Urodzony w Stęszewie pod Poznaniem w 1924 roku, kapitan Stanisław Stawski, ps. „Kazik”, powstaniec warszawski, popularny chicagowski biznesmen i filantrop, 20 sierpnia br. ukończył 100 lat. Z tej okazji w sali bankietowej „Jolly Inn” odbyła się urodzinowa feta z udziałem najbliższej rodziny, przyjaciół i znajomych.
Dostojny jubilat przyjął liczne gratulacje, życzenia i kwiaty. Wraz z żoną Barbarą i najbliższymi rozkroił urodzinowy tort. Jubileuszowe święto uświetnił występ egzotycznych tancerek. Dzięki rytmom samby i innych „gorących” tańców, bohater celebracji mógł przywołać wspomnienia dziesiątek wypraw i wycieczek w odległe miejsca na ziemi, które w swoim życiu odwiedził, realizując swoją turystyczną i fotograficzną pasję. Zgromadzeni wiwatując na cześć jubilata zaintonowali mu piosenkę: „Sto lat, to za mało, przynajmniej dwieście by się zdało”.
Dziękując za wyrazy pamięci i wdzięczności, wyraził nadzieję, że jego przeżycia z okresu wojny i powstania nie staną się udziałem młodego pokolenia w przyszłości. – Młode pokolenie ma inne pojęcie o życiu niż my, którzy przeszliśmy przez wiele krajów, walcząc o wolność. Wszyscy jednak musimy pamiętać, że jesteśmy Polakami, a zawołanie „Bóg, Honor, Ojczyzna” zawsze nas obowiązuje, niezależnie od tego, gdzie jesteśmy – powiedział Stanisław Stawski.
Młode pokolenie ma inne pojęcie o życiu niż my, którzy przeszliśmy przez wiele krajów walcząc o wolność. Wszyscy musimy jednak pamiętać, że jesteśmy Polakami, a zawołanie Bóg Honor Ojczyzna zawsze nas obowiązuje, wszędzie gdzie jesteśmy – powiedział Stanisław Stawski.
Refleksjami podczas uroczystości podzielił się z nami przyjaciel jubilata, kapitan Tadeusz Gubała, były wiceprezes Oddziału Armii Krajowej w Stanach Zjednoczonych.
– Dla nas to wielkie wydarzenie, bo nasz kolega Staszek Stawski, pełen animuszu i dobrego humoru, wrócił parę dni temu z Warszawy, gdzie dzielnie nas reprezentował podczas rocznicowych uroczystości wybuchu Powstania Warszawskiego. Już tam rozpoczął celebrację swego stulecia, którą my dzisiaj mamy wielką przyjemność kontynuować w Wietrznym Mieście. Powiedziałem mu: Staszek, masz już za sobą jedno stulecie, a przed sobą stulecie drugie. Mamy nadzieję, że w dobrym zdrowiu, dobrym samopoczuciu będziesz odliczał te rocznice przez kolejne lata. Tak długo jak zabawki na strychu są poukładane, to dziękujmy Bogu za każdy kolejny dzień, miesiąc i rok. Jest tutaj ze mną nasz młodszy kolega Andrzej Zapalski. Jak na razie utrzymujemy się wszyscy w „pionie” i oby tak pozostało przez kolejne lat. To już taka ostatnia trójka powstańczych muszkieterów, których szeregi przez te powojenne lata spędzone na amerykańskiej ziemi przerzedziły się z grupy kilkuset powstańców w 1950 roku do naszej trójki w roku obecnym – powiedział kapitan Tadeusz Gubała .
Stanisław Olgierd Stawski od narodzin do wybuchu wojny przebywał w Stęszewie pod Poznaniem, gdzie jego ojciec miał fabrykę jedwabiu. W 1941 roku został wysiedlony z rodzinnego majątku i wraz z rodzicami i rodziną trafił do Warszawy. Do Armii Krajowej wstąpił w 1942 roku. Był żołnierzem kompanii łączności K4 w pułku „Baszta”. W momencie wybuchu Powstania Warszawskiego Stanisław Stawski ps. „Kazik” miał niespełna 20 lat. Godzina „W” zastała go na Mokotowie w rejonie ulic Grażyny i Puławskiej. Spędził w powstaniu 63 dni. Przeżył marsz kanałami z Mokotowa do Śródmieścia. Po kapitulacji trafił do obozu jenieckiego. Uwolniony przez Amerykanów trafił do II Korpusu gen. Władysława Andersa. Po rozformowaniu jednostki, przez Londyn dotarł do USA, gdzie założył firmę dystrybucji alkoholu, którą z sukcesem prowadził przez ponad 50 lat. O jego powstańczych, biznesowych i filantropijnych doświadczeniach i osiągnięciach pisaliśmy na naszych łamach wielokrotnie przy różnych okazjach. Ostatnio podzielił się wspomnieniami w wywiadzie (opublikowanym w wydaniu z 16 sierpnia), którego dla naszej gazety udzielił podczas warszawskich obchodów rocznicowych.
Dziadek pana Stanisława walczył w Powstaniu Styczniowym, a ojciec w Powstaniu Wielkopolskim. W czasie okupacji, po powstaniu w getcie warszawskim, rodzice pana Stanisława – Kazimierz i Wanda Stawscy – ukrywali dziewczynę żydowskiego pochodzenia, której udało się przetrwać sierpniowy zryw powstańczy warszawiaków. Za tę postawę zostali uhonorowani przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. W chicagowskim Muzeum Holocaustu znajduje się upamiętniająca ich tablica. Pan Stanisław został wielokrotnie odznaczony przez władze RP. W marcu tego roku otrzymał awans na kapitana. Jubilat ma czworo dzieci, pięcioro wnuków i ośmioro prawnuków.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP