Choć ma zaledwie 34 lata, jest najbardziej utytułowaną, najbardziej aktywną twórczo i najlepiej zarabiającą artystką XXI wieku. Ma na koncie dziesiątki nagród i wyróżnień, dwukrotnie została Człowiekiem Roku tygodnika „Time”. Jak podaje magazyn „Forbes”, jest pierwszą miliarderką, która dorobiła się takiej fortuny wyłącznie dzięki twórczości. Taylor Swift jest światowym fenomenem. Ma talent, wdzięk i smykałkę do biznesu. Potrafi też nawiązywać niezwykłą więź z fanami, do których zalicza się największa polska gwiazda światowego tenisa, Iga Świątek...
Gigant literatury
W grudniu ubiegłego roku Uniwersytet Harvarda, jedna z najbardziej prestiżowych uczelni na świecie, wprowadził do programu kolejnego semestru nowy przedmiot. W okamgnieniu zapisało się na niego setki studentów. Jakim cudem? Przedmiotem zajęć była bowiem „Taylor Swift i jej świat”. Tak, to nie pomyłka. Od wiosny na zajęciach bostońskiej uczelni omawiana jest twórczość największej gwiazdy współczesnej muzyki. Pomysłodawczynią kursu była profesor Stephanie Burt, która sama uważa się za „swiftie”, czyli zagorzałą fankę twórczości Taylor Swift.
Być może pani profesor wpadła na ten pomysł, czytając esej Jonathana Bate’a. Artykuł napisany dla „Sunday Times” przez jednego z najwybitniejszych ekspertów w dziedzinie twórczości Williama Szekspira zatytułowany był „Dlaczego Taylor Swift jest gigantem literatury?”. Profesor wyznaje, że koncert Amerykanki, na który się wybrał po raz pierwszy, był jednym z najciekawszych doświadczeń, jakich doznał w swoim życiu.
„Słuchając jej tekstów, które większość entuzjastycznej, głównie kobiecej widowni wydaje się znać na pamięć, utwierdziłem się w przekonaniu, które zaświtało mi w głowie już 15 lat temu: to nie tylko show-biznes najwyższej klasy. Taylor Swift jest prawdziwą poetką” – napisał sir Bate.
Profesor nawiązał w ten sposób do swoich refleksji z 2008 roku, kiedy ukazała się druga płyta wokalistki – „Fearless” a wraz z nią pierwsze wielkie hity Swift. Jednym z nich było „Love Story” inspirowane szekspirowskim romansem „Romeo i Julia”. To wtedy profesor Bate po raz pierwszy usłyszał Amerykankę i uznał, że dziewczyna ma fenomenalny talent. Wtedy też postanowił śledzić jej niezwykłą karierę.
Dylan i Springsteen
Z opinią uznanego szekspirologa zgadzają się dziesiątki milionów fanów Taylor Swift i liczni dziennikarze muzyczni. Nazywają wokalistkę następczynią Boba Dylana dla pokolenia millenialsów i kobiecą wersją Bruce’a Springsteena. Wśród admiratorów twórczości Swift jest również całkiem spore grono szacownych naukowców, a wśród nich wspomniana wcześniej profesor Burt z Harvardu. W rozmowie z dziennikarzami przyznała, że jej pomysł początkowo wzbudził pewne kontrowersje w gronie wykładowców uczelni. Uznano, że temat nie jest wystarczająco poważny i nie przystoi tak cenionej instytucji.
Profesor Burt postawiła jednak na swoim i zrobiła wszystko, by przekonać władze uczelni do swojego pomysłu. Wskazała na wybrane dzieła literatury, które początkowo nie cieszyły się uznaniem, a później znalazły się w kanonie światowych lektur. Burt jest przekonana, że z twórczością Swift będzie podobnie. Wskazała, jak wielki jest już dziś wpływ genialnej wokalistki nie tylko na świat muzyki. Swift wypowiada się w ważnych kwestiach społecznych a w tekstach jej piosenek można odnaleźć odniesienia do równości płci i wsparcie dla osób odmiennych orientacji.
Lepsza od Sinatry
Pierwszą nominację do Grammy genialna Amerykanka dostała w 2008 roku w kategorii najlepszy debiut. Już dwa lata później miała osiem nominacji, które zamieniła na cztery statuetki. Rok 2012 to trzy nominacje i dwie statuetki, a kolejny trzy nominacje i jedna statuetka. W 2016 na siedem nominacji dostała trzy nagrody. W 2022 i 2023 zdobyła po jednej statuetce.
W 2024 miała szansę na wygraną w sześciu kategoriach, m.in. za album „Midnights” i piosenkę „Anti-Hero” oraz za duet z Ice Spice’em w utworze „Karma”. Ostatecznie Swift zdobyła dwie statuetki, co daje jej dziś łącznie 14 najbardziej prestiżowych nagród muzycznych. Kolejny rekord pobiła, zdobywając po raz czwarty nagrodę za najlepszy album roku. Okazała się lepsza niż Frank Sinatra, Stevie Wonder i Paul Simon, którzy zdobyli po trzy takie wyróżnienia.
Odbierając Grammy, Swift przyznała, że chciałaby powiedzieć, iż to najpiękniejszy moment w jej życiu, ale zdradziła, że równie szczęśliwa jest, kiedy komponuje albo przygotowuje występ z tancerzami. Ogłosiła również wydanie nowej, jedenastej płyty i podziękowała fanom, że cierpliwie czekali na to wydarzenie.
Po zejściu ze sceny w swoich mediach społecznościowych piosenkarka opublikowała okładkę nowego albumu i krótką sentencję: „W miłości i poezji wszystko jest dozwolone”. Podwójny album „The Tortured Poets Department” ukazał się 19 kwietnia tego roku, a artystka jest właśnie w światowej trasie promującej jej cały dorobek muzyczny. W pierwszych dniach sierpnia odwiedziła też Warszawę, gdzie wystąpiła trzykrotnie na Stadionie Narodowym. Do tej pory żaden artysta nie wyprzedał stołecznej sceny trzy razy! Po raz kolejny – to absolutny rekord.
Człowiek Roku
W grudniu 2023 roku Taylor po raz drugi otrzymała bardzo znaczący tytuł Człowieka Roku „Time”. Ponownie pojawiła się na okładce magazynu, na którą wcześniej trafili tacy muzycy jak m.in. Madonna, Michael Jackson czy Elvis Presley. To wydanie magazynu ukazało się w trzech wersjach okładek. Zdjęcia robiła legendarna fotografka mody holenderskiego pochodzenia Inez van Lamsweerde. Na jednej z nich wokalistka pozuje w czarnych rajstopach i czarnym „body” a jej szyję otula… jej własny kot, ragdoll o imieniu Benjamin Button. Taylor hipnotyzującym wzrokiem patrzy prosto w oczy czytelnika.
Redaktor naczelny „Time” Sam Jacobs przyznał, że decyzja o przyznaniu tytułu drugi raz tej samej osobie i w tak młodym wieku nie była nawet jakoś szczególnie trudna. Stwierdził, że zespół redakcyjny podkreślił w ten sposób wpływ, jaki Taylor wywiera na miliony ludzi na świecie oraz radość, jaką wnosi swoją osobą.
„W podzielonym świecie, w którym zbyt wiele instytucji zawodzi, Taylor Swift znalazła sposób na przekroczenie granic i bycie źródłem światła. Nikt inny na naszej planecie nie potrafi poruszyć tylu ludzi. Jej twórczość wciąż ewoluuje i idzie z duchem czasu, a artystka dojrzewa wraz ze swoimi fanami. Jej siłą jest talent do prowadzenia narracji oraz to, że stworzyła własne uniwersum, którego jest zarówno kreatorką, jak i główną bohaterką” – napisał w artykule wstępnym Jacobs.
W rozmowie z dziennikarzem magazynu Samem Lanskym artystka przyznała, że czuje, iż jest w przełomowym momencie swojej kariery. Że ma w sobie siłę, jakiej nie miała nigdy wcześniej. „Jestem mocna psychicznie i wreszcie mam w sobie tyle siły, że mogę przyjąć wszystko” – oznajmiła.
Uwielbiana przez Igę
Nie jest tajemnicą, że wielką fanką Amerykanki jest Iga Świątek. Nasza wspaniała tenisistka niejednokrotnie mówiła o tym w wywiadach. Kiedy w tym roku Taylor wydała swój najnowszy album, Iga wspomniała dziennikarzom, że ma tam kilka ulubionych utworów, z których ułożyła swoją prywatną playlistę. „Wiem, że Taylor nie pochwaliłaby tego, ponieważ słucham tylko niektórych z nich, ale mam swój wybór” – wyznała.
Iga często mówiła, że chciałaby posłuchać Taylor Swift na żywo, ale ze względu na napięty harmonogram turniejów i treningów nie mogła sobie na to pozwolić. Aż wreszcie w czerwcu tego roku spełniła swoje wielkie marzenie i wybrała się na koncert idolki w Liverpoolu. Na portalu X (dawniej Twitter) Świątek opublikowała zdjęcie, do którego pozowała z uśmiechem na ustach i ze łzami w oczach. W tekście Iga napisała: „Tak, płakałam wiele razy podczas show. Tak, to było niesamowite. Jesteś niesamowita Taylor”.
Na wspomnianym zdjęciu Iga trzyma w ręce prywatny liścik od wokalistki. Na fotografii widać malutki fragment tej korespondencji. Taylor Swift gratuluje w nim Idze triumfu we French Open. Niezwykłe jest to, że obie panie potrafią zapełni stadiony, każda ma rzesze oddanych fanów.
Midas w spódnicy
Talent do muzyki odziedziczyła prawdopodobnie po babci, która była śpiewaczką operową. Jako dziecko Taylor nie cieszyła się popularnością wśród rówieśników. Po powrocie ze szkoły siedziała głównie w swoim pokoju, przelewając szkolne dramaty na papier. Miała jedenaście lat, gdy w prezencie od Świętego Mikołaja dostała pierwszą gitarę. Od tego momentu do nastoletniej twórczości literackiej włączyła muzykę. Tak się zaczęło. Ciekawostką jest natomiast, że początkowo Taylor miała robić karierę w finansach, jak jej rodzice. Być może dlatego wszystko, co zacznie robić, zamienia w złoto.
W ubiegłym roku lista miliarderów magazynu „Forbes” zwiększyła się o 114 osób. Jedną z nich jest właśnie Taylor Swift z majątkiem o wartości 1,1 miliarda USD. Choć uplasowała się w dolnej części listy liczącej 2781 nazwisk, jednak przekroczyła pewną symboliczną granicę. Jest bowiem pierwszą artystką, która dorobiła się miliarda wyłącznie dzięki swojej twórczości. Na liście są jeszcze Rihanna i Jay-Z, ale źródłem ich bogactwa nie są tylko dokonania muzyczne.
Jak to się stało? Artystka zawdzięcza to przede wszystkim rekordowemu zainteresowaniu jej nową trasą koncertową „Eras Tour”. Niemal od początku było wiadomo, że przyniesie ona wokalistce miliard dolarów ze sprzedaży biletów. Jest to najbardziej dochodowa trasa koncertowa w historii muzyki.
Do skarbonki artystka wrzuciła też ponad ćwierć miliarda dolarów, które zarobiła dzięki filmowi „Taylor Swift: The Eras Tour”. Obraz wszedł na ekrany kin w październiku ubiegłego roku i stał się najbardziej dochodowym filmem koncertowym w dziejach. Mamy więc kolejny rekord. Jeśli ktoś chciałby nadrobić, to można go już oglądać w serwisie streamingowym Disney+.
Z kronikarskiego obowiązku należy też dodać, że ponownie nagrany w ubiegłym roku album Swift zatytułowany „1989” był najlepiej sprzedającym się albumem winylowym. Marka piosenkarki jest tak silna, że wystarczy, by zasiadła na trybunach meczu futbolu amerykańskiego, by oglądalność rozgrywek w telewizji biła rekordy. Zwłaszcza że nie jest tajemnicą, iż Taylor spotyka się z futbolistą Travisem Kelcem.
Taylor i ekologia
W tej beczce miodu jest jednak łyżeczka dziegciu. W swoich piosenkach Taylor Swift opowiada, jak to jest być dziewczyną. Na oczach fanów dojrzewa, dzieli się swoimi przeżyciami, nierzadko trudnymi. Ale jej krytycy zwracają uwagę, że wokalistka lata prywatnym odrzutowcem, co kłóci się nieco z ideą ochrony planety. Są więc i tacy, którzy zarzucają Swift hipokryzję.
W 2022 roku artystka otrzymała nawet niezbyt chlubny tytuł Trucicielki Roku. Portal CelebJets wyliczył, że w wyniku jej lotów wyemitowano do atmosfery 8293 ton dwutlenku węgla. Dla porównania przeciętny Amerykanin generuje ok. 16 ton a Polak połowę mniej. Specjaliści od wizerunku pracujący ze Swift tłumaczyli wówczas, że jej samolot wypożyczany jest też innym osobom, więc w rzeczywistości udział artystki w zatruwaniu środowiska był na pewno nieco mniejszy.
Nie wszystkich przekonuje to tłumaczenie, zważywszy że artystka wykorzystuje prywatny odrzutowiec nie tylko w sprawach służbowych. Ujawnione w 2023 roku dane pokazują, że podczas lotów do swojego chłopaka w zaledwie trzy miesiące Taylor wprowadziła do atmosfery 138 ton CO2. Owszem, miliarderzy również latają swoimi samolotami i nikt ich z tego powodu nie rozlicza. Tyle że oni nie afiszują się z hasłami typu „Chrońmy Matkę Ziemię”, jak robi to Swift.
Jack Sweeney, autor artykułów dotyczących prywatnych lotów miliarderów i związanej z tym emisji dwutlenku węgla, otrzymał pismo od prawników artystki. Wzywali oni ekologa do zaprzestania publikacji argumentując, że piosenkarka i jej bliscy boją się o swoją prywatność. Ich zdaniem fakt, że Sweeney ujawnia miejsca, skąd Swift startuje i dokąd leci, mogą wykorzysta
psychofani wokalistki do śledzenia jej. Ekolog bronił się tym, iż nie ujawnia żadnych poufnych danych, a jedynie korzysta z ogólnodostępnych informacji. Troskę o naruszenie prywatności można zrozumieć, chociaż sceptyków nurtuje pytanie: czy ekipie Swift zależy bardziej na ochronie gwiazdy, czy uciszeniu niewygodnej prawdy?
Małgorzata Matuszewska