Amerykańskie Święto Dziękczynienia wpisuje się w kontekst katolickiego końca roku liturgicznego. Wszak jest to ostatni tydzień, a po nim zaczyna się adwentowe oczekiwanie i przygotowanie na przyjście Pana Jezusa w święta Jego Narodzenia. Takie chwile są niemal idealne na wypowiedzenie wdzięczności. Pośród wielu motywów jest jeden szczególny, o którym nie można zapomnieć. To wdzięczność za dom. Przed laty, ówczesny biskup kielecki, Kazimierz Ryczan bardzo często mówił o domu. Lubiłem wracać do tych myśli i tekstów. Dom, którym nie są tylko ściany i dach, ale jest życie, którym ma być wypełniony. Dom, w którym jest bezpieczne miejsce dla każdego. Dom, który ma być rzeczywistością trwałą i mocną. Biskup mówił też o takich postawach u ludzi jak bycie „domotwórcą” lub „domokrążcą”. Ten pierwszy buduje dom i jego atmosferę, dba o nią, aby każdy czuł się bezpiecznie, dobrze i u siebie. Ten drugi natomiast krąży po domu, przeciwstawiając jednego drugiemu, przekazując plotki rujnuje, powoduje, że traci się zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Jakie to prawdziwe! Zatem w tegoroczne Święto Dziękczynienia warto popatrzeć na dom. Swój dom, który może być najmniejszy, może jest tylko apartamentem czy kawalerką, ale jest domem. Może być też ogromny, piękny na zewnątrz i bogaty, a w środku pusty i głuchy, wręcz odstraszający.
Jaki jest mój dom? Warto postawić sobie to pytanie ku refleksji. W uszach brzmią mi słowa „Casablanki” Andrzeja Cierniewskiego: „Tu jest nasze miejsce. Tu mamy ciasny, ale własny kąt. Tu jest nasze miejsce. Tu jest nasz dom”. Często wracam do tego pytania, jaki jest mój dom, częściej jednak pojawia się inne, nie zawsze łatwe, mianowicie: „Gdzie jest mój dom?”. Moje życie, które dzieje się pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Polską, regularne, w moim przypadku, co kilka lat zmiany z jednego miejsca na inne, to wszystko mogłoby sprawiać wrażenie, że jest we mnie jakaś bezdomność. Z czasem odkrywam jednak, że dom jest czymś, co nosi się w sobie i gdziekolwiek przyjdzie żyć, jeśli ma się to poczucie bycia u siebie, to także każde miejsce może stać się bezpiecznym i przyjaznym nie tylko dla mnie, ale także dla innych, dla członków mojej rodziny, przyjaciół, a właściwie dla każdego spotkanego człowieka. Mówi się czasem, że ktoś jest taki przyjazny, a ja twierdzę, że ma on w sobie dom, w swoim sercu, w którym dosłownie każdy może się zatrzymać. Tydzień temu w Warszawie podszedłem do klasztoru braci kapucynów, przy ul. Miodowej. W części ich klasztoru, czyli domu zakonnego, mieści się „Dom bł. Aniceta, Jałmużnika Warszawy”. Kiedyś zetknąłem się z tym więcej niż duszpasterstwem, gdy przypadkowo na jakimś kiermaszu świątecznym nabyłem ręcznie robiony różaniec z ofiarą na pomoc ubogim. Jak się okazało różaniec ten jest wykonany przez osoby bezdomne. Lubię się na nim modlić, bo jest mocny i wyraźny. I czuję w nim ręce osoby, która z bardzo różnych przyczyn straciła dom.
Przy warszawskim klasztorze kapucynów, gdzie w latach międzywojennych XX wieku działał ojciec Anicet Kopliński, z pochodzenia Niemiec, urodzony na terenie Prus (dzisiejsze Mazury) w Debrznie, czego zresztą się wstydził widząc, co hitlerowcy robili w Polsce. Chociaż większość czasu spędzał poza murami klasztornymi, poszukując zagubionych dusz na ulicach Warszawy, wkraczając w świat marginesu społecznego. Żadnego biedaka nie pozostawiał bez wsparcia materialnego, czy pojednania z Bogiem. Nazywano go jałmużnikiem, ojcem ubogich i św. Franciszkiem z Warszawy. Żebranie na rzecz ubogich było codziennością o. Aniceta. Po wczesnych modlitwach porannych udawał się na codzienną kwestę. Nie zwracając uwagi na ironiczne zaczepki z wyciągniętą piuską prosił o jałmużnę na biednych. Doznawał przy tej okazji wielu przykrości, upokorzeń i zniewag. Znosił wszystko cierpliwie, za cel stawiając sobie zebranie darów i funduszy dla swoich biedaków. W dniu 16 października 1941 roku wraz z innymi zakonnikami zginął umęczony w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Został ogłoszony błogosławionym w dniu 13 czerwca 1999 r. w Warszawie przez papieża św. Jana Pawła II. Trzeba powiedzieć, że Anicet jest przykładem ludzi, którzy niosą dom w sobie, sami stają się domem dla tych, którzy go nie mają. Do dziś znajduje naśladowców. W Warszawie działa Fundacja i dom bł. Aniceta. Co dziennie wydawanych jest 800 talerzy ciepłej zupy dla biednych, wydawany jest chleb i inne produkty żywnościowe, gromadzona jest odzież i obuwie. Założycielem fundacji, która jako cel postawiła sobie „dążenie do zniesienia głodu, ubóstwa i bezdomności, ochrony życia i zdrowia oraz wyrównywania szans osób zagrożonych wykluczeniem społecznym poprzez niesienie elementarnej pomocy humanitarnej i charytatywnej ubogim, chorym, cierpiącym, niepełnosprawnym i seniorom” jest aktor Radosław Pazura. Jak sam mówi: „Kiedy w wyniku wypadku samochodowego cudem uniknąłem śmierci, po raz pierwszy przyjrzałem się mojemu życiu z uwagą. Był to czas wielkiej przemiany i nawrócenia, w końcu pojąłem, że nie można doświadczyć pełni życia bez Bożej miłości. Zrozumiałem, że to wydarzenie, a potem długotrwała rekonwalescencja miały sens, ponownie się narodziłem. Teraz opieram moje życie na budowaniu miłości. Mam świadomość, że film, sztuka czy inne przedsięwzięcie uznane za wybitne dzieło – przeminą. A moje odniesienie do pracy, mój wysiłek, gesty i słowa miłości – zostają w innych, w odbiorcach.”
Prawdziwy dom zawsze pozostanie domem, zwłaszcza kiedy nosi się go w sobie i przekazuje z pokolenia na pokolenie. Często składając życzenia nowożeńcom mówię im, żeby ich dom był zawsze otwarty dla każdego, by nie bali się gościnności i serdeczności wobec siebie i innych. W Wigilię Bożego Narodzenia tradycja każe nam przygotować jedno miejsce dla kogoś, kto może tego dnia zapuka do naszego mieszkania. Dla kogoś, kto cierpi na bezdomność. Gdzie jest mój dom i jaki jest mój dom?
Święto Dziękczynienia jest bardzo rodzinne, ma być serdeczne i ciepłe. Podziękujmy w tym roku za dom. I bądźmy domotwórcami!
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.