Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 19:20
Reklama KD Market

Serowe jaskinie Missouri

Serowe jaskinie Missouri

Setki metrów pod ziemią niedaleko Springfield w stanie Missouri ukryto prawie półtora miliarda funtów żółtego sera. Monstrualna rezerwa wypełnia długie tunele nieczynnej kopalni wapienia. Zapasy warte są około 3,4 miliarda dolarów i należą do rządu Stanów Zjednoczonych. I od pół wieku nieustannie rosną...

Z deszczu pod rynnę

Niekończące się żółte bloki, ułożone na półkach niczym sztabki złota, leżakują od lat w stałej temperaturze 36°F. Obecnie jest to największy zbiór żółtego sera na świecie. By uświadomić społeczeństwu jego ilość, w 2022 roku magazyn Visual Capitalist przedstawił wizualizację zapasów sera w formie gigantycznego, 76-metrowego bloku. Porównano go wtedy ze znanymi powszechnie obiektami.

Rządowy ser wypadł imponująco, pokonując gabarytowo większość „rywali”. Okazał się 20 metrów wyższy od ważącej 32,4 miliona funtów wieży w Pizie. Zaledwie kilkanaście metrów niższy, ale za to nieproporcjonalnie cięższy od Statuy Wolności, która waży 450 tysięcy funtów. Wieża Eiffla, mierząca 330 metrów, też okazała się znacznie lżejsza. Po przedstawieniu imponujących gabarytów, na usta wszystkich cisnęło się jedno, bardzo logiczne pytanie: po co nam tyle zapasów?

Dlaczego rząd najpotężniejszego państwa na świecie zdecydował się zgromadzić w jaskini tak monstrualną ilość sera? Czy to rezerwa na wypadek kataklizmu? I dlaczego w takim zapasie miałby być akurat ser, a nie chleb czy choćby makaron lub ryż?

Jaskinie serowe znajdujące się głęboko pod ziemią są fascynującym, jednak mało znanym aspektem amerykańskiej historii. Przeciętny mieszkaniec Ameryki nie ma o nich pojęcia. Okazuje się, że tak naprawdę nie chodziło o przetrwanie. Można śmiało powiedzieć, że gigantyczne serowe zapasy powstały przypadkowo, trochę z przeoczenia i trochę z błędnej kalkulacji.

Wszystko zaczęło się w latach 70. ubiegłego wieku, w czasie, kiedy notowano ogólnokrajowy niedobór nabiału. W obliczu malejącej produkcji mleka ówczesny prezydent Jimmy Carter zdecydował się ratować upadający przemysł mleczarski dwumiliardową dotacją. Choć początkowy cel osiągnięto, gdyż powstrzymano niemal 30-procentową inflację cen produktów nabiałowych, to nieprzewidzianym skutkiem tak potężnego zastrzyku finansowego stała się wkrótce nadprodukcja wyrobów mlecznych. W tym sera, którego zaczęło gwałtownie przybywać.

Ceny sera zaczęły proporcjonalnie i gwałtownie spadać. By ten proces zatrzymać, państwo zaczęło skupować to, co nie sprzedało się na rynku. Efekt był jednak odwrotny do planowanego. Zachęceni gwarantowanym zbytem rolnicy produkowali coraz więcej sera, tworząc dalsze nadwyżki. W efekcie w 1980 roku rząd amerykański był właścicielem 500 milionów funtów sera. I pojawiło się pytanie: co ma z nim zrobić?

Kreatywność szefów kuchni

Ratunkiem miał być program pomocy żywnościowej wdrożony przez kolejnego prezydenta, Ronalda Reagana. Chodziło nie tyle o to, by pomagać biednym, ale przede wszystkim, żeby pozbyć się nadwyżki produktów mleczarskich. A głównie rosnących zapasów rządowego sera. Ówczesny prezydent uruchomił potężną akcję jego dystrybucji, oddając spory zapas organizacjom charytatywnym. 30 milionów funtów podzielono najpierw na pięciofuntowe bloki, nazwane „serami rządowymi”. Te, w sumie 60 milionów bloków sera, przekazano bankom żywności.

Mimo że na pierwszy rzut oka była to monstrualna ilość sera, biorąc pod uwagę nadal rosnące rządowe zasoby, tak naprawdę stanowiła ona kroplę w morzu pilnej potrzeby zbytu. Zaczęto więc rozglądać się za dużymi rynkami, które pochłaniałyby regularnie nadwyżki sera. Celem stały się masowe restauracje. I tak w latach 90. rząd amerykański zaczął zawierać długoterminowe umowy skupu sera z różnymi sieciami fast foodów.

Nadwyżka sera wpłynęła na kreatywność szefów kuchni, w menu pojawiło się w tym czasie szereg popularnych nowych dań opartych na dużej ilości sera. Powstały wtedy choćby pizza Domino z siedmioma serami czy Quesalupa w Taco Bell.

Masz mleko?

Równocześnie powstała Krajowa Rada Promocji Nabiału, która tworzyła kampanie reklamowe takie jak znana wszystkim „Masz mleko?”. Mimo wszechobecnych reklam zachęcających do spożycia mleka i jego produktów oraz niezliczonych kontraktów z sieciami popularnych restauracji, zapasy rządowego sera wciąż rosły. Do 2019 r. władze zgromadziły jego rekordową ilość – 1,4 mld funtów. I pilnie potrzebowały dużego miejsca, gdzie można go latami przechowywać. Nieczynna od pewnego czasu kopalnia wapienia w stanie Missouri wydawała się idealną lokalizacją.

Przekształcono ją więc w gigantyczną chłodnię i złożono tam większość rezerw rządowego sera. Wśród kilku jego odmian leżakujących w jaskiniach pod Springfield większość stanowi dziś ser amerykański. Jego zapasy ważą łącznie 825.788 funtów. Na drugiej pozycji plasuje się szwajcarski. Wszystkie inne odmiany ważą łącznie dodatkowe 586.998 funtów. W sumie w Stanach Zjednoczonych całkowita ilość przechowywanego sera należącego do rządu przekracza obecnie 1,51 mld funtów. I będzie prawdopodobnie rosnąć. Rząd nadal utrzymuje bowiem branżę, która zamiast rozwijać się samodzielnie, wpada w coraz większe tarapaty.

Okazuje się, że Amerykanie, mimo wrodzonej miłości do żółtego sera, jedzą go coraz mniej. Dziś przeciętny obywatel spożywa już tylko nieco ponad połowę ilości tej nabiału, którą jedzono 30-40 lat temu. I nawet mozzarella, powszechny dodatek do pizzy, czy wszechobecna kombinacja sera cheddar, nie są w stanie powstrzymać spadkowego trendu.

Przekonanie, że nabiał jest niezbędnym składnikiem naszej diety, trafiło już do lamusa. Ponadto okazuje się, że niemal 40 procent mieszkańców Stanów Zjednoczonych nie toleruje lub jest wrażliwych na laktozę obecną w mleku. Wydawałoby się, że rząd USA powinien zaprzestać finansowania produkcji mleka na dotychczasowym poziomie. Tak się jednak nie dzieje. Na pewno ci, którzy bez porcji cheddara nie potrafią przeżyć dnia, mogą spać spokojnie. Nigdy go nie zabraknie.

Joanna Tomaszewska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama