Pieniądze są wydawane na każde wybory i w przypadku wyborów korespondencyjnych też musiały być wydane - powiedziała w środę przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych była marszałek Sejmu Elżbieta Witek (PiS). Po zakończeniu jej przesłuchania komisja przeszła do części niejawnej posiedzenia.
Witek zeznawała w środę przed komisją śledczą do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów prezydenta w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego.
Zapytana, czy jej zdaniem „powinno zostać wydane 70 mln zł na przeprowadzenie wyborów bez podpisania żadnej umowy z Pocztą Polską”, odpowiedziała, że nie zna szczegółów, jednak każde wybory zawsze kosztują. "Jak było w tym przypadku, nie umiem powiedzieć. Pieniądze są wydawane na każde wybory, tutaj też musiały być wydane na przygotowanie tych wyborów" - stwierdziła.
Dopytywana, czy poprawne było wydanie jakiejkolwiek kwoty pieniędzy publicznych bez podpisania umowy, odparła: "nie wiem, czy tak było, nie uczestniczyłam w tym, nie znam tych ustaleń".
Podkreśliła, że zarządzenie wyborów prezydenckich jest obowiązkiem marszałka Sejmu. "Nie było nawet jednego zdania w Konstytucji, jednego odesłania, które by nam pozwalało, byśmy wyborów nie przeprowadzili" - powiedziała Witek.
Na uwagę, że w Konstytucji nie ma mowy o wyborach korespondencyjnych, odpowiedziała: "w Konstytucji nie może być zapisu o wyborach korespondencyjnych, mówiąc o Konstytucji mówiłam o tym, że muszą się odbyć wybory na prezydenta, natomiast, jeżeli zdarzają się sytuacje nieoczekiwane, to mamy prawo ustawami regulować to, co się dzieje. COVID był czymś zupełnie nowym, nie było żadnych rozwiązań".
Pytana o zeznania polityków Porozumienia Jarosława Gowina i Michała Wypija, którzy mówili o naciskach, by poparli wybory kopertowe, Witek zaznaczyła, że nigdy nie słyszała o straszeniu, nigdy nie była tego świadkiem i wątpi, by coś takiego miało miejsce. "Takie praktyki nie są stosowane, być może w innych formacjach to się dzieje.(...) Jestem zdziwiona, że tak zostało to powiedziane. Czy to jest prawda, czy pan Gowin potrafi to udowodnić, tego nie wiem, bo nie byłam świadkiem tych przesłuchań" - powiedziała.
Dodała, że sama była przekonana, że wybory korespondencyjne to jedyny sposób na przeprowadzenie wyborów w terminie konstytucyjnym.
Przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO) zauważył, że do ówczesnej marszałek Sejmu pisały związki zawodowe listonoszy, alarmując, że nie mają wytycznych w sprawie realizacji wyborów kopertowych. "Mogłam się z nimi (listami, PAP) zapoznać i procedować ustawę, która trafiła do Sejmu. Jestem przekonana, że ci, którzy wybory przygotowywali, myśleli o wszystkich, także o tych, którzy mieli od strony technicznej się tym zajmować" - zapewniła.
Pytana, czy ustawa z 6 kwietnia o wyborach korespondencyjnych (o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów na prezydenta zarządzonych w 2020 r.) gwarantowała, że każdy otrzyma pakiet wyborczy, odparła: "wierzyłam, że tak jest, nie słyszałam o wszystkich faktach; ten problem leżał po stronie administracji rządowej".
"Po tym czasie, czy pani nie dostrzega, że premier podjął decyzję, zlecił ją ministrowi aktywów państwowych i ministrowi spraw wewnętrznych, a oni nawet nie podpisali umowy z Pocztą Polską i wydali 70 mln zł?" - pytał Joński. "Proszę mnie nie pytać, co myślę cztery lata później, tylko proszę się postawić w tamtej sytuacji, oceniamy tamtą sytuację. Myślę, że wszystko było brane pod uwagę, ale cel był jeden: trzeba było zrobić wszystko, by wybory mogły się odbyć w konstytucyjnym terminie" - powiedziała Witek.
Przesłuchanie Witek zakończyło się przed godziną 17. Następnie w części niejawnej posiedzenia komisja odtajniła przekazane jej dokumenty. Jak poinformował Joński, dokumenty dotyczą wątku Poczty Polskiej. Dodał, że w przyszły wtorek przed komisją staną byli członkowie zarządu Poczty Polskiej.(PAP)