Kameralny spektakl poświęcony filmowej gwieździe minionej epoki Marlenie Dietrich wypełnił salę w Art Kafe Gallery po brzegi. To doskonały dowód na to, że wszystko może przeminąć, ale pamięć i legenda po tych najwspanialszych pozostaje na zawsze. Mariola Łabno-Flaumenhaft oczarowała widzów kunsztem aktorskim, talentem wokalnym i osobistym wdziękiem.
Spektakl „Marlene Dietrich. Der Blaue Engel” stworzył nieżyjący już Jan Szurmiej dla rzeszowskiej aktorki teatralnej Marioli Łabno-Flaumenhaft. Nie jest to adoracja ikony kina i sceny, a próba przedstawienia Marlene takiej, jaką była. To krótkie migawki wyrwane z kontekstu i z różnych okresów jej życia artystycznego – od młodości aż po ostatni koncert w Sydney w 1975 roku. Ten sposób budowy widowska daje pretekst do przedstawiania piosenek wielkiej światowej artystki. W niedzielne popołudnie 23 czerwca aktorka wcielająca się w legendę kina bardzo szybko nawiązała nić porozumienia z publicznością, czarując talentem wokalnym i osobistym wdziękiem.
Podczas recitalu w Art Gallery Kafe publiczność usłyszała piosenki Marleny Dietrich w doskonałym wykonaniu Marioli Łabno-Flaumenhaft. Od tych największych przebojów, takich jak: „Boska Lola”, czy „Błękitny Anioł”, które uczyniły z niej z dnia na dzień gwiazdę, po „Lili Marlen”, „Moon River”, poświęconej Ernestowi Hemingwayowi, „Świat w kolorach” z repertuaru Edith Piaf, czy „Nie opuszczaj mnie” z repertuaru Jacques’a Brela. Nie zabrakło oczywiście utworu, który Marlene wykonywała na wszystkich scenach świata: „Muter hast du mir vergeben” do melodii Czesława Niemena „Czy mnie jeszcze pamiętasz?”. Podczas tournée w Polsce w 1964 roku tak bardzo zafascynowała się utworem polskiego wspaniałego muzyka, że poprosiła go o prawa autorskie do melodii. Zaskoczony piosenkarz ochoczo się zgodził. Piękne i poruszające okazało się też wykonanie przez Mariolę Łabno-Flaumenhaft „Nie opuszczaj mnie”, które w tym przypadku nawiązywało do krótkiej znajomości Marlene Dietrich i Zbyszka Cybulskiego, którym była oczarowana, a film „Popiół i diament”, w reżyserii Andrzeja Wajdy, uważała za arcydzieło.
Rzeszowska aktorka przypomniała także epizod ze znajomości Marleny Dietrich z Edith Piaf. Połączyła je pasja do śpiewu i muzyki. Wszystko inne je różniło. Edith była dzieckiem ulicy, spontaniczna, nieprzewidywalna, twardo stąpała po ziemi, Marlene natomiast była damą z wysokiej klasy społecznej, córką byłego wojskowego. Podsumowując ten okres życia Marlene, Mariola Łabno-Flaumenhaft przypomniała przebój Edith Piaf „Świat w kolorach”.
Ponad godzinny spektakl przybliżył także czasy wojenne, kiedy to Marlene Dietrich, zdeklarowana antynazistka, śpiewała swoje piosenki dla żołnierzy amerykańskich na frontach II wojny światowej. Wykonywane przez Dietrich: „Lili Marleen” i „Where Have All the Flowers Gone” także znalazły się w niedzielnym spektaklu. Świetne polskie przekłady tekstów piosenek to zasługa Wojciecha Młynarskiego.
Owacja na stojaco po zakończeniu występu Marioli Łabno-Flaumenhaft świadczy nie tylko o kunszcie aktorki, ale także o zrozumieniu przesłania. Ludzie żyją i odchodzą, pozostają po nich przez chwilę co najwyżej ulotne wspomnienia. Po największych tego świata i gwiazdach formatu Marleny pozostaje dużo więcej – Legenda.
Tekst i zdjęcia: Artur Partyka[email protected]