Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 19:44
Reklama KD Market

Fałszywy wnuk cesarza

Fałszywy wnuk cesarza
Książę Wilhelm (pierwszy z prawej) z ojcem i dziadkiem (fot. Wikipedia)

Wiele osób chciałoby być kimś innym. Pochodzić z lepszych rodzin, być bogatszymi, mieć większe znaczenie wśród ludzi. Z takich pragnień wywodzi się dziwna kategoria oszustów, którzy właściwie nie chcą nikomu zrobić krzywdy. Pragną tylko uchodzić za kogoś innego, lepszego, aby choć na krótko zabłysnąć. Do słynnych tego rodzaju postaci należał Harry Domela. Z powodzeniem udawał księcia pruskiego Wilhelma Friedricha Hohenzollerna, wnuka ostatniego cesarza niemieckiego Wilhelma II...

Dziwna rewolucja

Prawdziwy wnuk cesarza urodził się w Poczdamie w 1906 roku. Nie wiadomo, jakie miał marzenia i czy w ogóle je miał. Jeśli, to były one natychmiast realizowane. Na dziesiąte urodziny otrzymał stopień porucznika gwardii cesarskiej. Mógł bawić się w prawdziwe, żywe wojsko.

Dwa lata po jego nominacji na oficera w Niemczech wybuchła rewolucja żołniersko-robotnicza. Cesarz Wilhelm II został zmuszony do abdykacji i wyjechał do Holandii. Szczęśliwie dla Niemców ta rewolucja nie przyniosła takich skutków jak rewolucja bolszewicka w Rosji. A niewiele brakowało.

Choć monarchia niemiecka została zniesiona, w życiu codziennym młodego Wilhelma, który pozostał w Poczdamie, nie zaszły większe zmiany. Majątek i pałace pozostały w rodzinie. Zaczął studiować prawo. Bawił się dobrze. Auta, kobiety, pojedynki, w których nie został choćby draśnięty.

Głowa pełna marzeń

Późniejszy fałszywy wnuk cesarza Wilhelma urodził się w niemieckiej rodzinie w Kurlandii na Łotwie, będącej wówczas częścią imperium rosyjskiego. Był rok starszy od prawdziwego wnuka cesarza. Harry (po łotewsku Harijs) Domela wcześnie utracił ojca, który był młynarzem. W czasie I wojny światowej w ogóle stracił kontakt z rodziną.

Przemieszkiwał w sierocińcach. Ciągnęło go do wojska. Ukrywając młody wiek, brał udział w szturmie Rygi. Za to został deportowany do Niemiec, gdzie z kolei brał udział w tłumieniu robotniczego powstania przez jednostki Freikorpsu. Do Reichswehry go nie przyjęli ze względu na młody wiek. Zaczął żyć na ulicy. Utrzymywał się z kradzieży, oszustw i płatnych spotkań z homoseksualistami.

Domela, inaczej niż wnuk cesarza, miał głowę pełną marzeń. Przede wszystkim nie być tym, kim jest. Choć nie był ot takim zwykłym ulicznikiem. Nie zdobył wprawdzie żadnego wykształcenia, ale potrafił biegle pisać, znakomicie rysować, opowiadać ciekawe historie. Mimo to przez dziesięć lat tułał się po ulicach Berlina. Noce spędzał w schroniskach dla bezdomnych lub w poczekalniach dworcowych, skąd był często wyganiany przez policjantów.

Czytał gazety porzucone na ulicach. Zwłaszcza te strony, na których opisywano życie ludzi z wyższych sfer. I zawładnęła nim pokusa, aby stać się jednym z nich, a przynajmniej uchodzić za takiego w oczach innych.

Nie wiadomo jak długo, i czy w ogóle, Domela mógłby z powodzeniem wcielać się w różnych arystokratów, gdyby nie to, że już podczas pierwszej próby oszustwa został uznany za księcia Wilhelma Friedricha, wnuka cesarza. Ale Domela dobrze przygotował się do nowej roli. Musiał mieć duże zdolności aktorskie, bo dobrze wyćwiczył książęce maniery. Poza tym, pomimo życia na ulicy, miał dobrą aparycję i żołnierski chód. Gorzej było z jego ubraniami, nie były najwyższej jakości.

Hohenzollern w Erfurcie

Jesienią 1926 roku zameldował się w hotelu Erfurter Hof w Erfurcie pod nazwiskiem barona von Korfa. Erfurter Hof był najdroższym hotelem w mieście, takim, gdzie się zatrzymują bogaci. Ze swojego pokoju Domela zamówił rozmowę telefoniczną z księciem Ludwikiem Ferdynandem, synem zdetronizowanego cesarza. Księcia nie było w swoim pałacu, o czym poinformował lokaj.

Wiadomość, że nowy gość hotelu dzwonił do tak znamienitej osoby, telefonistki przekazały dyrektorowi hotelu. Wówczas dyrektor skojarzył, że von Korf jest uderzająco podobny do wnuka cesarza Wilhelma. Nie było to prawdą. Dyrektor zobaczył to, co chciał zobaczyć. Gościć Hohenzollerna to był wielki splendor dla hotelu.

Tym fragmentem życia oszusta zainteresowała się para dziennikarzy: Teresa Kowal i Przemysław Słowiński. Napisali w swojej książce, że Domela, zapytany przez dyrektora hotelu, nie przyznał się, iż jest Wilhelmem, wnukiem cesarza. Jego zaprzeczenie zostało przyjęte ze znaczącym uśmiechem, po czym dyrektor zdecydowanie oświadczył, że nie przyjmie od Domeli żadnych pieniędzy za pobyt w hotelu. Nowy gość, trochę zażenowany, ostatecznie przystał na ten warunek. Tu wyszło na jaw dobre aktorstwo Domeli.

Jego Książęca Mość

Wieści o niezwykłym gościu w Erfurcie błyskawicznie rozeszły się po okolicy. Domelę przyjmowano po królewsku w pobliskich miastach. Jego nazwisko, jako księcia Wilhelma Friedricha, zaczęło pojawiać się w gazetach. Postarał się o to dyrektor hotelu. Jednak nie wszystkim spodobało się takie honorowanie członka zdetronizowanej rodziny cesarskiej. W końcu monarchia skończyła się w Niemczech, teraz była republika.

Kiedy tego rodzaju głosy dotarły do Domeli, on zdobył się na coś bardzo bezczelnego, biorąc pod uwagę jego sytuację. Udał się do dowódcy miejscowego garnizonu i zażądał, aby gazety przestały o nim pisać, ponieważ przyjechał do Erfurtu jako osoba prywatna. Jednak nie dało się uciszyć wszystkich pismaków.

Harry Domela przez prawie rok uchodził za wnuka cesarza. Dziwne, że prawdziwy wnuk nie zainteresował się wcześniej swoim sobowtórem. W Weimarze fałszywego wnuka gościły grube ryby i zabawiały go na własny koszt. Ale Domela nigdy nie prosił o pieniądze i nie dostawał ich od nikogo. Wiedział, że przyjęcie jakichkolwiek pieniędzy przez Hohenzollerna od razu wzbudziłoby wielkie podejrzenie.

Burmistrz Gothy w Turyngii tytułował go „Wasza Książęca Mość”, zapraszał na polowania, do opery i na prywatne przyjęcia. Oficerowie przedstawiali się Domeli, stając na baczność i trzaskając obcasami. Ośmielony tym wszystkim Domela posunął się nawet do tego, że na kilka dni zatrzymał się w „swojej” rezydencji na zamku koło Eisenach. Dopiero tam obsługa zamku zaczęła się domyślać, że coś jest nie tak z wnukiem cesarza.

Gwiazda mediów

W końcu sam Domela uznał, że jego mistyfikacja zaszła za daleko i w każdej chwili może wyjść na jaw. Poza tym zorientował się, że kręcą się wokół niego tajniacy policyjni. I z dnia na dzień wyjechał z gościnnego hotelu w Erfurcie. Postanowił wstąpić do Legii Cudzoziemskiej, gdzie nikt by go nie znalazł. Ale w drodze do Francji przeczytał gazety, które donosiły o policyjnym śledztwie wszczętym przeciwko niemu.

Został aresztowany w pociągu przy granicy francuskiej. I dopiero wtedy stał się naprawdę sławny. Gazety rozpisywały się o tym, jak fałszywy Hohenzollern wyprowadził w pole i ośmieszył twardogłowych monarchistów. Przez kilka miesięcy nazwisko Domeli pojawiało się w nagłówkach wszystkich gazet.

W areszcie spędził siedem miesięcy. Wykorzystał ten czas na napisanie książki Fałszywy książę. Opisał w niej swą niezwykłą przygodę. Książka rozeszła się w ogromnym nakładzie. Została też przetłumaczona na kilka języków. Później na jej podstawie powstał film. Domela stał się pierwszą niemiecką gwiazdą mediów. Występował także w teatrach i rewiach jako aktor. Już wcześniej udowodnił, że jest dobrym aktorem.

Po dojściu Hitlera do władzy w 1933 roku w Niemczech nastały groźne czasy dla homoseksualistów. Domela pomieszkiwał w kilku europejskich krajach. Następnie wyjechał do Ameryki Południowej. Ostatni raz był widziany w Wenezueli w 1978 roku.

Na koniec warto zacytować informację, którą przekazało dwoje wspomnianych wcześniej polskich dziennikarzy: „W latach pięćdziesiątych sędziwa księżna Cecylia, matka prawdziwego Wilhelma, wnuka cesarza, wspominała wizytę, którą złożył jej Domela wczesną jesienią 1927 roku po wyjściu z więzienia. – Nie mogłam go po prostu odprawić – powiedziała księżna. – Nie zrobił nam przecież nic złego. Gdy następca tronu i ja usłyszeliśmy o jego wyczynach, dostaliśmy konwulsji ze śmiechu. Zaprosiłam go na herbatę. Był czarującym młodym człowiekiem o doskonałych manierach. Powiedział, że nie zaznałby spokoju, gdyby nie poznał swojej »mamy«. Bawiliśmy się wspaniale, ale do tej pory jednej rzeczy nie pojmuję, jak ktokolwiek mógł go wziąć za Wilhelma”.

Ryszard Sadaj

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama