Wielkie otwarcie wystawy już 16 sierpnia
Długo wyczekiwana wystawa „100 lat polskiego żeglarstwa” już w piątek, 16 sierpnia zostanie uroczyście otwarta w chicagowskim Muzeum Polskim w Ameryce. W tej fascynującej morskiej podróży przez historię polskich żeglarzy, ich triumfy i narodowe dziedzictwo eksploracji morskiej nie brakuje chicagowskich wątków. Jak zapewniają Małgorzata Kot, dyrektor MPA oraz harcmistrzyni Beata Pawlikowska, kurator wystawy, to uczta nie tylko dla miłośników morza.
Łukasz Dudka: 100 lat to szmat czasu, ale przecież polskie żeglarstwo ma więcej niż jedno stulecie.
Małgorzata Kot: Żeglarze na całym świecie dziwią się i mówią, że przecież żeglują o wiele dłużej. Tą wystawą zaznaczamy ostatnie 100 lat polskiego żeglarstwa, ponieważ łączą się one bezpośrednio z powołaniem do życia Polskiego Związku Żeglarskiego. Powstał on w 1924 r. w maju. Miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w otwarciu wystawy „100 lat polskiego żeglarstwa” w Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku. Polski Związek Żeglarski celebrował tam swoje stulecie, nawiązując do barwnej historii ostatnich 100 lat i międzykontynentalnych rejsów. Przez to, że wymyślono i stworzono taką właśnie wystawę, również my możemy pokazać światu nasze zbiory i przy okazji współpracować z tak znakomitym partnerem.
Ci partnerzy to Narodowe Muzeum Morskie i Polski Związek Żeglarski. Jak układa się Wasza współpraca?
Beata Pawlikowska: Jest bardzo ciekawa. Kustosz główny wystawy w Gdańsku, Radosław Paternoga, jako historyk naprawdę zna swoje zbiory. Tak pięknie o nich opowiadał, że od razu zawiązała się nić między tym, co jest w Gdańsku, a tym, co mamy w Chicago. Ta nić barwnie się przeplata w zbiorach gdańskich i naszych, łącząc je w jedną piękną historię.
MK: Od Pana Paternogi możemy uczyć się praktycznie każdego dnia, ponieważ nie tylko często z nami koresponduje, doradza, to jeszcze potrafi momentalnie wybrać najważniejsze akcenty w naszych zbiorach. Jest nimi zachwycony. Wychodzi na to, że zbiory Muzeum Polskiego w Ameryce, przechowywane przez ponad 80 lat, m.in. elementy Wystawy Światowej z 1939 r., stanowią ewenement dla Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku, ponieważ oni nie posiadają niektórych z tych zbiorów. My mamy oryginały, więc trochę się wymieniamy tymi kolekcjami.
BP: Mamy na przykład klucz do miasta Cleveland, który otrzymała załoga jachtu harcerskiego „Poleszuk”. Pan Radosław mówił, że taki taki sam klucz od tego samego miasta otrzymał na swoim rejsie jacht „Dal”. Był zdziwiony, że istnieje drugi taki sam, który jest w naszym posiadaniu. Był bardzo zainteresowany tą historią. Więc porównywaliśmy klucze…
Co łączy Wasze instytucje, Muzeum Polskie w Ameryce i Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku?
MK: Wszystko zaczęło się od tego, że pani Anna Muller, historyk Polonii, która jest gdańszczanką, przeprowadzała u nas wywiad i zapytała mnie, który z elementów Muzeum Polskiego jest najbardziej bliski sercu. Wymieniłam m.in. koło ratunkowe z „Dali”, która przypłynęła do Zjednoczenia Polskiego Rzymsko-Katolickiego, czyli do siedziby Muzeum. Pani Ania poszła zobaczyć „Dal” w Gdańsku. Najpierw „Dal” była w Chicago w Museum of Science Industry, teraz powróciła do Gdańska i stoi w pięknej krasie w jednym z oddziałów muzeum. Łączy nas przede wszystkim woda, ocean, ale łączą nas też zamierzenia i misja: zachowywać przeszłość dla przyszłości. Wszystko pięknie się przeplata.
Co dokładnie będzie można zobaczyć na wystawie w Muzeum Polskim w Ameryce?
BP: Mamy pamiątki z „Dali”, ale też z „Poleszuka”. Nasze zbiory z „Poleszuka” są znacznie większe niż te, które są w Gdańsku. Przypomnijmy, że załoga „Poleszuka” przed wojną wypłynęła z Polski na harcerską wyprawę żeglarską dookoła świata. Gdy dopłynęła do Chicago, Polska ogarnięta była drugą wojną światową. A gdy okazało się, że dopłynęli do nas dokładnie 17 września 1939 r., to był dla nich ostateczny znak, że czas rozwiązać ten rejs. Wówczas załoga oddała swoje rzeczy do muzeum, najpierw na przechowanie, ostatecznie przeszły na własność muzeum. Oprócz tego mamy rzeczy z Wystawy Światowej z 1939 r. – z naszej stałej wystawy i dodatkowe, pokazane w innej krasie. Przygotowując tę wystawę znalazłyśmy sposoby na wykorzystanie rzeczy, które być może nie były pokazywane od czasu, kiedy trafiły do muzeum. Cieszymy się, że będą teraz wyeksponowane w ciekawy, nowoczesny sposób.
MK: Przy okazji tej wystawy wspominamy też twórcę Muzeum Polskiego, Mieczysława Haimana. Wszyscy w muzeum ogromnie się cieszyliśmy, gdy nasze współpracownice odkryły, kto odbierał te pamiątki. Był to właśnie Mieczysław Haiman, który sam był żeglarzem i onegdaj żeglował po morzach otaczających Japonię. Pani Sabina Logisz, która poświęciła 69 lat życia muzeum i której jak wiemy poświęcona jest nasza główna sala, notowała na maszynie i podpisała odebranie tych pamiątek. To wszystko ma dla nas ogromny sens. Zatacza się koło. Widać, jak wtapiamy się w ideę Muzeum Narodowego, w zależności od kolekcji, na jakiej się skupiamy. Tym razem to było żeglarstwo. Wśród naszych członków i dyrektorów również mamy entuzjastów żeglarstwa. Ucieszyli się, że nareszcie jest coś o nich.
Najbardziej ekscytujące z pewnością są te artefakty, które przeszły przez niejeden sztorm, niejedną burzę i przebyły na pokładach setki, jeśli nie tysiące mil.
MK: Tak, te wysmagane wiatrem bandery… Fascynująca jest już sama konserwacja tych przedmiotów, wyciąganie ich po tylu latach i sprawdzanie, w jakim stanie się zachowały. Najczęściej w świetnym, bo okazuje się, że słona woda i wiatr konserwują bardzo dobrze. Oprócz pamiątek mamy też narzędzia pracy żeglarzy. To fascynujące, jak oni mogli nawigować bez urządzeń elektronicznych, komputerów. Od powołania muzeum przechowujemy pamiątki z rozmaitych dziedzin. Te pamiątki nabierają potem blasku, kiedy się na nie zwróci specjalną uwagę.
BP: Ważne, żeby te obiekty, pamiątki mogły opowiedzieć swoją historię w taki sposób, żeby goście odwiedzający muzeum mogli się potem zagłębić w dany temat, zrozumieć go, zadawać pytania, co jest zalążkiem dalszej wiedzy.
Morze, ocean są potężnym magnesem. Ludzie są w stanie ryzykować zdrowie, życie, pieniądze, rodziny po to, żeby zobaczyć co jest dalej, za horyzontem.
MK: Mieliśmy okazję gościć w naszych progach wielu żeglarzy i ludzi związanych z morzem. Środowisko żeglarskie bardzo pięknie z nami współpracuje. Odwiedzają nas m.in. kapitan Andrzej Piotrowski, Krzysztof Kamiński i żeglarze z regat Chicago do Mackinac. Niesamowite jest to, że oni zawsze dopływają do nas. Traktują muzeum jako swoją przystań. Kotwicą do tego są właśnie pamiątki. Tak jak my, emigranci, wyjeżdżając zabieramy ze sobą relikwie w jednej walizce, tak i oni w jednym worze żeglarskim gromadzą najważniejsze dla siebie rzeczy. Kiedy decydują się nam je przekazać, mamy do nich zupełnie inne podejście. Trafiają do bezkwasowych pudeł, są przekładane bibułami, przechowywane, ale niewidoczne. Tym razem zostaną wystawione. Dla przyszłych marzycieli, sportowców, żeglarzy będą symbolem tego, że można spróbować takiego sposobu na życie.
Na pięknym plakacie promującym wystawę jest coś, co przypomina polską flagę, ale nią nie jest.
MK: To część samosteru z jachtu „Mazurek”, na którym kapitan Krystyna Chojnowska-Liskiewicz w latach 1976-78 jako pierwsza kobieta na świecie opłynęła Ziemię. Jacht zbudował dla niej mąż. Nuty na białym tle to fragment Mazurka Dąbrowskiego. Zbliżał się Rok Kobiet i stwierdzono, że dobrze by było, gdyby Polka wypłynęła w świat. Pani Krystyna zdecydowała się na to, a jej wyczyn został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa. Wszyscy są zainteresowani tym samosterem, łącznie z Muzeum Mazurka Dąbrowskiego. Stał się on symbolem naszej wystawy.
Wystawa jest sponsorowana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
MK: Ministerstwo od 5 lat intensywnie wspiera nasze muzeum, a na tę wystawę przyznana jest przez MKiDN dotacja celowa. Już od dawna jesteśmy częścią programu wspierania archiwów, bibliotek i muzeów poza krajem, ponieważ jesteśmy traktowani jak Muzeum Narodowe na obczyźnie. Jesteśmy za to ogromnie wdzięczni. Tego typu przedsięwzięcia to również sposób na dominantę kompozycyjną całego muzealnego roku. Spotkania w Miesiącu Dziedzictwa Polskiego, imprezy w okolicy świąt, nawet Dzień Pułaskiego w przyszłym roku będą „zanurzone” w morzu.
Jak się mają dziś polonijni żeglarze, szczególnie ci w Chicago?
MK: Mają się świetnie, bo wrócili już z regat z Chicago do Mackinac i nie dość, że startują w lokalnych regatach, to mają swoje dwa kluby, w których działają – Joseph Conrad Yacht Club i Polish Yacht Club Chicago. Polonijni żeglarze szanują się, współpracują, obserwują, sprawdzają i przyjaźnie ze sobą konkurują. W naszej radzie dyrektorów jest pan Bogdan Ogórek, który jest góralem z zamiłowaniem żeglarskim. On jest koordynatorem regat, które odbędą się 17 sierpnia w Montrose Harbor z okazji otwarcia naszej wystawy. To takie symboliczne połączenie wszystkich możliwych wątków. A ponieważ żeglarze inaczej świętują – na wodzie – więc i my wypłyniemy z wernisażem tej wystawy do Montrose Harbor.
Jaki jest program wydarzenia, które odbędzie się przy jeziorze w sobotę, 17 sierpnia?
MK: Będziemy na nadbrzeżu od 10 rano do 3 po południu i pewnie dłużej. Impreza odbywa się w Montrose Harbor, ponieważ tam jest najwięcej polskich łódek. Po dopłynięciu łodzi, około 3 pm, będzie oficjalna część wręczenia nagród, uhonorowania najlepszych. Oczywiście dopingujemy wszystkim. Dzień wcześniej, w piątek 16 sierpnia zapraszamy na wielkie otwarcie wystawy w Muzeum Polskim w Ameryce.
Czego możemy się spodziewać podczas tej uroczystości?
MK: Wydarzenie rozpocznie się w piątek, 16 sierpnia o 7 wieczorem w Muzeum Polskim w Ameryce przy 984 N. Milwaukee Ave. w Chicago. Wstęp jest wolny, ale radzimy, żeby przybyć odpowiednio wcześnie. Można parkować na naszych dwóch parkingach oraz przy kościele Trójcy Świętej. W programie będzie szczególny element – koncert szant legendarnego zespołu Młynn. Wszyscy będziemy mieli okazję śpiewać razem. Cały rok będzie wypełniony imprezami i spotkaniami o tematyce żeglarskiej. Wystawa potrwa do 15 marca 2025 r.
Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na wystawie.
Rozmawiał: Łukasz DudkaOpracowała: Joanna Marszałek
Zdjęcia: Eugeniusz Jarząbek