Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 06:24
Reklama KD Market

Trzeba po prostu iść

Trzeba po prostu iść

Jedni chodzą, żeby prosić. Drudzy – żeby dziękować. Jeszcze inni nie potrafią wytłumaczyć, dlaczego chodzą, ale czują, że iść muszą. Wszyscy zgodnie twierdzą, że najważniejsze, aby nie myśleć o ewentualnych przeszkodach i niedogodnościach, i po prostu iść. Uczestnicy XXXVII Pieszej Polonijnej Pielgrzymki do Merrillville z poprzednich lat opowiedzieli Dziennikowi Związkowemu o swoich doświadczeniach.

Ładowanie baterii na cały rokJestem częścią służby medycznej, więc idę zawsze na samym końcu pielgrzymki. Na pielgrzymce najlepiej widać, że wszyscy jesteśmy jednakowi. Wszyscy są zmęczeni, opaleni, oparzeni itp. Chodzę na pielgrzymkę od ponad 20 lat. Czasami ludzie boją się pogody, ale w moim przypadku nigdy nic się nie działo. Mimo bólu, deszczu, upału ponad stu stopni zawsze skądś znajduje się energię. Weekend pielgrzymki to moment refleksji w moim życiu. Zawsze jest za co dziękować, przepraszać, prosić. Patrząc na innych pielgrzymów, którzy idą bez butów, z malutkimi dziećmi, wycieńczeniem na twarzach, niosąc prawdziwe życiowe problemy, zawsze sobie myślę, że moje sprawy są niczym w porównaniu z nimi. Pielgrzymka to dla mnie naładowanie baterii na cały rok. To moment, kiedy wyrzucamy z siebie trudy poprzedniego roku i ładujemy baterie na następny, żeby mieć w sobie siłę, miłość i szacunek.

– Kasia Kozioł, 50 lat, Chicago


Nie aby prosić, ale żeby dziękowaćPochodzę z bardzo wierzącej rodziny. Wychowanie w wierze najbardziej zawdzięczam mojej babci. Dopiero teraz widzę, jaki to miało wpływ na moje życie. Dziś w tym samym duchu wychowuję moje dzieci, 14-letnią córkę i 4-letniego syna. Na pielgrzymkę chodzę od kilkunastu lat. Zawsze idę w jakiejś intencji, ale staram się nie prosić za siebie, tylko dziękować za wszystkie łaski, a prosić w intencji innych. Na przykład w tym roku jest to szczęśliwe rozwiązanie dla mojej siostry, która spodziewa się dziecka. Innym razem w rodzinie ktoś miał problemy ze zdrowiem. Sama mam za sobą ciężki okres w życiu, kiedy byłam samotną mamą. Dzięki wierze i zaufaniu do Boga otrzymałam prezent cenniejszy niż złoto. Dziś mam męża i rodzinę, a moje dzieci również wychowuję w duchu wiary. Dzieci trzeba wyciągać na pielgrzymkę. One nie rozumieją, nie chcą iść, ale kiedyś to zaowocuje. Mnie też babcia kiedyś wyciągała do kościoła! Dziś wiara, modlitwa i Kościół są bardzo ważne w naszej rodzinie.

– Karolina Klinowski, 34 lata, Homer Glenfot. arch. pryw.


W podziękowaniu za cud w rodzinieIdę na pielgrzymkę już 17. raz i za każdym razem dziękuję za cud, który wydarzył się w mojej rodzinie ponad 40 lat temu. Na początku lat 80., w stanie wojennym, brat jako niemowlę dostał sepsy. Lekarze nie dawali mu szans, kazali przygotować się na śmierć. Mama poprosiła siostrę, żeby zamówiła 11-dniową nowennę do św. Antoniego w Radecznicy k. Lublina. Pewnego dnia w szpitalu brata nie było na sali. Mama zemdlała. Myślała, że już umarł. Okazało się, że o 7.15 rano odzyskał przytomność i został przeniesiony na oddział intensywnej terapii. O tej samej porze skończyła się ostatnia msza do św. Antoniego! Od tego czasu co roku jeździliśmy do Częstochowy podziękować Bogu za ten cud. Po przeprowadzce do Stanów, co roku dziękuję za niego podczas pielgrzymki do Merrillville. Dziękuję również za moje dzieci. Długo czekałam na macierzyństwo – późno wyszłam za mąż i miałam czworo dzieci pod rząd. Dziś mają 8, 9, 10 i 11 lat, i chodzą ze mną na pielgrzymkę. To trudny czas na wychowywanie dzieci. Jeżeli nie zawierzymy ich Bogu dziś, to potem może być za późno.

– Dorota Minkiewicz, 46 lat, Bridgeviewfot. arch. pryw.


Lepiej modlić się zawczasuTrudno odpowiedzieć na pytanie, dlaczego chodzę na pielgrzymkę. Człowiek potrzebuje czegoś takiego w życiu, a nie tylko prosić, jak jest potrzeba. W życiu nigdy nic nie wiadomo. Trzeba przygotować się zawczasu. Lepiej modlić się zawczasu. Może to się kiedyś wróci… Dzięki Bogu, na razie nie miałem potrzeby iść z jakąś specjalną intencją, choć wiem, że ludzie chodzą w bardzo trudnych sytuacjach życiowych. W pamięci utkwił mi jeden pan, który w pielgrzymce szedł o kulach. Myślałem wtedy o tym, jak zdrowi ludzie skarżą się na upał i niedogodności, a on szedł o kulach całą drogę… Zawsze próbuję wciągnąć inne osoby, bo wiem, jak samemu ciężko się wybrać. To będzie już moja 19. lub 20. pielgrzymka. Choć zawsze byłem aktywny, muszę przyznać, że pierwsza pielgrzymka to była katastrofa. Okazało się, że wcale nie jestem taki wysportowany! Po pierwszym dniu odcięło mi nogi (śmiech). Potem już było lepiej. Pogoda nigdy nie jest przeszkodą. Były i upały, i była ulewa taka, że na postoju kiełbasy pływały w wodzie. Najważniejsze, żeby się wybrać i iść.

– Wojtek Gąsienica, 50 lat, Burbank

Świadectwa zebrała: Joanna Marszałek


IMG_1486

IMG_1486

IMG_2257

IMG_2257

IMG_2445

IMG_2445

IMG_6433

IMG_6433

image_67167233

image_67167233

image_67193601

image_67193601

image_67209473

image_67209473


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama