Poszukiwane osoby o nazwiskach Kraft, Kreft, Sztruck, Ponke z rejonów Gdańska
Po sześciu latach od swojej pierwszej podróży do Polski Rich Zelek ze swoją kuzynką Sue, bohaterowie naszego artykułu z 2019 r. „Jak rodzina Zelków z Chicago znalazła swoich przodków i bohaterów w Polsce”, są tam z drugą wizytą. Za pierwszym razem odszukali rodzinę dziadka – Franka Zelka – krawca z Radlnej k. Tarnowa. Tym razem chcą dowiedzieć się więcej o rodzinie swojej babci, Marii Kreft, która mieszkała w okolicach Gdańska.
Drzewo genealogiczne Zelków liczy obecnie około 14 tys. osób, z czego połowa to Polacy – powiedzieli nam w przeddzień swojego wylotu do Polski Richard Zelek i jego kuzynka Sue, którzy od ośmiu lat pasjonują się poszukiwaniem swoich przodków.
Przypomnijmy, Richard Zelek, konsultant oprogramowania z chicagowskiej dzielnicy Humboldt Park i jego kuzynka Sue Zelek Hedberg, terapeutka zajęciowa z Florydy, w 2016 r. wyruszyli tropem starego listu znalezionego w szufladzie podczas porządków. Napisany był po polsku i wysłany w latach 80. z Radlnej k. Tarnowa.
Po dwóch latach prób, pytań i błądzenia po omacku, we wrześniu 2018 r. zapukali do drzwi domu pod adresem Radlna 69, żeby poznać autorkę listu, 84-letnią wówczas Władysławę Zelek, z którą pokrewieństwo nie było jeszcze jasne.
Z pomocą miejscowego księdza udało się częściowo rozwikłać zagadkę pokrewieństwa. Okazało się, że mąż autorki listu i rodzice chicagowskich Zelków byli kuzynami pierwszej linii. W toku dalszych poszukiwań udało się ustalić, że z Radlnej pochodził dziadek Richa i Sue, Franciszek Zelek, który przybył do Chicago w 1904 r. W Polsce pracował jako krawiec, a w Chicago szył garnitury w znanej firmie odzieży męskiej Kuppenheimer. W Chicago ożenił się z Polką Marią Kreft i zamieszkał w domu przy Harding Ave, tym samym, w którym znaleziono list.
Tym razem celem podróży jest zebranie informacji na temat pochodzącej z rejonów Gdańska rodziny babci, Marii Zelek z domu Kreft. Inne nazwiska, które mogą naprowadzić na jej trop to: Kraft, Sztruck, Struck, Ponke, Pohnke.
Drugą podróż do Polski planowali jeszcze przed pandemią, lecz nie doszła ona do skutku – najpierw przez covid, potem przez niepokoje związane z wybuchem wojny na Ukrainie.
Kuzynostwo wyznaje, że poszukiwanie przodków z niewinnej przygody przerodziło się w zaawansowane hobby. Choć oboje nadal pracują zawodowo, każdą wolną chwilę i każdego wolnego dolara poświęcają na badania. Są zapisani do wszystkim serwisów genealogicznych, które wspólnie opłacają: Ancestry, Family Search, Find my past, Find a grave i wiele innych. Z obcego sobie do niedawna kuzynostwa stali się bliskimi przyjaciółmi.
Sue śmieje się, że w Polsce zamiast po muzeach i restauracjach mają zamiar chodzić po cmentarzach w poszukiwaniu grobów krewnych i zachęcać napotkane osoby do poddania się testowi DNA, który bierze ze sobą.
– Dla mnie to niesamowity dreszczyk emocji, gdy spotykam w Polsce kogoś, z kim jestem spokrewniona – wyznaje Sue. – To może być dalekie pokrewieństwo, trzeci lub czwarty kuzyn, lecz kiedy uda nam się nawiązać kontakt, patrzę mu w oczy i myślę sobie, dzielimy ze sobą nie tylko przyjaźń, ale więzy krwi. To niesamowite. Mam wielką nadzieję, że poznamy kogoś z żyjących potomków naszej babci.
Rich zaznacza, że przy okazji dzielenia się wiedzą genealogiczną zaprzyjaźnił się i korespondował z wieloma osobami w Polsce, w tym niespokrewnionymi.
– Będzie fantastycznie, jeśli uda się z kimś usiąść i pogadać twarzą w twarz – mówi.
Na drodze całkowitego poświęcenia się polskim przodkom i genealogii stoi jeszcze tylko praca zawodowa. Sue zapowiada, że gdy tylko przejdzie na emeryturę, chciałaby spędzić w Polsce kilka miesięcy.
Joanna Marszałek
[email protected]