Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 01:37
Reklama KD Market

Zawodna pamięć ofiar

Zawodna pamięć ofiar
(fot. Adobe Stock)

Zeznania naocznych świadków i ofiar przestępstw od zawsze stanowiły najważniejszy i niemal niepodważalny dowód w sprawach sądowych. Kto bowiem może wiedzieć lepiej, co się stało i kto dokonał przestępstwa, niż bezpośredni uczestnik zdarzeń. Ale co się dzieje, jeśli ofiara a także świadkowie się mylą i w rzeczywistości tylko wydaje im się, że wiedzą, jak wyglądał przestępca?

Siedmiuset niewinnych

Wbrew pozorom, tego rodzaju pomyłki zdarzają się znacznie częściej niż można by przypuszczać. Badania dowodzą, że jedna na cztery osoby nie potrafiłaby rozpoznać przestępcy, nawet jeśli miałaby czas, żeby mu się przyjrzeć. W chwili zagrożenia bardziej koncentrujemy się, zupełnie mimowolnie, na broni, nie na wyglądzie osoby przed nami. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy sprawca i jego ofiara są przedstawicielami innej rasy.

O wiele trudniej przychodzi nam odróżnić od siebie twarze osób o innym kolorze skóry, podczas gdy z identyfikacją osób tej samej rasy raczej nie mamy problemu. W ciągu ostatnich czterdziestu lat doprowadziło to do skazania w Stanach Zjednoczonych przynajmniej siedmiuset niewinnych ludzi. A to, jak mówią prawnicy, zaledwie czubek góry lodowej, bowiem nie zawsze, z różnych względów, można udowodnić pomyłkę świadka. Na szczęście w przypadku Thomasa Hayneswortha pomyłka została udowodniona, choć zajęło to 27 długich lat.

Niespokojne czasy

Początek lat 80. w Richmond w stanie Wirginia charakteryzował wzrost przestępczości. Pomiędzy rokiem 1983 a 1984 zanotowano zwiększenie liczby morderstw o 22 proc., gwałtów o 38 proc. a napaści na tle rabunkowym o 11 proc. Miasto było wyraźnie podzielone na bogatszą część, zamieszkaną przez białych, i biedniejsze dzielnice, zamieszkane przez pozbawionych pracy i zmagających się z problemem narkotyków Afroamerykanów.

Biała populacja miasta obawiała się zagrożenia ze strony ciemnoskórych sąsiadów. Na lekcjach wychowania fizycznego w szkole i zajęciach pozaszkolnych uczono młodzież samoobrony. Nauczyciele powtarzali szczególnie dziewczętom, że jeśli staną się ofiarami jakiegokolwiek przestępstwa, muszą zapamiętać jak najwięcej szczegółów, które potem pomogą w identyfikacji sprawcy. Kładziono ogromny nacisk na pamięć jako najlepsze, najbardziej wiarygodne źródło informacji. Powtarzano kobietom, że muszą dokładnie przyjrzeć się twarzy, włosom, znakom szczególnym, nauczyć się określać wzrost i wagę potencjalnego napastnika.

Choć w tamtych czasach pobierano już próbki DNA, to jednak technologia nie pozwalała na wiele, jeśli chodzi o identyfikację. Na początku lat 80. wszystko, co potrafiono na ich podstawie określić, to zaledwie grupę krwi. Wobec braku żelaznych dowodów w postaci badań genetycznych, pamięć ofiary i świadka stanowiły najważniejszy dowód w sądzie.

Naoczny świadek

Janet Burke była pilną uczennicą na zajęciach z samoobrony. Dlatego kiedy wczesnym rankiem 3 stycznia 1984 roku została napadnięta i zgwałcona, pomimo ogromnej traumy starała się zapamiętać jak najwięcej szczegółów dotyczących wyglądu gwałciciela. Kształt twarzy, oczu, nosa, ust, nawet wzrost sprawcy – wszystko to, jak się jej wydawało, pamiętała bardzo dobrze i przekazała policji. Zabezpieczono również próbkę DNA napastnika.

Niemal trzy tygodnie później na sklepowym parkingu doszło do kolejnego ataku. Mężczyzna zagroził 18-latce nożem i zmusił do seksu oralnego. 27 stycznia w tej samej okolicy doszło do kolejnej napaści, jednak zanim kobiecie stała się krzywda, zdołała uciec do domu i wezwała policję. W międzyczasie sprawca oczywiście zdążył zbiec. Zaatakował trzy dni później, kiedy uprowadził i wykorzystał seksualnie następną młodą kobietę. Już nazajutrz próbował porwać kolejną 19-latkę wprost spod drzwi jej domu. Na szczęście wystraszył go pies i dziewczynie nic się nie stało.

Policja od początku uważała – biorąc pod uwagę lokalizację każdego z ataków, ich charakter oraz broń, której używał sprawca – że wszystkich napaści dokonała ta sama osoba. Wszyscy wiedzieli, że gwałcicielem jest Afroamerykanin. Na białe dzielnice padł strach. Kobiety bały się same wychodzić z domu i panikowały, kiedy na ulicach widziały ciemnoskórego mężczyznę. Doszło do kilku zatrzymań rzekomego przestępcy, kiedy spanikowani ludzie dzwonili na policję zgłosić podejrzane według nich zachowanie.

Policja była pod ogromną presją zarówno ze strony biura burmistrza, jak i społeczeństwa, nie lekceważono więc żadnego śladu i żadnego zeznania. Dlatego kiedy wczesnym rankiem na początku lutego 1984 roku na posterunek policji zadzwoniła jedna z niedoszłych ofiar gwałciciela i powiedziała, że napastnik jest na chodniku przed jej domem, chłopaka natychmiast aresztowano. Policja zapytała go, czy może go od razu skonfrontować z ofiarą niedawnego ataku. Chłopak zgodził się, przekonany, iż pomyłka się wyjaśni i zostanie puszczony wolno. Niestety tak się nie stało.

Kiedy kobieta stanęła przez nim, nie miała żadnych wątpliwości, że to on próbował ją porwać. Thomasa Hayneswortha aresztowano i wezwano pozostałe ofiary napadów ze stycznia w celu ewentualnej identyfikacji. Kiedy wcześniej pokazywano im zdjęcia podejrzanych, żadna go nie rozpoznała. Jednak po aresztowaniu Thomasa każdej z nich powiedziano, że sprawca został ujęty. Pokazano im dwa rzędy zdjęć aresztantów i kazano wskazać napastnika. Kobiety były pod silną presją. Uznały, że policja ujęła właściwego człowieka a jego zdjęcie znajduje się przed nimi.

Oczekiwano od nich, że prawidłowo zidentyfikują sprawcę. Trzy z nich wskazały na Thomasa. Pasowała też jego grupa krwi. Choć wszystkie zgodnie stwierdziły, że sprawca był przynajmniej o 4 cale wyższy, sąd nie wziął tego pod uwagę. O ile uznano, że pamięć ich nie myli co do twarzy Thomasa, o tyle zeznania dotyczące wzrostu sąd odrzucił jako niewiarygodne. Osiemnastolatka skazano na 84 lata więzienia w trzech z czterech spraw. Jedna została oddalona.

Pomimo że od lutego 1984 roku Thomas przebywał w areszcie, ataki nie ustały. Do grudnia zgłosiło się ponad dziesięć innych kobiet, które zostały napadnięte w taki sam sposób. Ponieważ Thomas został rozpoznany i skazany prawomocnym wyrokiem, policja uznała, że ma do czynienia z naśladowcą. W grudniu aresztowano Leona Davisa. Rozpoznany przez ofiary i świadków, został skazany na 100 lat więzienia.

Sprawiedliwość po latach

Thomas Haynesworth przez cały czas utrzymywał, że jest niewinny i czekał na moment, kiedy będzie w stanie to udowodnić. Największe szanse na oczyszczenie z zarzutów stwarzały zaawansowane badania genetyczne. W Europie wykorzystywano je już od końca lat 80. W Stanach Zjednoczonych pojawiły się dopiero w 2001 roku. Niestety, mieszkańcy Wirginii musieli poczekać trzy kolejne lata, bowiem prawo stanowe pozwalało na przedstawienie zeznań nowych świadków i nowych dowodów tylko do 21 dni po wydaniu prawomocnego wyroku. Potem żaden dodatkowy dowód nie był już brany pod uwagę, nieważne jak bardzo przekonujący.

W konsekwencji nawet posiadanie tak stuprocentowego dowodu jak brak zgodności DNA nie mógł być przedstawiony w sądzie w sprawach z poprzednich lat. Kiedy jednak w 2004 roku zmieniono ten wadliwie funkcjonujący przepis, w samym tylko 2005 roku pięciu niesłusznie skazanych więźniów zostało wypuszczonych na wolność. Ówczesny gubernator Mark Warner nakazał prokuratorowi generalnemu przeprowadzenie szeroko zakrojonego przeglądu tysięcy spraw z lat 1973-1988, w tym sprawy Thomasa Hayneswortha.

Sądowa batalia Thomasa trwała kilka lat. Sąd cały czas powoływał się na zeznania kobiet, które bez cienia wątpliwości wskazały go jako sprawcę. W końcu sędzia dopuścił możliwość wykonania testów genetycznych. Ich rezultat nie pozostawiał wątpliwości – Thomas był niewinny. Jednocześnie wyniki testów jednoznacznie wskazywały winnego – był nim bez wątpienia aresztowany w grudniu 1984 Leon Davis.

Thomas został zwolniony z więzienia w dniu swoich 46. urodzin, w marcu 2011 roku. Janet Burke przez wiele lat zmagała się z poczuciem winy za skazanie na karę więzienia niewinnego człowieka. Oboje zostali ofiarami swoich czasów i wadliwego systemu sądowego, gdzie zbyt dużą uwagę przykładało się do zeznań naocznych, naznaczonych traumą świadków.

Maggie Sawicka


chleb__339125554

chleb__339125554

falszerz_AdobeStock_388254357

falszerz_AdobeStock_388254357

hacker-1944688_1280

hacker-1944688_1280

Lily-Gladstone_fot_Sebastien_Nogier_EPA_Shutterstock

Lily-Gladstone_fot_Sebastien_Nogier_EPA_Shutterstock

Oscar-Pistorius_fot_Kevin_Sutherland_EPA_Shutterstock

Oscar-Pistorius_fot_Kevin_Sutherland_EPA_Shutterstock

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama