Za atakiem stały grupy hakerskie z siedzibą w Chinach - poinformował w liście resort skarbu. Napastnicy obeszli zabezpieczenia za pomocą klucza używanego przez zewnętrznego dostawcę usług.
Portal BBC podkreślił, że amerykańskie ministerstwo skarbu w ostatnich latach odpowiadało za nakładanie sankcji na Chiny.
Hakerzy, których aktywność wykryto 2 grudnia, zdołali uzyskać zdalny dostęp do kilku stacji roboczych i niektórych niejawnych dokumentów przechowywanych przez użytkowników. Nie sprecyzowano, co te dokumenty zawierały ani jak długo hakerzy mogli mieć wgląd do systemu. W mediach pojawiły się przypuszczenia, że napastnicy nie próbowali ukraść funduszy z amerykańskiego budżetu, lecz poszukiwali interesujących ich informacji.
Chiny zaprzeczyły tym oskarżeniom. Ministerstwo spraw zagranicznych w Pekinie oznajmiło, że ChRL "zawsze sprzeciwiała się wszelkim formom ataków hakerskich", ale "jeszcze bardziej sprzeciwia się rozpowszechnianiu fałszywych informacji przeciwko Chinom w celach politycznych" - przekazała agencja AFP.
Rzeczniczka resortu Mao Ning oświadczyła we wtorek, że Pekin już wielokrotnie "zajmował (podobne) stanowisko w sprawie takich bezpodstawnych oskarżeń, które nie są wsparte żadnymi dowodami". (PAP)