Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 00:17
Reklama KD Market

Moje książki / My Books

Moje książki / My Books

Dzisiaj rano czytałem artykuł o dziesięciu rzeczach, które lubią kolekcjonować faceci. To była interesująca lista, ponieważ – w większości – zawierała rzeczy, o których kolekcjonowaniu nigdy nie myślałem. Oto ona: karty sportowe, monety, narzędzia, noże, znaczki, alkohol, miniaturowe samochody, figurki (jak ikony POP czy znani bohaterowie akcji), zegarki i płyty winylowe.Zbierałem niektóre z tych rzeczy przez krótki okres czasu w moim życiu. Kiedy byłem dzieckiem w latach 50., to przez jedno lato zbierałem baseballowe karty sportowe. Przez chwilę kolekcjonowałem też jednocentówki. Próbowałem zdobyć po jednym egzemplarzu każdej centówki wybitej w latach 1900-1962. Odniosłem niezły sukces. Myślę, że udało mi się namierzyć około 99 centówek z puli 150 różnych, które zostały wybite w Stanach Zjednoczonych w tych latach. Nie wiem co stało się z moimi kartami baseballowymi i centówkami. Prawdopodobnie moja mama wymiotła je z domu razem z masą innych rzeczy, które naznosiłem.Ale to, co naprawdę kocham kolekcjonować, to książki! W tym roku skończę 76 lat i prawdopodobnie kolekcjonuję książki od 69 lat. Ciągle mam komiksy, które kupiłem w 1957 roku w sklepie Mandela na skrzyżowaniu ulic Potomac i Washtenam. I to nie są jedyne książki, które nadal mam.Jako nastolatek oszalałem na punkcie powieści science-fiction i co kilka dni czytałem książkę science-fiction, a nieco później stałem się szalonym fanem czarnych kryminałów takich autorów, jak Mickey Spillane i Ross Macdonald, a później stałem się szalonym fanem beatników, jak Kerouac, William S. Borroughs i Allen Ginsberg; i wtedy stałem się szalonym fanem pisarzy postmodernistycznych, jak Thomas Pynchon i John Bart, a potem zostałem największym fanem polskich pisarzy – Miłosza, Sienkiewicza, Szymborskiej i Isaaca Bashevis Singera i wielu innych.I nie tylko czytałem tych autorów, ja kolekcjonowałem ich książki!W pewnym momencie miałem ponad 4 tysiące książek.Niektóre z tych książek ciągnę ze sobą od prawie 70 lat. Nadal mam książki, które kupiłem jako nastolatek i dwudziestokilkulatek na pchlim targu na Maxwell Street, w obskurnych księgarniach, które dziś tu były, a jutro już nie; w podupadłych antykwariatach w Chicago, które prowadzili upadli rabini albo zwolnieni z uniwersytetów profesorowie.Odkąd wyjechałem z Chicago w 1975 roku na studia podyplomowe w Indianie, ciągnąłem te książki ze sobą do 20 różnych mieszkań i domów, w których mieszkałem ja i moja żona Linda. Ciągałem te książki z Chicago do Lafayette w Indianie, do Normal w Illinois, do Charleston w Illinois, do Mobile w Alabamie, do Peorii w Illinois, a następnie do Charleston w Illinois, a stamtąd do Bowling Green w Kentucky, do Valdosta w Georgii, do Danville w Virginii i ostatecznie do Lynchburga w Virginii.Powiem tak – przeprowadzka tych książek nie była łatwa. Kiedy przeprowadzaliśmy się z Mobile do Peorii, to zdecydowaliśmy, że taniej będzie wysłać te książki jako paczki pocztą, niż wynająć ciężarówkę U-Haul, w której zmieszczą się 133 kartony z książkami. To było w latach 80. i wysłanie paczki z książkami kosztowało 1,5 dolara.W pewnym momencie, tuż przed przeprowadzką do Bowling Green w stanie Kentucky, gdzie moja żona Linda dostała pracę jako dyrektor programu dla pisarzy na Uniwersytecie Western Kentucky, namówiła mnie, żebym zaczął zmniejszać rozmiar mojego księgozbioru.Nienawidziłem tego robić, ale i tak to zrobiłem. Przynajmniej trochę.A co zrobiłem z książkami?Sporo rozdałem swoim studentom. Co dwa lub trzy dni wypełniałem kilka pudeł książkami, których, jak sądziłem, nigdy więcej nie przeczytam ani nie będę potrzebować i umieszczałem je za drzwiami biura. Następnego dnia pudełka były puste. Oddawałem też do mojej biblioteki uniwersyteckiej pudła z książkami polskich pisarzy oraz gromadzone przez lata czasopisma akademickie. W pewnym momencie sprzedawałem nawet niektóre rzadsze książki na Amazonie i Ebayu.Mimo wszystko ciągle mam dziś zbyt wiele książek, wystarczająco by wypełnić osiem wysokich na 6 stóp regałów. Zmniejszyłem ilość ze 133 pudeł do około 30.Książki, które pozostawiłem to przeważnie te, które znaczą dla mnie najwięcej, książki autorów, którzy odzwierciedlili to, kim byłem i ukształtowali to, kim się stałem. Codziennie przechodzę obok tych książek, zatrzymuję się, siadam w bibliotece i czytam rozdział, albo dwa jednej z książek, która mnie ukształtowała. I pamiętam, jak ważne są dla mnie te książki i zastanawiam się co się z nimi stanie, kiedy mnie zabraknie.Wiem, że moja żona, córka i wnuczka wiedzą, ile te książki dla mnie znaczą, ale wiem też, że nie zatrzymają ich i nie będą ich pielęgnować tylko dlatego, że tak bardzo mnie ukształtowały przez te wszystkie lata. Prawdopodobnie żona, córka i wnuczka zatrzymają sobie po jednej, lub dwie, ale reszta pójdzie tam, gdzie chodzą stare książki.Do bibliotek, na wyprzedaże garażowe i do sklepu z używanymi rzeczami.


My Books

I saw an article this morning about the ten things that guys like to collect. It was an interesting list because – for the most part – it was stuff I never considered collecting. Here’s the list: Sports cards, coins, tools, knives, stamps, alcohol, car miniatures, figurines (stuff like action figures and pop icons), watches, and vinyl records.Some of these things I did collect for short periods in my life. When I was a kid back in the 50s, I collected baseball cards one summer. I also collected pennies for a while. I tried to get one example of every penny minted between 1900 and 1962. I was pretty successful. I think I tracked down about 99 of the 150 different pennies minted in the US during those years. I don’t know what happened to my baseball cards and the pennies. Probably my mom swept them out of the house with a lot of the other stuff I dragged in.What I really love collecting are books! I’m 76 this year, and I’ve probably been collecting books for 69 years. I’ve still got comic books I bought at Mandel’s soda shop and toy store on the corner of Potomac and Washtenaw back in 1957. And those aren’t the only books I’ve still got.In my early teens, I became a crazy fan of science fiction novels, reading a sci fi book every couple of days, and then a little later I became a crazy fan of hard-boiled detective novels by writers like Mickey Spillane and Ross Macdonald, and then I became a crazier fan of the Beat writers like Kerouac and William S. Burroughs and Allen Ginsberg, and then I became a crazy fan of crazy postmodern novelists like Thomas Pynchon and John Barth, and then I became the biggest fan of great Polish writers like Milosz and Sienkiewicz and Szymborska and Isaac Bashevis Singer and so many others.I not only read these authors I collected their books!At one point, I had more than 4,000 books.Some of these books I’ve been hauling around for almost 70 years. I’ve still got books I bought in my teens and twenties at the Maxwell Street flea market, at dumpy book stores that were here today and gone tomorrow, at down and out second-hand stores in Chicago run by failed rabbis and fired university professors.Since I left Chicago in 1975 to go to graduate school in Indiana, I’ve hauled these books to 20 different apartments and houses my wife Linda and I have lived in. I’ve hauled the books from Chicago to Lafayette, Indiana, to Normal, Illinois, to Charleston, Illinois, to Mobile, Alabama, to Peoria, Illinois, then back to Charleston, Illinois, and from there to Bowling Green, Kentucky, to Valdosta, Georgia to Danville, Virginia, and finally to Lynchburg, Virginia.Let me tell you, moving these books wasn’t ever easy. One time when we moved from Mobile to Peoria we decided it was cheaper to mail the boxes of books rather than to rent a U-Haul truck that the 133 boxes of book would fit in. This was back in the late 1980s and shipping a box of books cost about a buck fifty.At one point, just before we moved to Bowling Green, Kentucky, where my wife Linda got a job as the director of the writing program at Western Kentucky University, she persuaded me to start downsizing my collection of books.I hated to do it, but I did it anyway. At least a little.And what did I do with the books?I gave a lot of my books to my students. Every two or three days, I would fill a couple of boxes with books that I figured I would never read or need again, and I placed the books outside my office door. By the next day, the boxes were empty. I also gave boxes and boxes of the books by Polish writers along with the academic journals I had collected over the years to my university library. At one point, I even sold some of the rarer books on Amazon and Ebay.Despite all of this, I still have too many books today, enough to fill 8, 6-foot tall bookcases. I’ve dropped from 133 boxes of books down to about 30.Mostly, the books I have left are the ones that meant the most to me, the books by authors who reflected who I was and shaped who I have become. And I walk past these books every day, and I stop and sit in the room the bookcases are in, and I read a chapter or two from one of the books that have shaped me and remember how important these books are to me, and I wonder what will happen to them when I’m gone.I know my wife and my daughter and granddaughter know how much these books mean to me, but I also know keeping them and cherishing them because of how they shaped me so many years ago isn’t going to happen. Perhaps my wife and my daughter and granddaughter will each take a book or two, but the rest will go where old books go.To libraries or garage sales or Goodwill industries.

John Guzlowski

amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.-John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama