Nowa komedia romantyczna The Last Wide Open, która od piątku, 5 lipca wystawiana jest na scenie American Blues Theater na północy Chicago, mimo anglojęzycznego tytułu ma wiele polskich elementów. Jej głównym bohaterem jest nowy polski imigrant w Chicago, który zakochuje się w amerykańskiej kelnerce w polskiej restauracji. Z odgrywającym rolę Mikołaja Malinowskiego Michaelem Mahlerem i jego sceniczną partnerką (a prywatnie żoną) Darą Cameron na scenie American Blues Theater przekształconej w Jana’s Restaurant rozmawiał Łukasz Dudka.
Łukasz Dudka: The Last Wide Open nie jest nową sztuką, lecz jej wersja zaprezentowana po raz pierwszy 5 lipca w American Blues Theater była światową premierą.
Michael Mahler: Oryginalna sztuka, napisana przez Audrey Cefaly, opowiada o imigrancie i kelnerce, którzy zakochują i odkochują się w sobie w różnych wersjach życia. Kiedy po raz pierwszy przeczytaliśmy tę sztukę, pomyśleliśmy, że byłaby świetna w American Blues Theater. Zapytaliśmy Audrey, czy można zamienić włoskiego imigranta na polskiego i zrobić z tego prawdziwie chicagowską produkcję. Była na to bardzo otwarta. Sprowadziła Kathy Müller, która jest córką polskich imigrantów, aby zaadaptować sztukę na polskie realia i uczynić ją jak najbardziej autentyczną. A więc faktycznie, ta wersja jest zupełnie nowa.
Co zmieniło się oprócz imienia głównego bohatera?
Dara Cameron: Adaptacja tchnęła zupełnie nowego ducha do tej sztuki. Akcja toczy się w polskiej, rodzinnej restauracji – Jana’s Restaurant.
MM: Twórcy sztuki bardzo się starali, aby zachować autentyczność doświadczeń i języka bohatera. W miejsce włoskich wtrącane są polskie słowa. Gram trzy wersje polskiego imigranta, Mikołaja Malinowskiego: dwa dni po przyjeździe do Chicago, 15 lat od przyjazdu i gdzieś pośrodku.
Historia toczy się więc na trzech odrębnych osiach czasowych.
DC: To jest dość nietypowe. Nazywamy to wieloświatem (ang. multiverse). Oglądamy historię, która dzieje się w tym samym dniu, ale w trzech różnych wersjach życia bohatera. Przez to możemy zobaczyć, jak okoliczności i decyzje, które podejmujemy, mogą zmienić trajektorię naszego życia, związków i interakcji. To może wydawać się trudne, ale w rzeczywistości jest naturalne i intuicyjne. Poza tym kto nie lubi historii miłosnych?
Jak opisalibyście głównych bohaterów, Mikołaja i Linę?
DC, MM: Mikołaj jest beznadziejnym romantykiem, który nigdy nie traci nadziei. Lina jest bardzo praktyczna, ale z poczuciem humoru. Jest nieco fantazyjna, trochę roztrzepana. Ma w sobie głębię uczuć, troszczy się o ludzi. W głębi serca również wierzy w miłość, ale w przeszłości została zraniona tyle razy, że tworzy wokół siebie barierę ochronną, którą właśnie próbujemy przełamać w tej sztuce.
Michael, jesteś też dyrektorem muzycznym w tej sztuce. Czy śpiewasz po polsku?
MM: W sztuce śpiewam piosenki wspólnie z Darą, niestety nie po polsku.
DC: Michael gra na gitarze, ja brzdękam na pianinie, a całość jest bardzo intymna.
Wchodząc do teatru widzowie mogą być zaskoczeni. Normalnie spodziewamy się sceny i rzędu krzeseł na widowni.
DC: Przestrzeń została w całości przekształcona w polską restaurację. Wchodzisz i jesteś w Jana’s Restaurant. Siedzisz przy stoliku nakrytym obrusem, jest na nim świeczka, masz przed sobą menu. Aktorzy są w przestrzeni widza, a widz jest w przestrzeni aktorów. Wchodzimy w interakcję z publicznością. Mamy nawet zapach gotującego się bigosu! Jana’s to tak naprawdę czwarty bohater tego spektaklu.
Restauracja rzeczywiście jest autentyczna. W menu widzę golonkę, pierogi i inne polskie specjały.
DC: Nasza rekwizytorka była niesamowita. Zrobiła duży research, odwiedziła wiele polskich restauracji. Na ścianach wiszą nawet zdjęcia rodziny polskich sióstr, które brały udział w produkcji, Kathy Müller i Matildy Szydagis. Brakuje tylko telewizora.
Jak radzicie sobie z nieprzewidywalnością interakcji z publicznością?
MM: Na początku witamy widzów jako część spektaklu i wyjaśniamy jego trójwymiarowość. Pod koniec wszystko się gmatwa i potrzebujemy pomocy widzów, aby zakończyć przedstawienie. Mamy już doświadczenie ze spektaklu It’s a Wonderful Life, które również angażuje publiczność.
DC: Interakcja z publicznością to świetna zabawa. Bardzo pomaga, jeśli widownia chce brać w niej udział. W tym przypadku immersja jest delikatna. Ale osoby, które nie chcą być częścią akcji, mogą wybrać miejsce z tyłu (śmiech).
Michael, Czytelnicy by mi nie wybaczyli, gdybym nie przetestował Twojego języka polskiego. Co potrafisz powiedzieć?
MM: Mogę powiedzieć na przykład „No kurrr…a!” (śmiech)
Twoją trenerką dialektu była Matilda Szydagis, jedna z polskich sióstr, które brały udział w produkcji.
MM: Matilda była cudowna. Spotykaliśmy się co tydzień na Zoomie i uczyła mnie wymowy polskich słów i różnych wersji akcentu do różnych części spektaklu. Mam nadzieję, że jest ze mnie dumna!
Sztuka ma trzy początki i trzy zakończenia. Ile jest szczęśliwych?
DC: Trzeba przekonać się samemu oglądając sztukę! Myślę, że widzowie wyjdą zadowoleni. To nie jest przygnębiająca sztuka. Podnosi na duchu, jest przyjemna i wesoła.
MM: Ma też piękne przesłanie, które dotyczy znajdowania wspólnego mianownika mimo różnic i ograniczeń, i poszukiwania miłości i bliskości w tym szalonym świecie.
Na co dzień jesteście małżeństwem. Czy bycie parą w prawdziwym życiu pomaga czy utrudnia wspólne granie?
DC: Fajnie jest chodzić razem do pracy – nie każdy może spędzać czas ze swoim partnerem w środowisku zawodowym. Uwielbiam pracować z Mikiem i co wieczór zakochiwać się w nim na nowo. Ćwiczenie ról jest łatwiejsze, gdy sceniczny partner siedzi obok ciebie w samochodzie. Oczywiście musimy wtedy zostawić na boku rozmowy o zakupach czy naszym 6-letnim synu. Graliśmy już wcześniej razem, ale to było dawno temu, kiedy byliśmy młodzi i mniej wykończeni (śmiech).
MM: To wielki przywilej pracować na co dzień z moją ulubioną aktorką. Pójście razem do domu po pracy to dodatkowy bonus.
Opowiedzcie o swoich karierach zawodowych.
MM: Studiowaliśmy teatr na Northwestern University i tak zaczęła się nasza kariera w Chicago. Z American Blues Theater Chicago jesteśmy związani od ponad dekady. Chicagowska scena teatralna jest jak rodzina, która się wspiera, a nie przedziera pazurami, aby dostać pracę.
DC: W Chicago jest dość pracy dla aktorów. Można tu żyć, robiąc to, co się lubi. Mike jest również kompozytorem i autorem tekstów muzycznych i czasami mamy projekty w Nowym Jorku, ale Chicago zawsze będzie naszym domem.
Nowa siedziba American Blues Theater, w której rozmawiamy, jest niesamowita.
DC: Ten obiekt to spełnienie marzeń. Przez około 25 lat byliśmy teatrem wędrownym, goszczącym na różnych scenach w całym mieście. Nasza dyrektor artystyczna Wendy Whiteside zawsze mówiła: „Zrobię to!”. I zrobiła! Wśród hojnych darczyńców mamy prawdziwe anioły, które zawsze wierzyły w naszą misję opowiadania amerykańskich historii. Na ten teatr złożyło się dużo pracy i wielkich marzeń. Minionej zimy graliśmy, kiedy jeszcze farba schła na ścianach. Dziś mamy wygodne siedzenia z uchwytami na kubki, dwie sceny, dobry parking, a lokalna społeczność jest bardzo przyjazna.
Pozostaje tylko zaprosić naszych Czytelników na The Last Wide Open.
DC, MM: Koniecznie odwiedźcie nas tego lata. Chcemy usiąść z Wami w Jana’s Restaurant, podać Wam kiełbasę, porozmawiać o pierogach i opowiedzieć Wam naszą historię. Jesteśmy bardzo dumni z tej sztuki i wiemy, że Wy też ją pokochacie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Łukasz Dudka
Opracowała: Joanna Marszałek
Dara Cameron – aktorka, kelnerka Lina w najnowszej produkcji American Blues Theater – The Last Wide Open. Na deskach American Blues grała również m.in. w It’s a Wonderful Life: Live in Chicago! (nominacja do Jeff Award), The Spitfire Grill (nominacja do Jeff Award) i Little Shop of Horrors. Absolwentka Northwestern University. Mieszka w Oak Park na bliskich zachodnich przedmieściach Chicago, gdzie z mężem aktorem Michaelem Mahlerem wychowuje 6-letniego syna Ezrę.
Michael Mahler – aktor, kompozytor i autor piosenek. Polski imigrant Mikołaj w najnowszej produkcji American Blues Theater – The Last Wide Open. Z American Blues związany od ponad 10 lat. Grał tam również m.in. w It’s a Wonderful Life: Live in Chicago! (nominacja do Jeff Award), Buddy – The Buddy Holly Story (Jeff Award za najlepszą reżyserię muzyczną). Współautor piosenek m.in. do filmu Netflixa My Little Pony: A New Generation. Mąż aktorki Dary Cameron.
Zdjęcia: Jenn Udoni