Azyl jeszcze trudniejszy
Na mocy decyzji wykonawczej podjętej przez prezydenta Joe Bidena w czerwcu nielegalne przekroczenie granicy dyskwalifikuje migrantów jeśli chodzi o możliwość złożenia wniosku o z azylu. Trump zamierza także zamknąć możliwość składania podań na granicach dla osób korzystających z aplikacji mobilnej udostępnionej przez Customs and Border Protection (CBP). W chwili obecnej mogą to robić obywatele 4 krajów Ameryki Środkowej w liczbie 30 tys. miesięcznie. Nowa administracja praktycznie zamknie dla nich południowa granicę.
Po wprowadzeniu przez Bidena restrykcji azylowych liczba nielegalnych przekroczeń granic, która pod koniec ubiegłego roku osiągnęła rekordową wysokość, spadła do najniższego poziomu od 4 lat. Poziom nielegalnych przekroczeń granicy utrzymuje się od kilku miesięcy na niskim poziomie, istnieją jednak obawy, że wyniki wyborów prezydenckich mogą zakłócić ten względny spokój. Nie brak głosów, że zwycięstwo Trumpa może skłonić dużą liczbę migrantów do prób nielegalnego przedostania się do kraju, zanim obejmie on urząd w styczniu przyszłego roku.
Trump obiecuje też przywrócenie polityki „pozostawania w Meksyku”, którą wprowadził podczas swojej pierwszej kadencji Zmuszała ona migrantów, którzy przybyli do USA przez południową granicę i zwrócili się o azyl, do powrotu do Meksyku na czas rozpatrywania ich spraw. Za pierwszej administracji Trumpa doprowadziło to do tego, że ponad 65 000 migrantów miało trudności ze znalezieniem tymczasowego schronienia w północnym Meksyku.
Obietnica deportacji
Trump zamierza rozpocząć masowe deportacje milionów ludzi. Proponowany przez niego program oznaczałby dramatyczną zmianę w amerykańskiej polityce imigracyjnej, ukierunkowanej na miliony nielegalnych imigrantów i na nowo definiującej podejście państwa i społeczeństwa do nowo przybyłych. Trump otwarcie mówił, że migranci przybywający do USA „zatruwają krew naszego kraju”. W ubiegłym miesiącu stwierdził, że nieudokumentowani imigranci, którzy popełniają morderstwa, mają „złe geny”.
Masowe deportacje nieudokumentowanych imigrantów mogą stać się centralnym elementem drugiej kadencji prezydenta-elekta. W perspektywie mamy długofalowe wysiłki mające na celu wydalenie ok. 11 milionów osób mieszkających w USA – w większości przypadków od wielu lat – bez ważnego statusu. Jego administracja ma korzystać przyspieszonych procedur, które umożliwiają szybkie deportacje bez zwykłych przesłuchań. Podczas kampanii podkreślano, że takie środki mieszczą się w istniejących ramach prawnych i nie wymagają zmiany przepisów. Masowe deportacje miałyby przynieść korzyści amerykańskim pracownikom poprzez podniesienie płac i poprawę warunków pracy. Eksperci ostrzegają jednak, że nagłe wydalenie milionów imigrantów prawdopodobnie zdestabilizowałoby gospodarkę, szczególnie w branżach w dużym stopniu uzależnionych od pracy nieudokumentowanych pracowników, takich jak rolnictwo czy hotelarstwo.
Krytycy strategii deportacji Trumpa twierdzą, że jest ona niehumanitarna, powołując się na potencjalne naruszenia procedur procesowych i traumę, jaką masowe deportacje mogą wyrządzić rodzinom i całym społecznościom. Wiele osób bez statusu mieszka w USA od lat i ma dzieci będące obywatelami amerykańskimi. Konsekwencje tak drastycznej zmiany polityki mogą również wykraczać daleko poza imigrację, zasadniczo zmieniając krajobraz demograficzny i gospodarczy kraju.
Militaryzacja i obozy
Powołując się na ustawę o wrogach z… 1798 r. prezydent-elekt planuje wykorzystać wojsko do pomocy w zatrzymywaniu migrantów na południowej granicy. Budzi to poważne wątpliwości prawne i etyczne dotyczące roli wojska w krajowym egzekwowaniu prawa. Trump zapowiedział, że przeniesie tysiące żołnierzy stacjonujących obecnie za granicą na południową granicę USA. Chce też wykorzystać marynarkę wojenną, aby zablokować przemyt do kraju fentanylu i chemikaliów mogących posłużyć do produkcji tego narkotyku.
Trump planuje zatrudnić 10 000 nowych agentów Straży Granicznej (Border Patrol). Może to być trudne zadanie, ponieważ amerykańska Straż Graniczna ma trudności z obsadzeniem istniejących stanowisk ze względu na niskie morale i problemy finansowe. Trump obiecał zaoferować podwyżki i premie, aby usprawnić rekrutację i utrzymanie pracowników w agencji. Plan Trumpa zakłada powiększenie Straży Granicznej o 50 proc., co wymagałoby zgody Kongresu. W kampanii nie wyjaśniono jednak, w jaki sposób zapewnione zostanie niezbędne finansowanie.
Militaryzacja polityki imigracyjnej odzwierciedla szerszą strategię Trumpa polegającą na przedstawianiu imigracji jako zagrożenia dla bezpieczeństwa, co wiąże się z traktowaniem wszystkich nieudokumentowanych imigrantów jako zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego. Na granicy ma powstać prawdziwa linia obronna, wzmocniona przez Gwardię Narodową i lokalną policję ze stanów rządzonych przez Republikanów. Zwolennicy argumentują, że takie podejście jest niezbędne dla bezpieczeństwa narodowego, podczas gdy krytycy postrzegają je jako niebezpieczny precedens podważający wolności obywatelskie i mogący prowadzić do nadużywania siły.
Trump chce także zbudować nowe obozy dla nielegalnych imigrantów oczekujących na deportację, co miałoby umożliwić szybsze rozpatrywanie ich spraw i wydalanie poza USA. Wysiłki te prawdopodobnie obejmą także wojsko. Przeciwnicy znów mówią o naruszaniu praw człowieka przy szybkich deportacjach na dużą skalę
Naloty w miejscu pracy
Druga administracja Trumpa planuje rozszerzenie „nalotów” na miejsca pracy jako metodę identyfikowania i zatrzymywania nieudokumentowanych imigrantów, koncentrując się na branżach, które często zatrudniają nieautoryzowanych pracowników.
Podczas kampanii Trump sugerował, że „naloty” te nie tylko powstrzymają nielegalne zatrudnienie, ale także doprowadzą do znaczących zmian na rynku pracy, z korzyścią dla amerykańskich pracowników. Jednak konsekwencje takich operacji mogą mieć dalekosiężne skutki, zakłócając lokalną gospodarkę i wzbudzając strach w społecznościach imigrantów. Krytycy argumentują, że „naloty” na miejsca pracy często skutkują chaosem, rozdzieleniem rodzin i pogłębianiem poczucia bezradności w społecznościach zdominowanych przez imigrantów. Atmosfera braku zaufania może sprawić, że imigranci będą bali się zgłaszać przestępstwa lub szukać pomocy w niebezpiecznych sytuacjach w obawie przed deportacją.
Rozbudowa muru granicznego
Poszerzenie i wzmocnienie muru granicznego to kolejny kamień węgielny programu imigracyjnego Trumpa. Granica USA-Meksyk ma prawie 2000 mil długości. Podczas pierwszej kadencji Trumpa rząd USA zbudował mniej niż 500 mil muru granicznego, a większość z nich zastąpiła mniejsze, zniszczone bariery.
„Ukończymy mur graniczny” – to jedna z obietnic zakończonej właśnie kampanii. Trump wskazał na plany przekierowania funduszy wojskowych na budowę nowych odcinków muru. Zwolennicy projektu argumentują, że jest on niezbędny ze względu na bezpieczeństwo narodowe i kontrolę nielegalnej imigracji. Jednak krytycy twierdzą, że mur oznacza błędną alokację zasobów, a wielu ekspertów twierdzi, że wyzwania związane z imigracją wymagają raczej kompleksowych reform niż środków karnych.
Krytycy twierdzą z kolei, że perspektywa wznowienia budowy budzi obawy związane z ochroną środowiska i logistyką. Ponadto dyskutuje się, czy mur graniczny w ogóle działa jako środek odstraszający.
Koniec z „prawem ziemi”?
Trump obiecał, że pierwszego dnia po objęciu urzędu wyda rozporządzenie wykonawcze kończące wieloletnią konstytucyjną zasadę, zgodnie z którą dzieci urodzone w USA otrzymują obywatelstwo. Trump zapowiedział, że poinstruuje agencje federalne, że każde dziecko urodzone w USA powinno mieć co najmniej jednego rodzica będącego legalnym rezydentem lub obywatelem, aby otrzymać paszport lub numer Social Security.
14. poprawka do Konstytucji ratyfikowana w 1868 r. gwarantuje, że wszyscy ludzie urodzeni w USA mają prawa obywatelskie, niezależnie od rasy. Wszelkie działania wykonawcze, które podejmie Trump, z pewnością zostaną zakwestionowane w sądzie i prawdopodobnie dotrą aż do Sądu Najwyższego.
Jolanta Telega
[email protected]