Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 21 grudnia 2024 21:08
Reklama KD Market

Resort sportu wstrzymuje finansowanie PKOl z budżetu państwa

Minister sportu i turystyki Sławomir Nitras poinformował, że obecnie nie widzi możliwości finansowania Polskiego Komitetu Olimpijskiego (PKOl) ze środków budżetu państwa. Wiceminister Ireneusz Raś zaapelował natomiast o dymisję prezesa tej organizacji Radosława Piesiewicza.
  • Źródło: PAP
Sławomir Nitras: ktoś kiedyś musi tym towarzystwem potrząsnąć fot. Facebook/Sławomir Nitras

"Po igrzyskach olimpijskich w Paryżu poprosiłem odpowiednie instytucje państwa o przeprowadzenie kontroli, jeśli chodzi o finanse i sposób prowadzenia polityki przez PKOl. Dowiedzieliśmy się m.in. tego, co jest wyjątkowo oburzające, że do dnia dzisiejszego polscy medaliści olimpijscy nie otrzymali należnych im nagród. Po raz pierwszy PKOl, po przejęciu władzy przez pana Piesiewicza, zdecydował, że członkowie zarządu będą dostawali pieniądze, i to niemałe. Sam pan Piesiewicz w ciągu swojego urzędowania zarobił 1,35 mln zł" - powiedział Nitras podczas czwartkowej konferencji prasowej.

Szef resortu przekazał także, że PKOl i prezes Piesiewicz wymuszają na sportowcach podpisanie umów, które wydłużają termin wypłacenia nagród finansowych do połowy przyszłego roku. Nitras podkreślił, że oburzające jest to, że PKOl stać na wypłacanie wynagrodzeń członkom zarządu, a brakuje pieniędzy dla sportowców.

"Z dniem dzisiejszym zaprzestajemy finansowania PKOl" - ogłosił Nitras i zapowiedział, że możliwość przywrócenia tego wsparcia z pieniędzy budżetowych pojawi się, gdy "w centrum zainteresowania PKOl będą sportowcy, a nie działacze i politycy PiS-u".

"W obecnej sytuacji, w jakiej znajduje się PKOl, ja nie widzę możliwości, aby z pieniędzy budżetu państwa finansować tę instytucję. Nie daje nam elementarnych gwarancji spełniania swoich obowiązków. Po kontrolach wygląda na instytucję, która służy działaczom, prezesowi, politykom PiS, a nie sportowcom" - dodał.

Minister sportu i turystyki nie podał kwot, którymi państwo wspierało dotychczas PKOl, zauważył, że to zależało od wniosków o dofinansowanie, które instytucja kierowała do MSiT. Poinformował, że na przygotowania do igrzysk olimpijskich PKOl wnioskował o dofinansowanie w wysokości ok. 3 mln zł, a w ostatniej chwili poprosił także o opłacenie zakupu strojów na ceremonię otwarcia.

"Ktoś kiedyś musi tym towarzystwem potrząsnąć" - uważa Nitras.

Wiceminister Raś podkreślił przy tym, że przygotowania polskich sportowców do zimowych igrzysk olimpijskich w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo nie będą zakłócone. Poinformował, że doszło do spotkania ministrów z prezesami związków sportów zimowych. Nitras dodał, że ustalono wówczas zasady finansowania przygotowań do najbliższych igrzysk i stworzono dzięki temu plan powołania specjalnego instrumentu finansowego, pod nazwą "Team Mediolan", po to, by wytypować zawodników z szansami na kwalifikację olimpijską i dobry wynik, którym zapewni się osobną ścieżkę finansowania. Ma to pozwolić uniknąć sytuacji, o których głośno było podczas imprezy w Paryżu, że przygotowania do igrzysk bywały zakłócone.

"To jest szantaż moralny pana Piesiewicza. Wielokrotnie mówił do mnie: +pan odmawia finansowania, kosztem sportowców+. Pan Piesiewicz w ciągu półtora roku dostał jednak kilkadziesiąt milionów ze spółek skarbu państwa, miliony z budżetu państwa i zabrakło mu akurat na sportowców? Czy ta polityka, którą prowadzi pan Piesiewicz, nie jest kosztem sportowców?" - pytał szef resortu sportu.

Raś przyznał, że w obecnej sytuacji Piesiewicz powinien podać się do dymisji.

"Zakładam, że środowisko sportowe chce rozwoju sportu, żebyśmy wszyscy mogli się z tego cieszyć. Wszyscy powinniśmy zaapelować, całe środowisko sportowe, i my tutaj, o dymisję pana Piesiewicza. To jest w interesie polskiego sportu. Natychmiast" - powiedział wiceminister sportu i turystyki.

"Uważam, że jego zabawa ze sportem, billboardy z naszymi mistrzami przed igrzyskami olimpijskimi, już wtedy zakrawała o groteskę. Prędzej czy później odejdzie, ale po co hamować rozwój polskiego sportu. Każdy dzień z nim (Piesiewiczem - PAP) to dzień stracony" - dodał Raś, który na zakończenie konferencji wyraził nadzieję, że 2024 rok przyniesie kluczową zmianę na czele PKOl.

Zarzewiem konfliktu między MSiT a PKOl był słaby występ polskich sportowców na igrzyskach w Paryżu. 10 medali, w tym tylko jeden złoty, to najskromniejszy dorobek biało-czerwonych od olimpijskich zmagań w Melbourne w 1956 roku, co przełożyło się na najniższe w historii, 42. miejsce w klasyfikacji medalowej.

Zaraz po igrzyskach głośno zrobiło się o pobieraniu wynagrodzenia przez szefa PKOl, czego w przeszłości nie robił żaden prezes tej organizacji. Według ministra Nitrasa i nieoficjalnych informacji pensja Piesiewicza w różnych okresach dochodziła do 100 tys. złotych miesięcznie.

Pojawiły się też zarzuty o brak transparentności i zastrzeżenia do sposobu wydatkowania przez PKOl środków pozyskanych w wyniku umów sponsorskich, głównie ze spółkami Skarbu Państwa. Kontrowersje budziły też umowy tych firm ze związkami sportowymi, które były zawierane za pośrednictwem PKOl. To wszystko sprawiło, że kolejni mecenasi polskiego sportu zaczęli wypowiadać umowy PKOl i w większości zakończyli już z nim współpracę.

Sprawy finansowe, w tym wydatkowanie środków budżetowych czy pozyskanych ze spółek Skarbu Państwa, są też przedmiotem trwających kontroli zewnętrznych, m.in. Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) i Najwyższej Izba Kontroli (NIK). Z kolei Prezydent Warszawy - jako organ nadzorczy nad stowarzyszeniami - już wezwał PKOl do usunięcia nieprawidłowości, m.in. w kwestii wypłacania wynagrodzenia prezesowi, i udzielił mu ostrzeżenia. Kontrolę zakończyła też już Komisja Rewizyjna PKOl, która nakazała uregulowanie wielu kwestii, dotychczas niedoprecyzowanych bądź w ogóle nieujętych, m.in. w Statucie PKOl.

Ostatnią sporną kwestią była uchwała zarządu PKOl, przy nieobecności 1/3 członków tego gremium, rekomendująca zgłoszenie jako kandydata na członka MKOl prezydenta RP Andrzeja Dudy, którego druga i ostatnia kadencja na tym urzędzie zakończy się w sierpniu przyszłego roku. Obecnie polską przedstawicielką w MKOl jest dwukrotna wicemistrzyni olimpijska w kolarstwie górskim Maja Włoszczowska, która od 2021 działa w Komisji Zawodniczej i na tej podstawie ma status członka MKOl. Jej kadencja potrwa do 2028 roku i nie może zostać przedłużona, ale według m.in. Nitrasa miałaby dużą szansę po tym terminie zostać członkiem rzeczywistym i na stałe reprezentować Polskę. Tylko pięć krajów ma dwóch stałych członków MKOl i z wielu względów - m.in. parytetów geograficznych - praktycznie nie ma szans, by Polska dołączyła do tej grupy.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama