Polscy siatkarze powalczą w środę z Amerykanami o drugi w historii finał igrzysk olimpijskich. Historia bezpośredniej rywalizacji tych zespołów w ostatnich latach przemawia za biało-czerwonymi, jednak zespół z USA najbardziej boi się... szerokiej ławki drużyny trenera Nikoli Grbica.
Polacy i Amerykanie znają się bardzo dobrze, nie tylko dlatego, że od lat rywalizują w najważniejszych meczach o międzynarodowe tytuły. Wielu zawodników z USA występuje bądź grało w minionych latach w klubach polskiej ekstraklasy. Należą do nich m.in. przyjmujący TJ DeFalco i Thomas Jaeschke, środkowy David Smith czy libero Eric Shoji.
"To dobrze znany przeciwnik. Cieszę się z sukcesu moich klubowych kolegów, ale teraz na chwilę odkładamy przyjaźnie na bok, bo musimy z nimi rywalizować. To będzie świetny mecz" - podkreślił Smith, zawodnik Zaksy Kędzierzyn-Koźle.
O potrzebie zapomnienia o klubowych przyjaźniach na czas półfinału mówił także Shoji, który również gra w zespole z Kędzierzyna-Koźla.
"Teraz to tylko biznes" - uśmiechnął się amerykański libero i dodał, że najgroźniejszym zawodnikiem po stronie biało-czerwonych jest jego klubowy kolega, rozgrywający Marcin Janusz, którego określił mianem "cichego zabójcy".
Smith zapytany o największy atut polskiej drużyny, wskazał na szeroką ławkę i to, że każdy z podopiecznych trenera Grbica może wejść na parkiet, odmieniając losy meczu.
"To świetny zespół, ale jesteśmy na igrzyskach, każda drużyna na tym etapie jest bardzo mocna. Polska ma głębię składu, widzi się sześciu albo siedmiu zawodników na boisku, ale każdy inny może wejść z ławki i zrobić różnicę" - zauważył środkowy.
Nie umiał wskazać jednego, najgroźniejszego siatkarza spośród biało-czerwonych.
"Każdy z nich to gwiazda, każdy z nich wygrywał turnieje na całym świecie. Nie można zwrócić uwagi na tylko jedną osobę. To też jest ekscytujące, bo każdy może okazać się kluczowy" - dodał Smith.
O tym, że w półfinałach nie ma już słabych przeciwników, powiedział też trener Amerykanów John Speraw.
"Wszystkie zespoły, które przetrwały do tego momentu, są dzięki temu silniejsze. My się cieszymy, że jesteśmy w półfinale. Na tym etapie nikt się nikogo nie boi, jest dużo szacunku względem siebie. Wszyscy zawodnicy bardzo dobrze się znają z klubów, z lig..." - zauważył szkoleniowiec.
Mówiąc o atutach biało-czerwonych zwrócił uwagę na ich fizyczność i system gry, jednak również podkreślił głębię ich składu.
"Są bardzo fizyczni, bardzo dobrze serwują. Mają dobre systemy, są dobrzy w obronie... To naprawdę kompletna drużyna, której największym atutem jest jednak głębia składu, bo dzięki temu może być elastyczna, potrafi dopasować się do stylu gry każdego przeciwnika. Najtrudniejsze w grze przeciwko Polsce jest to, że trzeba być gotowym na wszystko i na każdego z zawodników" - podkreślił amerykański trener.
Nie tylko dla Polaków awans do półfinału, pierwszy w XXI wieku, jest wielkim sukcesem. Zespół USA od kilku lat nie jest w stanie wygrać żadnej imprezy, najgorszy w wykonaniu tego składu był jednak turniej olimpijski w Tokio, gdzie nawet nie wyszedł z grupy.
"Chciałem, żeby ta grupa chłopaków wróciła na ten poziom. Byli tu już wcześniej i to, że teraz mają kolejną szansę na medal, są w olimpijskim półfinale, to coś wyjątkowego. To niesamowita grupa, która wiele dla mnie znaczy. 12 lat spędziłem jako ich trener tych siatkarzy, a niektórych, jak np. Matthew Andersona, Dave'a Smitha czy Maxa Holta znam o wiele dłużej. Mają świetne kariery, wiele udanych turniejów Ligi Narodów czy mistrzostw świata. Później przydarzyły się igrzyska olimpijskie w Tokio, niezbyt dobre, co było wręcz anomalią. Moim celem na ten sezon było doprowadzić ich do tego punktu, w którym właśnie jesteśmy, czyli kolejnego półfinału olimpijskiego. Bardzo się z tego cieszę" - podkreślił Speraw.
Półfinał Polski z USA w Paryżu zostanie rozegrany w środę o godz. 16.