochodzenia, ale zafascynowanych lekturą, losami bohaterów, poznawaniem obcego kraju, jego historii i kultury. Do kogo jest adresowana pani książka, do jakiego czytelnika?

– Zainteresowanie nią to dla mnie niespodzianka. Mówiąc szczerze, nie myślalam, że ktoś w ogóle przeczyta powieść, a jeśli już... to raczej będą to Amerykanie. Nie myślałam o Polakach.
Jednak jesteśmy zainteresowani...
– Wiem, że zrobiłam trochę błędów. Nie jest to kompletny obraz Polski. Jestem tylko Amerykanką, która jeździ do Polski jako turystka. Dlaczego Polacy mieliby się czegoś dowiedzieć ode mnie?
Czytanie pani książki daje dużo przyjemności, np. ze względu na bogactwo języka, szczegółowość opisu i poczucie humoru. Tak zwane błędy to drobiazg, bo przecież to jest powieść, a więc fikcja literacka, a nie praca naukowa czy podręcznik.
– Zauważyłam, że jest niewielu Amerykanów polskiego pochodzenia piszących o Polsce, a jeśli już piszą, to przeważnie kryminały.
Tym bardziej cenna jest pani praca pisarska.
– Przyjemnie mi to słyszeć, zwłaszcza dlatego, że uwagi te nie pochodzą od rodowitego Amerykanina.
Podczas lektury jest się w innym świecie...
– Znasz ten świat!
Ale nie z takiej perspektywy. Patrzymy na niby znany nam świat, ale cudzymi oczami, które inaczej widzą teraźniejszość, historię i ludzi. W pani książce wszystko wygląda na polskie, ale nie jest zupełnie polskie.
– To jest właśnie moja Polska – w swoim własnym świecie.
Jak do tej pory nie miała pani żadnych kontaktów z zorganizowaną Polonią?
– Nie, ale co roku chodzę na festiwal pierogowy. Zwiedzałam też Muzeum Polskie. Mam oczywiście częste kontakty z rodzicami, dziadkami i rodzeństwem, jednak oni nie są zorganizowaną Polonią. Z dziadkami próbuję rozmawiać po polsku, ale oni posługują się polszczyzną sprzed mniej więcej stu lat.
W jaki sposób nauczyła się pani polskiego?
– Wciąż się uczę – w Polsce, tak jakby "z ulicy". Moja gospodyni, u której w Polsce wynajmowałam mieszkanie, powiedziała mi po miesiącu: "Jesteś w Polsce, mów po polsku!" To było jakieś 15 lat temu. Teraz, gdy ją odwiedzami, rzadko zwraca się do mnie po angielsku. Kiedyś czułam się urażona, gdy odpowiadano mi po angielsku, ponieważ ktoś chciał poćwiczyć (konwersację). Teraz, jak odwiedzami Polskę, jest to zabawne. Wiem, że robię błędy i czasem wyrażam sią jak dziecko. Ludzie pytają mnie, skąd jestem, a ja odpowiadam “ z Nowej Huty, bo stąd pochodzi mój akcent”. Patrzą na mnie dziwnie, a później wybuchają śmiechem.
Dlaczego zainteresowała się pani swoimi korzeniami, swoim pochodzeniem, dziedzictwem kulturowym?
– Wręcz przeciwnie. Na początku specjalnie mnie to nie interesowało. Po raz pierwszy odwiedziłam Polskę w 1992 roku, jeszcze wtedy studiowałam. Pojechałam do Warszawy. Nie podobało mi się. Miałam złe doświadczenia. Do starszych ludzi zagadywałam po niemiecku i zostałam przyjęta niezbyt życzliwie. Wałęsaliśmy się z innymi studentami po dworcu kolejowym i nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Było to negatywne doświadczenie. Przyrzekłam sobie, że więcej tam nie pojadę. Gdy skończyłam studia, postanowiłam zwiedzić Europę. Pojechałam do Niemiec i nie wiem, dlaczego coś mnie stamtąd ciągnęło do Polski. Do tej pory nie potrafię tego wyjaśnić. W tym czasie nie byłam specjalnie zainteresowana moimi korzeniami. Może tylko trochę ciekawiły mnie losy moich dziadków. W Polsce pierwszy tydzień był bardzo zły. Zatrułam się bigosem. Już miałam wracać do domu, ale poznałam Annę i Anitę, i wówczas mój pobyt w Polsce zmienił się, a przeżycia z negatywnych stały się pozytywne. Wtedy zaczęłam zauważać, jak szczodrzy i szczerzy są ludzie, jak bardzo są inteligentni i domyślni. Wówczas zakochałam się w tym kraju. Zaczęłam odkrywać jego historię i jakich krzywd doznał naród. To było dla mnie niezwykłe, że chodzę po ulicach wśród ludzi, z których każdy coś przeżył.
Proszę podzielić się wrażeniami z ostatniej podróży?
– Jak zwykle odwiedziłam Annę i Anitę. Matka ma około 60 lat, a córka jest mniej więcej w moim wieku. Podczas ostatniej mojej wizyty pojechałam do Gdańska, w którym nigdy nie byłam. Odwiedziłam stocznię i siedzibę Solidarności. Było to dla mnie bardzo wielkie, ważne i wzruszające przeżycie. Niedawno też odwiedziłam Lwów. Często jeżdżę w Tatry i Bieszczady, które uważam za bardzo interesujące. Zdaję sobie sprawę, że moje doświadczenia związane z Polską są jednak ograniczone, ponieważ najwięcej przebywam w Krakowie. Kocham to miasto i opuszczam je rzadko, choć powinnam robić to częściej. Podróżowałam na przykład po polskich wsiach, zatrzymując się po drodze, by poznać ludzi. Podobał mi się ich duch i spokój. Ludzie są różni w różnych krajach.
Jak często odwiedza pani Polskę?
– Staram się jeździć do Polski co roku, ale nie zawsze mogę , więc przynajmniej staram się być tam co dwa lata...Bardzo lubię tam jeździć.
W imieniu własnym i naszych czytelników życzę kolejnego interesującego pobytu w Polsce, który może zainspiruje panią do dalszego pisania o Kraju nad Wisłą i jego mieszkańcach. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Alicja Otap
Foto: Ryszard Otap

Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama