Ukraina bardzo pilnie potrzebuje amunicji i jeśli jej nie otrzyma, spiker Mike Johnson będzie za to osobiście odpowiedzialny - powiedział w poniedziałek minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski po spotkaniu ze swoim amerykańskim odpowiednikiem Antonym Blinkenem. Apelował też do polityków polskiej opozycji, mających dobre kontakty ze środowiskiem Donalda Trumpa, by użyli ich do wpłynięcia na decyzję w tej sprawie.
Podczas briefingu dla polskich mediów po rozmowie dwustronnej z amerykańskim sekretarzem stanu, szef MSZ powiedział, że była to "dobra strategiczna rozmowa bliskich sojuszników", zaś głównym jej punktem było bezpieczeństwo Polski w kontekście wojny na Ukrainie. Dyplomaci mieli rozmawiać m.in. o przedłużeniu obecności amerykańskich żołnierzy w Polsce i regionie, lepszym egzekwowaniu sankcji, a także współprodukcji uzbrojenia. Sikorski stwierdził też, że Blinken wyraził nadzieję, że Kongres wkrótce uchwali pakiet pomocowy dla Ukrainy o wartości 60 mld dol.
Szef polskiej dyplomacji podkreślił, jak kluczowa jest to sprawa dla dalszego rozwoju sytuacji na Ukrainie i jak wielka odpowiedzialność ciąży na przewodniczącym Izby Reprezentantów Mike'u Johnsonie.
"To zależy od jednego człowieka który ma być w Waszyngtonie jutro. Spoczywa na nim niewiarygodna odpowiedzialność. Wiemy, że na froncie na Ukrainie jest impas, że Ukraina bardzo pilnie potrzebuje tej amunicji, potrzebuje jej dla walczących żołnierzy na froncie, gdzie Rosja ma olbrzymią przewagę artyleryjską, ale potrzebuje jej także do obrony miast, szpitali, bloków mieszkalnych (...) Więc gdyby miałaby tego nie dostać, to spiker Mike Johnson będzie za to osobiście odpowiedzialny" - stwierdził Sikorski.
Pytany przez PAP, czy w kontekście klimatu politycznego na amerykańskiej prawicy w duchu "America First", naciski z zewnątrz mogą być przeciwskuteczne, Sikorski przyznał, że "jest w tym jądro prawdy" i zwrócił się w tym kontekście, by politycy polskiej prawicy użyli swoich wpływów na środowisko Donalda Trumpa.
"Już od jakiegoś czasu apeluję - i zrobię to dla pana jeszcze raz - do naszych nacjonalistów. Do tych, którzy popierali Donalda Trumpa i w jego poprzedniej kampanii, i w procesie nieoddawania władzy, przekonując polskie społeczeństwo, że mają specjalne relacje z Donaldem Trumpem. To jest ten moment do wykorzystania wpływów, jeśli rzeczywiście one istnieją" - mówił szef dyplomacji. Jak zauważył, w Waszyngtonie w weekend na słynnej konferencji konserwatystów CPAC (Conservative Political Action Committee), na której wystąpił Trump, była delegacja posłów PiS, Radosława Fogla i Arkadiusza Mularczyka.
"Chciałbym wiedzieć, czy zaapelowali do tych kongresmenów republikańskich, którzy blokują uchwalenie tego pakietu dla Ukrainy. Proszę jeszcze raz pana prezydenta, szefów dzisiejszej opozycji, by kontakty, które mają ze stroną republikańską, by wykorzystali te kontakty na rzecz Ukrainy i na rzecz bezpieczeństwa Polski" - dodał.
Odnosząc się do dobrze przyjętego przez komentatorów piątkowego wystąpienia podczas Rady Bezpieczeństwa ONZ, Sikorski powiedział, że podziękował mu za nie również szef amerykańskiej dyplomacji.
"Mówił, że było to szczególnie pożyteczne w kontekście tego, że w Radzie Bezpieczeństwa debacie przysłuchiwały się kraje globalnego południa, które być może nie znały naszej historii i usłyszenie tego od kraju, który nie był kolonizatorem, było być może dla nich przekonujące" - relacjonował szef MSZ.
Rozmowa z Blinkenem dotyczyła również szykowanej na 12 marca wizyty prezydenta i premiera RP w Waszyngtonie. Według ministra, strona amerykańska docenia to, że w sprawach obronności i wojny na Ukrainie Polska mówi jednym głosem.
Komentując decyzję węgierskiego parlamentu za ratyfikacją akcesji Szwecji, szef MSZ stwierdził, że przyjął to z satysfakcją, ale zaznaczył, że "Węgry obiecywały, że nie będą ostatnim krajem, który ratyfikuje rozszerzenie NATO, a były ostatnie".
Podczas briefingu Sikorski odmówił też podania szczegółów dotyczących jego syna, który - jak wyjawił w poniedziałek podczas wykładu w think-tanku Atlantic Council - służy w amerykańskim wojsku. Podczas wystąpienia podkreślił, że z uwagi na związki rodzinne z USA ma swój własny interes w tym, by Ameryka była wiarygodnym sojusznikiem.
"Myślę, że to są szczegóły, których nie musicie państwo znać" - uciął. "Za chwilę będę żałował, że o tym powiedziałem" - żartował.
Spotkanie z Blinkenem było przedostatnim punktem pięciodniowej wizyty ministra spraw zagranicznych w Stanach Zjednoczonych. W poniedziałek obok wykładu w Atlantic Council i spotkania z Blinkenem, Sikorski odbył również rozmowy z doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake'iem Sullivanem oraz Dyrektor Wywiadu Narodowego Avril Haines. Spotkał się również z senatorami Demokratów, szefem komisji ds. wywiadu Markiem Warnerem i współprzewodniczącym polsko-amerykańskiej grupy parlamentarnej Chrisem Murphym.
Wcześniej w Waszyngtonie spotkał się też z byłym szefem Pentagonu gen. Jamesem Mattisem, zaś w piątek w Nowym Jorku wystąpił na forum Zgromadzenia Ogólnego oraz Rady Bezpieczeństwa ONZ, a także na konferencji dotyczącej wywozu ukraińskich dzieci przez Rosję. Odbył też szereg wywiadów z amerykańskimi mediami, w tym CNN, MSNBC, Bloombergiem, "New York Timesem" i "The Wall Street Journal". We wszystkich rozmowach apelował do Kongresu o uchwalenie pakietu pomocowego dla Ukrainy, ostrzegając, że w przeciwnym wypadku ucierpi na tym wiarygodność USA jako sojusznika.
Jak podało w nocy z poniedziałku na wtorek Ministerstwo Spraw Zagranicznych na platformie X, Sikorski "nakreślił obecną sytuację Ukrainy, wskazał na konieczność natychmiastowej pomocy militarnej, podkreślając że państwa europejskie wydały na pomoc Ukrainie więcej niż USA, ale nie są w stanie szybko zapewnić dostaw niezbędnego uzbrojenia". (PAP)
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński