Thomas Jolly, dyrektor artystyczny ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, zaprzeczył w niedzielę, by inspirował się Ostatnią Wieczerzą w scenie, która wywołała protest ze strony Kościoła katolickiego. Zapewnił też, że nie chciał z nikogo szydzić.
Pytany o kontrowersyjną scenę, która mogła kojarzyć się z obrazem Ostatniej Wieczerzy, Jolly zapewnił, że "nie była to jego inspiracja". "Myślałem, że było to dość jasne, ponieważ do stołu przybywa Dionizos. Jest on tam, bo jest bogiem święta, wina, ojcem Sekwany, bogini związanej z rzeką" - tłumaczył Jolly w rozmowie z portalem BFMTV.
"Pomysł polegał raczej na tym, by zrobić wielkie święto pogańskie, związane z bogami Olimpu... Olimp - olimpizm" - dodał.
Jolly zapewnił, że nie chciał nikomu uwłaczać ani szydzić "z czegokolwiek", a kierowała nim chęć, by ceremonia była pojednaniem i "potwierdzeniem wartości" republiki.
Pytany o inny kontrowersyjny motyw - postać zdekapitowanej Marii Antoniny trzymającej w rękach własną głowę - Jolly zapewnił, że nie była to "gloryfikacja narzędzia śmierci", czyli gilotyny. Scenę tę skrytykował w niedzielnym komentarzu dziennik "Le Figaro", podobnie jak kilka innych, w tym domniemane nawiązanie do Ostatniej Wieczerzy oddanej w obrazie Leonarda da Vinci.
W sobotę Konferencja Episkopatu Francji (CEF) wyraziła ubolewanie z powodu "ośmieszania chrześcijaństwa" podczas ceremonii otwarcia Igrzysk. Nie wskazała przy tym na konkretny element. Media we Francji wymieniły scenę zaprezentowaną w części ceremonii pt. "Świętowanie", w której wystąpiło kilka drag queens, a całość - jak ujął to dziennik "Sud-Ouest" - "przywodziła na myśl Ostatnią Wieczerzę". Analogiczne oceny wyraziły media włoskie.
Jak przypomina AFP, w mediach społecznościowych niektórzy internauci w związku ze sceną z ceremonii wskazywali z kolei na obraz "Uczta bogów". Dzieło to, pędzla XVIII-wiecznego malarza Jana Harmensza van Biljera znajduje się w muzeum w Dijon w środkowej Francji.
(PAP)