Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 23:53
Reklama KD Market

Mroczne sekrety

Mroczne sekrety
(fot. AdobeStock)

Circeville było uroczym miasteczkiem w stanie Ohio aż do połowy lat siedemdziesiątych XX wieku. Potem życie tu zamieniło się w piekło. Wszystko z powodu setek anonimowych listów, które zaczęły pojawiać się w skrzynkach pocztowych jego mieszkańców. Ktoś wyjawiał w nich ze szczegółami wstydliwe tajemnice lokalnej społeczności. „Pisarz”, jak nazwano anonimowego autora, wydawał się znać każdy mroczny sekret Circeville. Szantażował, straszył a nawet groził śmiercią…

Złap ich i zabij

W ciągu niemal 20 lat właściciele lokalnych firm, dyrektorzy tutejszych szkół i urzędnicy ratusza otrzymali w sumie ponad tysiąc listów z pogróżkami. Pierwszy anonimowy list trafił w 1976 roku do Mary Gillispie, kierowcy szkolnego autobusu. List napisany był koślawymi drukowanymi literami, nie miał adresu zwrotnego, a znaczek sugerował, że wysłano go z pobliskiego Columbus. „Pisarz” oskarżał w nim zamężną kobietę o romans z dyrektorem szkoły, Gordonem Masseyem.

„Proszę trzymać się z daleka od Massie. Obserwowałem pani dom i wiem, że ma pani dzieci” – straszył „Pisarz”. I ostrzegał, że wyda jej sekret mężowi. W ciągu tygodnia Mary otrzymała kolejny anonim. Nie mówiąc nic nikomu, schowała obydwa do komody, uznając to za niesmaczny żart anonimowego trolla.

Wkrótce jej mąż, Ron, otrzymał list z informacją o zdradzie żony. „Powinien pan ich złapać i zabić. Nie zasługują na życie” – radził w nim „Pisarz”. I groził, że jeśli Ron nie ukróci romansu swojej żony, sam może zginąć. „Wiemy, jakim samochodem jeździsz. Wiemy, gdzie Twoje dzieci chodzą do szkoły…” – ostrzegał w anonimie zapisanym wielkimi drukowanymi literami.

Mary stanowczo zaprzeczyła jednak oskarżeniom. Wraz z Ronem uznali w końcu, że szalone groźby muszą być dziełem jakiegoś zazdrosnego nastolatka, któremu marzyło się wywołanie dramatu. Może podkochiwał się w Mary? Była nieprzeciętnej urody kobietą, zdobyła nawet kiedyś tytuł miss Jackson.

Para postanowiła zignorować wszystkie listy. „Pisarz” był jednak uparty. Po dwóch tygodniach wysłał kolejny list. Tym razem groził upublicznieniem romansu. Straszył, że poda informację do mediów, a nawet umieści ją na przydrożnych billboardach.

Kula bez ofiary

Na nieszczęście i ku zdumieniu Mary i Rona wkrótce setki anonimowych listów zalało skrzynki pocztowe Circeville. Ktoś wysłał je do właścicieli gazet, duchownych, wybranych urzędników i osób prywatnych. Wszystkie opisywały romans Mary z Gordonem. Zawierały też prywatne informacje i groźby, które miały skłonić konkretne osoby do spełnienia żądań „Pisarza” i zemszczenia się na niewiernych.

Przestraszeni małżonkowie zgłosili się w końcu do szeryfa. Policja rozpoczęła szeroko zakrojoną akcję śledczą. Zaczęto podsłuchiwać telefony, obserwować domy, a nawet współpracować z pocztą. Wszystko po to, by namierzyć „Pisarza”. Circeville pogrążyło się tymczasem w spekulacjach na jego temat. Czy był on mężczyzną, czy kobietą? Czy mieszkał w mieście, czy pisał z daleka?

Potem nagle listy ustały na kilka tygodni. Aż do 19 sierpnia 1977 roku, kiedy to Ron odebrał telefon od „Pisarza”. Chwilę potem chwycił za broń, wskoczył do swojej ciężarówki i odjechał spotkać się z tajemniczym informatorem. Kilka minut później jego samochód uderzył w drzewo. Ron zginął na miejscu. Policja odkryła, że przed śmiercią oddał jeden strzał ze swojej broni. Do kogo? To pozostawało zagadką. Mimo wielu znaków zapytania, policja uznała, że śmierć Rona była wypadkiem pod wpływem alkoholu. Jego rodzina nigdy nie zaakceptowała tej wersji wydarzeń. Wierzyła, że Rona zamordował „Pisarz”.

Zamach na Mary

Mieszkańców miasteczka zaczął paraliżować strach. Obawiali się, że ich mroczne sekrety i oni sami mogą być następni na śmiertelnej liście „Pisarza”. Czy, jak Rona, również czeka ich śmierć?

Tymczasem jakiś czas po śmierci Rona, Mary i Gordon przyznali się do romansu. Twierdzili, że zaczęli spotykać się dopiero po wybuchu afery z anonimami. Trudno ustalić, czy mówili prawdę. Faktem było natomiast, że „Pisarz” nie dawał im spokoju i coraz bardziej agresywnie domagał się „ofiar”. Groźby pod adresem Mary stały się jeszcze bardziej okrutne. Pojawiły się wulgaryzmy i obietnice wyrządzenia krzywdy nie tylko jej, ale także jej córce.

W 1983 roku „Pisarz” zaczął umieszczać groźby na trasie szkolnego autobusu Mary. 7 lutego, gdy jechała po dzieci, dostrzegła na płocie ręcznie wykonaną tablicę. Była pełna wulgaryzmów dotyczących jej 13-letniej córki. Roztrzęsiona Mary zatrzymała autobus. Kiedy próbowała zdjąć tabliczkę z płotu, zorientowała się, że była ona obwiązana sznurkiem, na którym wisiało pudełko. Zabrała pudełko do domu, otworzyła je i zobaczyła w środku mały pistolet. Gdyby Mary otworzyła pudełko w określony sposób, pistolet sam by wypalił. To była mina-pułapka.

Listy do więzienia

Okazało się, że broń należała do Paula Freshoura, byłego męża siostry Rona. Ten twierdził jednak, że kilka tygodni wcześniej ktoś ukradł mu pistolet. Policja przeszukała dom, samochód i pobrała próbki pisma mężczyzny. Biegły grafolog po ich zbadaniu zeznał, że styl pisma Paula pasuje do tego, jakim posługiwał się anonimowy „Pisarz”. Mężczyzna utrzymywał jednak, że jest niewinny.

24 października 1983 r. Paul stanął przed sądem. Postawiono mu zarzut usiłowania zabójstwa Mary. Jego była żona zwierzyła się, iż podejrzewa Paula o to, że był „Pisarzem”. W ich domu znalazła bowiem kilka podartych listów ukrytych w komodzie. Paul uparcie twierdził nadal, że jest niewinny. Nigdy nie stanął jednak przed sądem w swojej obronie. Mimo że miał solidne alibi, uznano go za winnego próby zabójstwa Mary i skazano na minimum 10 lat więzienia. W 1994 został warunkowo zwolniony. Do swojej śmierci w 2012 roku utrzymywał, że jest niewinny.

Mimo że Paul odsiadywał wyrok w innym mieście, przebywając cały czas w izolatce, mieszkańcy Circeville przez 11 lat nadal otrzymywali anonimowe listy. Nawet sam Paul dostał ich kilka w więzieniu. Kto był więc „Pisarzem”? Fascynująca kryminologów zagadka do dziś czeka na swoje rozwiązanie.

Joanna Tomaszewska

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama