Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 16:46
Reklama KD Market

Tajemniczy statek

Tajemniczy statek

Nastoletni syn Wandy Blackmore, mieszkanki kanadyjskiej Nowej Fundlandii, wybrał się niedawno nad morze, by polować na dzikie ptactwo. Jego oczom ukazał się niezwykły widok. W płytkich wodach przybrzeżnych osiadł wrak drewnianego statku, którego kadłub miał długość około 25 metrów. Na razie nie jest znane pochodzenie tej jednostki, która została wyniesiona na brzeg przez silne ostatnio prądy i burze…

Zdradliwe wybrzeże

Specjaliści przypuszczają, że wrak pochodzi z początków XIX wieku, ale jego identyfikacja wymagać będzie przeprowadzenia dalszych badań. Jednak archeolodzy mogą mieć niezbyt dużo czasu – okręt może w każdej chwili zostać wyniesiony ponownie na głębokie wody. Badania wymagają dokonania odpowiednich pomiarów, a także ustalenia wieku drewna na podstawie pobranych próbek. Neil Burgess, prezes Stowarzyszenia Ochrony Wraków w Nowej Fundlandii, powiedział: – Mam nadzieję, że będziemy w stanie dowiedzieć się, skąd pochodzi ten statek i jak tu się znalazł.

Dla tubylców nagłe pojawienie się wraku może mieć szczególne znaczenie. Zresztą Jamie Brake, archeolog pracujący w Nowej Funlandii, twierdzi, że u wybrzeży tej prowincji od lat pojawiają się różne wraki, gdyż w XVIII i XIX wieku to tu przypływały okręty z europejskimi osadnikami na pokładzie. Były to głównie jednostki angielskie, szkockie oraz irlandzkie.

Tym razem wrak pojawił się na brzegach małego nadmorskiego miasta Cape Ray na południowo-zachodnim wybrzeżu Nowej Fundlandii. Tylko około 250 osób mieszka w tej okolicy. Pani Blackmore twierdzi, że wielu mieszkańców Cape Ray to potomkowie ludzi, którzy przybyli tu z Europy pod koniec XVIII i na początku XIX wieku. Zdecydowana większość Nowych Fundlandczyków i Labradorianów – około 90 proc. – to spadkobiercy wczesnych imigrantów z Wysp Brytyjskich. Charakterystyka atlantyckiego wybrzeża jest jednak w tym regionie taka, iż nigdy nie sprzyjała żeglarzom, którzy często rozbijali się o nierówne, skaliste dno.

Należy podkreślić, że Nowa Fundlandia to niezwykła kraina, pełna dzikiej przyrody, malowniczych krajobrazów i bogatej kultury. Została odkryta przez Europejczyków, w tym Johna Cabota, w 1497 roku. Pierwszym europejskim osadnikiem był sir Humphrey Gilbert w 1583 roku, ale pierwszą trwałą osadę założył w 1610 roku sir John Guy.

Zanim nastąpiła kolonizacja tej wyspy przez przybyszów z Europy, tereny te zamieszkiwane były przez indiański lud Beothuk. W języku tych plemion słowo „beothuk” znaczyło po prostu „ludzie”. Pochodzenie ludu Beothuk jest niejasne, choć prawdopodobnie przypłynęli oni na wyspę z Labradoru. Kultura ta wymarła, a jej ślady istnieją jedynie w muzeach oraz zapisach historycznych i znaleziskach archeologicznych. Shanawdithit, ostatnia znana przedstawicielka plemienia Beothuk, zmarła w St. John’s w 1829 roku.

Niezwykła historia

Pierwsze kontakty między Europejczykami i pierwotnymi mieszkańcami wyspy miały miejsce około 1006 roku w L’Anse aux Meadows, gdy wikingowie podjęli próbę założenia na wybrzeżu wyspy stałej osady. Według sag nordyckich Indianie „okazali wielką dzikość i okrucieństwo”, doprowadzając do wycofania się osadników z wyspy i porzucenia planów osadniczych. Biorąc pod uwagę fakt, że wikingowie nigdy nie słynęli z dobrych manier i braku okrucieństwa, należy przypuszczać, że ich konflikt z tubylcami miał bardzo krwawy przebieg.

Gdy pod koniec XV wieku Europejczycy nawiązali kontakty z ludnością Beothuk, jej ówczesna liczba nie przekraczała zapewne 5 tysięcy osób. Osadnictwo europejskie nabrało szybko charakteru stałego i zaczęło spychać pierwotną ludność na gorsze obszary, przez co zagłada tego ludu stała się nieunikniona.

Dziś Nowa Fundlandia słynie z bogatej kultury i tradycji, które zakorzenione są głęboko w historii. Język angielski, francuski i irlandzki wpłynęły na unikalny dialekt zwany „newfinese”. Jest to wersja angielskiego „dla odważnych”. Przykładowo, pytanie „whadd’ya at?” znaczy mniej więcej „jak się masz?”, natomiast fraza „that thing over there” staje się „dat ting over dere”, co być może jest pozytywnym zjawiskiem dla Polaków walczących z angielskim fonemem „th”.

Mieszkańcy, zwani Newfoundlanders lub Newfies, są znani ze swojej gościnności, życzliwości i fascynacji różnymi, często fantastycznymi opowieściami. Obszar ten słynie również z kilku unikalnych zwyczajów, w tym „screeching in”. Jest to tradycja polegająca na tym, że osoba, która nie urodziła się na Nowej Fundlandii, musi spróbować specjalnego napoju (zwanego screech) i odbyć pewne rytuały, by stać się „prawdziwym” Newfoundlanderem. Ponadto popularne są również festiwale organizowane w hołdzie lokalnym zwierzętom, takim jak foki i maskonury.

Jeśli chodzi o ów screech, nie ma się czym specjalnie przejmować. Jest to 40-procentowy rum, dostępny w sklepach monopolowych zarówno w Nowej Fundlandii, jak i poza nią. Po imporcie z Jamajki mieszany jest i butelkowany przez firmę Newfoundland and Labrador Liquor Corporation. Z drugiej strony, nie bardzo wiadomo, z czym jest mieszany, a zatem jest to pewnego rodzaju tajemnica.

Wracając do obnażonego niedawno przez ocean wraku, Bert Osmond, który mieszka w tej okolicy od wielu lat, powiedział agencji Canadian Press, że regularnie odwiedza statek, by upewnić się, że nie został jeszcze zmyty z wybrzeża: – Boimy się, że wrak wróci do morza, bo jeśli tak się stanie, nigdy nie będziemy o nim nic wiedzieć. Osmond dodaje, że historia morska tej kanadyjskiej okolicy ma dla mieszkańców bardzo duże znaczenie, gdyż w znaczniej mierze związana jest z pochodzeniem ogromnej większości tubylców.

Andrzej Malak


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama