Poleciłem mojemu zespołowi, by dopilnował, że Secret Service będzie miała wszystkie zasoby konieczne do zapewnienia bezpieczeństwa byłego prezydenta Donalda Trumpa - powiedział prezydent Joe Biden w oświadczeniu na temat udaremnionego zamachu na swojego byłego rywala.
"Czuję ulgę, że były prezydent jest cały i zdrowy. Trwa aktywne śledztwo w sprawie tego incydentu, a organy ścigania zbierają więcej szczegółów na temat tego, co się wydarzyło. Jak już wiele razy mówiłem, w naszym kraju nie ma miejsca na przemoc polityczną ani na jakąkolwiek przemoc" - napisał Biden w oświadczeniu opublikowanym przez Biały Dom.
"Poleciłem mojemu zespołowi, aby w dalszym ciągu pilnował, by Secret Service miała wszelkie zasoby, zdolności i środki ochronne niezbędne do zapewnienia bezpieczeństwa byłemu prezydentowi" - dodał. Biden pochwalił również sprawne działania służby, która udaremniła zamach.
Wcześniej, jeszcze zanim wypłynęły informacje na temat niedzielnego incydentu, do strzelaniny na polu golfowym odniosła się oponentka Trumpa w wyborach, wiceprezydent Kamala Harris.
"Zostałam poinformowana o doniesieniach o strzałach w pobliżu byłego prezydenta Trumpa i jego posiadłości na Florydzie i jestem szczęśliwa, że jest bezpieczny. Nie ma miejsca na przemoc w Ameryce" - napisała na portalu X.
Początkowe doniesienia mówiły jedynie o strzałach oddanych w okolicach pola golfowego Trumpa w West Palm Beach, gdzie grał tego dnia kandydat Republikanów na prezydenta. Jak poinformowała później policja, strzały oddali agenci Secret Service po zauważeniu kryjącego się w krzakach z karabinem niedoszłego zamachowca.
58-letni Ryan Routh, zidentyfikowany przez media jako osoba zatrzymana w związku z nieudanym zamachem na Donalda Trumpa, był czterokrotnie skazywany za przestępstwa - wynika z jego kryminalnej historii. Jego wpisy w mediach społecznościowych sugerują, że w 2016 r. głosował w wyborach na Trumpa, choć później zwrócił się przeciwko niemu.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)