Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 00:17
Reklama KD Market

Między otwartością a izolacjonizmem

Między otwartością a izolacjonizmem

Statua Wolności, na której umieszczono fragment z sonetu Emmy Lazarus: „Give me your tired, your poor, your huddled masses yearning to breathe free”, musiała zaczerwienić się ze wstydu. Coś się musiało w Ameryce zmienić, jeśli większość wyborców opowiada się za masowymi deportacjami nieudokumentowanych cudzoziemców z USA. Ale czy rzeczywiście?

Aż 62 procent zarejestrowanych wyborców poparłoby rządowy program deportowania wszystkich cudzoziemców przebywających nielegalnie w USA. Co jeszcze bardziej zaskakujące, taką opcję poparła nawet większość (53 proc.) Latynosów, a więc najczęściej ziomków lub potomków ziomków nieudokumentowanych imigrantów. I nie było to badanie wykonane na zlecenie niszowych mediów przez jakąś małą wywiadownię. Sondaż zamówiła na początku czerwca mainstreamowa telewizja CBS, a wykonawcą był globalna firma YouGov. Nie ma więc żadnych powodów, aby te wyniki kwestionować, choć rzeczywiście mogą szokować.Dziennikarka CBS Margaret Brennan wyglądała na bardzo poruszoną, gdy w minioną niedzielę prezentowała na antenie wyniki sondażu. I trudno się dziwić. W przeszłości amerykańska opinia publiczna zwykle z sympatią odnosiła się do niektórych grup imigrantów bez ważnego statusu. Większość badanych konsekwentnie wspierała np. pomysły legalizacji Dreamersów, czyli osób, które wwieziono do USA jako małe dzieci. Pozytywnie oceniano także propozycje tworzenia ścieżek do obywatelstwa dla nieudokumentowanych, przebywających w USA od dłuższego czasu, oczywiście pod warunkiem sprawdzenia ich niekaralności. Sympatie oczywiście różniły się w zależności od poglądów politycznych wyborców – „amnestyjne” programy popierali dużo częściej Demokraci niż Republikanie. Tym niemniej większość sondaży wskazywała, że wyborcy uznawali prawo nieudokumentowanych pechowców do realizacji własnego Snu o Ameryce, o ile nie będą oni stanowić zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego. Teraz jednak większość badanych opowiada się za deportowaniem wszystkich osób bez ważnego statusu – niezależnie kosztów takiej operacji: bezpośrednich wydatków na przetrzymywanie i odsyłanie cudzoziemców, czy pośrednich skutków ekonomicznych i humanitarnych (rozdzielanie rodzin). Sondaż CBS/YouGov wskazuje, jak głęboko udało się upolitycznić, czy wręcz zideologizować debatę o imigracji w duchu forsowanego przez obóz poprzedniego prezydenta neoizolacjonizmu. Wahadło wyborów Amerykanów między postawą otwartości na innych, a zamykaniem drzwi do własnego zamkniętego świata, wyraźnie przesunęło się w tę drugą stronę.Ktoś mógłby powiedzieć, że przegrała ta prawdziwa, otwarta Ameryka. Problem w tym, że także izolacjonizm jest częścią amerykańskiego DNA, a historię USA można postrzegać jako „falowanie” otwartości i chęci odgradzania się od reszty świata. Mit założycielski nowo tworzonego państwa opierał się na nastrojach antyeuropejskich, skąd zresztą pochodziła ogromna większość mieszkańców 13 kolonii. Wyartykułowana niemal dokładnie 200 lat temu przez prezydenta Jamesa Monroe doktryna zakładała świadome nieuczestnictwo w sojuszach i wojnach, które nie dotyczyły bezpośrednio USA. W 1823 roku ta koncepcja polityczna miała jeszcze swój kolonialny podtekst – Stany Zjednoczone dążyły do ograniczenia wpływów krajów europejskich na zachodniej półkuli, a obie Ameryki miały znaleźć się w strefie wpływów Waszyngtonu. USA odeszły od tej polityki podczas I wojny światowej, wspierając państwa Ententy, ale już kilka lat później Kongres zablokował przystąpienie Stanów Zjednoczonych do Ligi Narodów. Te zewnętrzne przejawy izolacjonizmu były odzwierciedleniem głębszego kierunku myślenia, wskazującego na pożytki wynikające z braku zaangażowania i zamykania się w kręgu własnych problemów. W tym kontekście niechęć do imigrantów można traktować jako populistyczny odprysk tej postawy.Stany Zjednoczone bez wątpienia stoją przed problemem nadmiaru zobowiązań wobec reszty świata i muszą uporać się z własnym kryzysem granicznym. W tych okolicznościach poszukiwanie złotego środka między otwartością a izolacjonizmem nie będzie łatwe. Wiele zależeć będzie od tego, którą z opcji poprą wyborcy w listopadowych wyborach, choć z pewnością ich decyzja nie zamknie dyskursu, ani w kwestiach polityki imigracyjnej, ani – w szerszym kontekście – kierunku, w jakim podąży Ameryka.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama