Zaczęło się od komentarza Elona Muska, który zagroził Ukrainie, że „wyłączy Starlinki”, czyli telekomunikacyjny system satelitarny obsługiwany przez firmę SpaceX. Bez Starlinka utrzymanie łączności na froncie przez ukraińskie oddziały byłoby niemożliwe. Musk zresztą sam przyznał, że bez systemu front upadnie. Minister Sikorski odpowiedział, że Starlink nie jest przecież dostarczany za darmo, a za jego utrzymanie płaci polskie ministerstwo cyfryzacji. I dodał, że „jeżeli SpaceX okaże się niewiarygodnym dostawcą, będziemy zmuszeni szukać innych firm”. Elon Musk ripostował: „Bądź cicho mały człowieku. Płacisz niewielką część kosztów. I nie ma zamienników do Starlinków”. Do dyskusji wtrącił się sekretarz stanu USA Marco Rubio pisząc, że „nikt nie groził odcięciem Ukrainy od Starlinka. Powinieneś podziękować (do Sikorskiego – przyp. red.), bo bez Starlinka Ukraina dawno przegrałaby wojnę, a Rosja stałaby u granic Polski”. Odpowiedział mu Sikorski: „Dziękuję Marco za zapewnienie, że dzielni ukraińscy żołnierze wciąż mogą liczyć na działanie skutecznego systemu komunikacji internetowej, doprowadzanego wspólnie przez USA i Polskę. Razem – Europa i Stany Zjednoczone mogą zapewnić sprawiedliwy pokój”.
Elon Musk nieco później zapewnił, że nie ma zamiaru odcinać serwisu – pomimo tego, że nie zgadza się z polityką Kijowa. Ale ponownie zaatakował Sikorskiego – w odpowiedzi na wpis jednego z polskich użytkowników portalu X, przedstawiającego się jako największy sympatyk Donalda Trumpa w Polsce i publikującego zdjęcie szefa dyplomacji z Alexem Sorosem (synem George’a) – stwierdziłł, że Sikorski „jest marionetką Sorosa”.

Wśród polityków koalicji rządzącej i opozycji zawrzało. Ale nie przemówili jednym głosem. Politycy PiS i Konfederacji wyrazili wsparcie dla Muska, a niektórzy – jak choćby Arkadiusz Mularczyk – wręcz przepraszali go za Sikorskiego. Publicysta Rafał Ziemkiewicz komentował, że dzięki wpisowi Sikorskiego dowiedział się, że Polacy płacą za Starlinka dla Ukrainy. Ale nie sprawdził, że umowę w tej sprawie podpisało jeszcze Prawo i Sprawiedliwość w 2022 roku. Politycy KO, ugrupowania Polska 2050 oraz Lewicy murem stanęli za szefem dyplomacji. Gorąco było także wśród politycznych influencerów i publicystów. Obrońcy ministra spraw zagranicznych pisali, że w czasie, gdy Musk bawił się jeszcze w gry komputerowe, Sikorski był korespondentem wojennym w Afganistanie i Angoli. W 1986 roku jako „freelancer” udał się z ramienia „Sunday Telegraph” do Afganistanu. Tam, z narażeniem życia, był świadkiem odpalenia przez mudżahedinów rakiet Stinger, co było dowodem, że Amerykanie zaczęli dostarczać broń do tego kraju.
Czy kłótnia Sikorskiego z Muskiem, a także pośrednio z Rubio wpłynęła negatywnie na relacje polsko-amerykańskie? Wysoce prawdopodobne, że – nie. Otóż portal Onet donosi, że do polskiego szefa dyplomacji w przededniu rozmów USA-Ukraina dzwonił wysłannik Białego Domu i doradca prezydenta Trumpa generał Keith Kellogg. Miał konsultować się z nim w sprawie zaplanowanych negocjacji. Dziennikarze donoszą, że Amerykanie wysoko cenią kompetencje Sikorskiego i traktują go jako „ważnego gracza” w rejonie Europy Środkowo-Wschodniej. Ponadto, obaj szefowie dyplomacji – USA i Polski, czyli Rubio i Sikorski, mają utrzymywać stałe kontakty daleko wykraczające poza niedawną wizytę polskiego ministra w Waszyngtonie. O tych rozmowach nie są informowane media – dowiadujemy się nieoficjalnie.
Były ambasador USA w Polsce Daniel Fried, po pierwszej wymianie zdań między Sikorskim a Muskiem, napisał krótko: „Sikorski ma rację”. Później pochwalił polskiego ministra za jego odpowiedź skierowaną do Rubio: „Musk wydawał się grozić Ukrainie zablokowaniem Starlinka, Rubio zaprzeczył. Polacy z zadowoleniem przyjmą to stwierdzenie”. Potem dodał, że podobnie odebrał wczesny wpis szefa SpaceX i dobrze, że ten ostatecznie się z groźby wycofał. „To mogło zmarginalizować złe wrażenie, ale złe wrażenie pozostało” – sugerując utratę zaufania do amerykańskiej polityki zagranicznej.
W całej awanturze dało się jednak zauważyć jeszcze jedno – w kwestiach, które powinny pozostawać ponad partyjnymi podziałami opozycja w Polsce wcale nie mówi jednym głosem z rządzącymi. Lawina negatywnych komentarzy, która wylała się na szefa dyplomacji ze strony polityków, którzy wcześniej rządzili Polska nie pozostawia złudzeń – liczy się przede wszystkim polityczny, krótkookresowy zysk w oczach najwierniejszych wyborców, aniżeli polska racja stanu. Dla kontrastu warto zestawić sytuację polityczną w Ukrainie. Tam Amerykanie podjęli zakulisowe rozmowy z politycznymi przeciwnikami prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, którego – czego w Białym Domu nikt specjalnie nie ukrywa – obecna administracja waszyngtońska chce odsunąć od władzy. Wysłannicy Donalda Trumpa rozmawiali więc z Wiktorem Juszczenką i Julią Tymoszenko – ale od obojga polityków usłyszeli to samo: ani zmiana władzy, ani wybory, które do niej mogłyby doprowadzić, w obecnej sytuacji nie są możliwe.
Daniel Bociąga
bociaga@wpna.fm
redakcja@zwiazkowy.com