Kilka parafii w Chicago świętuje właśnie swoje jubileusze. Każdy rok, a zwłaszcza jubileuszowy jest okazją ku temu, żeby się zatrzymać, dokonać najpierw podsumowań, żeby dziękując Bogu i ludziom za miniony czas, popatrzeć w przyszłość z nadzieją. Zmieniające się szybko czasy, a wraz z nimi zmiana myślenia ludzi, ich nastawienia do wiary i religijności pokazują, że bardzo sensowne i potrzebne jest odważne zastanawianie się nie tylko nad modelem współczesnego Kościoła, ale także nad tym, jak być bardziej ewangelicznym i ewangelizacyjnym chrześcijaninem we współczesnym świecie. Temu służy wciąż trwający jeszcze w Rzymie Synod o synodalności krytykowany przez tych, którzy albo nie wiedzą, o co tu chodzi, albo się go boją. Rok temu kardynał Grzegorz Ryś powiedział, że „Kościół, jeśli ma być misyjny, musi być synodalny. Jeśli nie będzie synodalny, będzie klerykalny i wtedy nie będzie misyjny. Klerykalny Kościół broni sam siebie, swoich instytucji, autorytetu, powagi, dochodów”. Mimo tego silny jest wciąż lęk przed synodalnością, jakby to, że chcąc włączyć jeszcze bardziej świeckich w działanie wspólnoty Kościoła, miałoby być zagrożeniem.
Dlatego uważam, że dobrym znakiem jest to, że wspólnoty parafialne chcą świętować swoje jubileusze i jeszcze lepiej jest, gdy są one organizowane przy udziale jak największej grupy wiernych. Zawsze powtarzam, że księża w parafii są tylko na jakiś czas. Po upływie kadencji otrzymują zmianę, idą gdzie indziej. Parafia zostaje. Nawet jeśli zachodzą w niej zmiany nie tylko pokoleniowe, ale także te związane w migracją, gdzie ludzie przeprowadzają się w nowe miejsca. Jeśli parafia jest miejscem, z którym się identyfikuję, to dobrze. Jeśli potrafię powiedzieć: to jest moja parafia i mój kościół, to naprawdę bardzo dobrze. Najgorsza jest obojętność na co dzień i zabieranie głosu dopiero wtedy, gdy jest jakiś problem. Otóż parafią trzeba żyć. Nie tylko plotkami o życiu księży i poszczególnych członków, zwłaszcza tych bardziej widocznych i zaangażowanych. Z tym wydaje się, że problemu nie ma. Łatwo jest powielać sprawdzone lub niesprawdzone historie, trudniej jest zaangażować się bardziej, zwłaszcza bezinteresownie. Jednak za bycie w parafii trzeba wziąć jakąś odpowiedzialność. I dobrze, żeby tak było. Oczywiście w pierwszym rzędzie spoczywa ona na duszpasterzach i radach parafialnych, a także na radach finansowych, to jednak nie zwalnia innych od zaangażowania się, tym bardziej, że okazji raczej brakować nie powinno.
Jest jakaś taka mentalność wśród księży, że przychodząc na nową parafię rozglądają się, co tu trzeba wyremontować, przebudować, rozbudować. To tak jak św. Franciszek z Asyżu. Kiedy w pewnym momencie usłyszał wezwanie Chrystusa: „Franciszku, idź i odbuduj mój Kościół, który, jak widzisz, cały jest w ruinie”, ponieważ słowa te usłyszał w ruinach kościółka św. Damiana leżącego nieopodal Asyżu, myślał, że chodzi o odbudowę murów. Dlatego, nie zastanawiając się długo, zabrał się do pracy nad odrestaurowaniem starożytnej świątyni. Wezwanie to jednak dotyczyło czegoś innego. Bogu, który posyłał właśnie Franciszka chodziło o odbudowanie Kościoła jako wspólnoty, gdyż to jest pierwsze i najważniejsze. Dobrze, że Franciszek to zrozumiał i zostawiając bogactwa rodzinne, stając się Biedaczyną, poprzez radykalny i odważny styl życia zapalał ewangelicznie świat i docierał nawet tam, gdzie wydawałoby się to być niemożliwe, jak do sułtana, którego zresztą swoją postawą przekonał nie tylko do siebie, ile do swojej działalności w ogóle, a była ona ewangelizacyjna. Można powiedzieć, że szedł na całość, od samego początku miał też licznych naśladowców. O to też chodzi także dzisiaj. To wspólnota jest kluczową przestrzenią działania. Świadomość tego, że poprzez przynależność do konkretnych parafii tworzymy żywy Kościół i jesteśmy wspólnotą. Jeśli to jest pierwsze i jeśli wspólnota ta jest zorientowana ku Bogu Ojcu, przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym, to jest to kierunek jak najbardziej właściwy. Wszystko inne, także remonty i odnowienia budynków przyjdą z czasem same.
Cieszy to, że w wielu parafiach organizowane są różnego rodzaju kursy ewangelizacyjne, spotkania z wiarą, katechezy i dyskusje. Wspaniale jest, jeśli ludzie mają dostęp do świątyni lub jakiejś kaplicy w ciągu całego dnia, aby móc przyjść się pomodlić, adorując Najświętszy Sakrament na przykład. Idealnie jest, kiedy mają dostęp do swoich duszpasterzy, aby porozmawiać lub kiedy wiedzą, że można skorzystać z sakramentu pojednania. Takie działania pokazują, że wspólnota wie, co jest najważniejsze, żeby mogła żyć. Dzięki parafialnym profilom w mediach społecznościowych widzę, jak na przykład niektóre jubileuszowe parafie organizują ten czas. Msza święta dziękczynna, bankiet z wielkim tortem, pamiątkowe książki i inne jeszcze pomysły to jedno. Zauważyłem też jeszcze inną formę, jak na przykład pielgrzymki do różnych miejsc świętych. To bardzo łączy i integruje wspólnotę. Staje się także inspiracją do dalszych działań, aby nie „zalec na kanapie”, jak mówi papież Franciszek, ale wciąż podrywać się do działania. Nic, tylko pogratulować takich inicjatyw. Szczęśliwe są te parafie, których duszpasterze są ludźmi z inicjatywą i którzy szczerze pokochają wspólnotę, z którą i w której właśnie żyją.
Wciąż żal i pretensje, a nawet bunt rodzą sytuacje, zupełnie nowe, które zmuszają poszczególne diecezje do łączenia parafii, zamykania, sprzedawania, a nawet burzenia świątyń. To zawsze jakoś boli, zwłaszcza jeśli stoi za daną świątynią jakaś długa i piękna historia. Cóż jednak, kiedy nie ma w niej ludzi? Kiedy odpowiedzialność za utrzymanie spoczywa na księdzu i kilku osobach? Czy da się to kiedyś odbudować? Zapewne tak. Wszystko jest możliwe. Jednak czy na chwilę obecną można coś zrobić, żeby do takich miejsc wróciło na stałe życie? To jest pytanie do każdego. Jednak warto jest skupić się na tym, co dziś jest moje, czyli na mojej parafii, w której żyję, do której powinienem się zapisać, a nie zwlekać z tym, zwłaszcza z powodów finansowych aż do czasu, kiedy pojawi się potrzeba zawarcia jakiegoś sakramentu. To także ważna odpowiedzialność, aby być w parafii także formalnie, poprzez zapis do niej. A co za tym idzie, poprzez angażowanie się, aby była żywa i piękna przez kolejne lata i dla kolejnych pokoleń. Dziś gratulując jubileuszowym parafiom wypada tylko życzyć, aby była w nich ciągle wiosna z perspektywą pięknego życia i rozwoju wspólnoty!