Egzekucję wykonano na 49-letnim mężczyźnie, który przebywał w celi śmierci od 1999 r. Skazano go za zastrzelenie brata, oraz narzeczonego siostry i dwóch innych mężczyzn. Zarówno obrońcy jak i rodzina straconego utrzymywali, że cierpi on na poważną chorobę psychiczną.
Do morderstw doszło, ponieważ zabójca miał wyprowadzić się z domu, w którym mieszkał z szykującą się do ślubu siostrą. Feralnego dnia obudziła go prowadzona na temat ślubu rozmowa. Wziął karabin, zszedł i zastrzelił obecnych na miejscu.
Jak twierdzi agencja AP, w USA, w którym liczne stany wykonują wyroki śmierci przez podanie kombinacji środków uśmiercających, od lat firmy farmaceutyczne odmawiają sprzedaży swoich produktów na potrzeby katów. Zmusiło to stany, w tym Indianę, do poszukiwania preparatów w aptekach, które są w stanie wytworzyć wymagane środki na zamówienie odbiorcy. Niektóre z nich stosują łatwiej dostępne środki, które jednak zdaniem ekspertów mogą powodować silny ból.
Do egzekucji nie dopuszczono przedstawicieli mediów - na co pozwalają tylko dwa stany. Tymczasem obecne przy wykonaniu wyroku media dostarczają opinii publicznej "niezależnych, bezpośrednich i opartych na faktach relacji z egzekucji. Decyzja o wykluczeniu dziennikarzy rodzi niepokojące pytania o to, czy urzędnicy państwowi są w stanie przeprowadzić egzekucję bez jej spartaczenia" - skomentowała organizacja Death Penalty Information Centre.
Associated Press dąży do relacjonowania każdej egzekucji w USA, ponieważ opinia publiczna ma prawo do informacji o wszystkich etapach procesu karnego - także wówczas, gdy "sprawy nie toczą się zgodnie z planami rządu" - podkreśliła agencja. Sformalizowane informacje przekazywane przez zakłady penitencjarne są, twierdzi AP, "eufemizowane" i pozbawione drastycznych, choć istotnych, szczegółów.
Kris Cundiff, prawnik współpracujący z Komitetem Reporterów na rzecz Wolności Prasy, powiedział, że "obecność przy egzekucji mediów, czwartej władzy, która monitoruje i informuje opinię publiczną o faktach ma kluczowe znaczenie". Agencja AP przypomniała o sprawie z początku XX wieku, kiedy reporter nielegalnie stał się świadkiem wykonania wyroku przez powieszenia. Lina była zbyt długa, skazany uderzył w podłogę, strażnicy musieli podciągnąć linę i trzymać ją przez 14 minut nim więzień zmarł. Stan Minnesota zniósł karę śmierci pięć lat później.
Wobec spodziewanej środowej egzekucji organizacje dziennikarskie zwróciły się do gubernatora Indiany o dopuszczenie na miejsce reporterów. "Decyzja o przeprowadzeniu egzekucji jest najpoważniejszym pojedynczym aktem, w jakim może uczestniczyć państwo. Akt taki wymaga obecności bezstronnego świadka" - stwierdziły organizacje w bezskutecznym apelu. (PAP)