Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Tropik strefy umiarkowanej

Tropik strefy umiarkowanej
fot. MICHAEL REYNOLDS/EPA-EFE/Shutterstock

Trzy słowa na „H” – hazy, hot i humid – w meteorologicznych prognozach zawsze zwiastują dni koszmaru. Gorąco jest zarówno tutaj, jak i w Europie. Zbiorowe pocenie się ma wymiar transatlantycki dosłownie, a nie tylko w kontekście sporów na waszyngtońskim szczycie NATO.

O tym, że pogoda się zmienia nie trzeba już nikogo przekonywać – dowodów na zmiany klimatyczne w zasadzie nikt już nie podważa, choć można się spierać o ich źródła i przyczyny oraz realny wpływ ludzkich wysiłków na ich powstrzymanie. Ale trzeba próbować, bo nie tylko topnieją lodowce i nie wytrzymuje klimatyzacja. Nawiasem mówiąc: trudno sobie wyobrazić, że świat mógł radzić sobie z upałem przed jej wynalezieniem. Zwykłe wentylatory nic nie dają, bo mielą tylko to samo gorące i lepkie powietrze. Coraz częściej zapotrzebowanie na energię elektryczną przekracza możliwości jej wytwarzania, brakuje też bieżącej wody, albo spada jej ciśnienie, bo na ulicach dla ochłody rozkręca się hydranty.Rosną też rachunki za prąd, co odbija się na gospodarce, bo sprawia, że nadwyżki w budżetach domowych oraz zyski firm są pożerane przez energetycznego polipa. Krótko mówiąc: zamiast kupować więcej towarów, zbieramy na płacenie rachunków.Zmiany klimatyczne oznaczają poważne problemy dla rolnictwa na całym świecie. Dlatego z taką uwagą śledzone są cykle El Nino i La Nina nad Pacyfikiem, powtarzające się zmiany cyklów wiatru i temperatury powierzchni wody na tropikalnych wodach powierzchniowych największego oceanu świata, od których zależy układ pogodowy dla sporej części globu.Kilka lat temu podzieliłem się w tym miejscu spostrzeżeniem, że chicagowski, czy waszyngtoński upał jest inny od europejskiego. Jest w nim jakieś nieokreślone „coś”, co sprawia, że jest paskudniejszy niż to, co dane było mi przeżyć we Włoszech, południowej Francji, Egipcie, Izraelu, czy Brazylii. Co to jest? Trudno powiedzieć. Może coraz mniej dyskretny z każdym dniem zapach psujących się odpadków i odorek z ulicznych studzienek. A może niechciany deszcz skroplonej wody kapiącej na głowy z okiennych klimatyzatorów. W Ameryce nawet temperatury mierzone w Fahrenheitach, a nie Celsjuszach, wyglądają okazalej. 105 stopni F w cieniu prezentuje się bardziej efektownie niż te same 40,5 stopnia C we Włoszech.„W tropiku w ciągu dnia człowiek właściwie nie jest w stanie nic zrobić. Ani fizycznie, ani umysłowo. Pracuje się wyłącznie rano o świcie i wieczorem. Przez długie godziny największych upałów leży się nieruchomo jak jaszczurka, próbując przeżyć do popołudnia, do wieczora. I to jest trudne do wytrzymania” – tłumaczył w jednym z wywiadów król polskiego reportażu Ryszard Kapuściński, który jedną ze swoich książek rozpoczął od prawie poetyckiego opisu walki z gorącym i wilgotnym klimatem. Zmiany pogodowe sprawiają, że te słowa odnoszą się także do strefy umiarkowanej, gdy fale upałów przetaczają się przez USA, czy środkową Europę. Chicagowianie co prawda rzadko doświadczają skutków huraganów, ale silne wiatry i ekstremalne zjawiska pogodowe, takie jak fale upałów są im nieobce.Upał wypiera z głów także wszelką inwencję i kreatywność. Z jednym wyjątkiem – dążymy do perfekcji uprawiając grę polegającą na szybkim przeskakiwaniu z jednego klimatyzowanego pomieszczenia w drugie. Ten zbiorowy wysiłek mózgów pracujących nad tym, jak skrócić do minimum czas pocenia się, a wydłużyć okres przebywania w miłym chłodzie, może budzić podziw, tym bardziej, że ma poniekąd wymiar globalny. Jak najdłużej w klimatyzowanym aucie, jak najkrócej na parkingu. Jak najkrócej na rozgrzanym do granic możliwości peronie, jak najdłużej w pociągu, gdzie jest chłodzenie. Jak najkrócej przemykać się ocienionymi stronami ulic, aby jak najszybciej zdążyć do klimatyzowanych biur. W weekend ratunek dają klimatyzowane galerie i kina.Upały trzeba po prostu jakoś przeczekać z niewesołą świadomością, że z roku na rok będzie to coraz trudniejsze. Innej puenty tego felietonu nie będzie, bo mózg dziennikarza topiącego się w lepkim, wilgotnym upale ma swoje ograniczenia.  Z życzeniami chłodniejszych zefirków w Wietrznym Mieście!

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaWaldemar Komendzinski
ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama