Mike Royko zyskał swoją sławę jako dziennikarz w czasach, kiedy ludzie czytali gazety. Nie było mediów społecznościowych, nie było nawet internetu, a kablówka i nadawane przez 24 godziny wiadomości dopiero się rodziły. Ludzie czytali gazety! Codziennie!
Całe rzesze mieszkańców Wietrznego Miasta kupowały pięć razy w tygodniu „Chicago Daily News”, aby przeczytać felieton Royko. Ten weteran lokalnych gazet napisał ich w sumie 7,5 tysiąca. Dla „Chicago Daily News” pracował od 1959 roku, aż do jej zamknięcia w 1978 roku. Później dołączył do zespołu „Chicago Sun-Times”, gdzie pisał felietony do 1984 roku – do czasu, kiedy gazetę przejął Rupert Murdoch, australijsko-amerykański potentat medialny. Po odejściu z „Chicago Sun-Times” Royko pisał dla „Chicago Tribune”. Czytelnicy lojalnie przechodzili z nim od jednego tytułu prasowego do następnego. Miał swoje oryginalne spojrzenie na lokalną politykę, na sprawy mieszkańców i miasta. Można go było kochać lub nienawidzić, ale nie można było go nie zauważyć. Był stałym elementem chicagowskiej prasy. Royko pisał o mieście cynicznie, z humorem i ze współczuciem dla zwykłego szarego człowieka. Czytano go także poza Chicago, ponieważ te gazety trafiały także do obiegu ogólnokrajowego. Nazwisko Royko znali wszyscy. To były czasy, kiedy nie czekano na nowe wpisy internetowych influencerów – czekano na nowe teksty chicagowskich felietonistów i reporterów!