Zalewajka to jedna z tradycyjnych wiejskich zup. Mogłabym wręcz napisać, że to tzw. zupa bieda, jednak w 2024 r. chyba już pisać tak nie wypada. Choć faktycznie nie jest bogata w składniki, a wręcz minimalistyczna, to jednak pyszna.
Tutaj trochę prywaty – ja odkryłam tę zupę jako dorosła osoba, kiedy sama ją zrobiłam po raz pierwszy. Wcześniej kojarzyła mi się wyłącznie jako kwestia Franka Dolasa z komedii „Jak rozpętałem drugą wojnę światową”. Kiedy opowiadał on o przysmakach i rzucał „mmmm zalewajka”, to jako dziecko nie miałam pojęcia, o co chodzi. W moim domu rodzinnym zupa ta nie była znana, a to z tej prostej przyczyny, że moi przodkowie mało byli związani ze wsią.
Wracając do samej zupy. Mnie ona osobiście zachwyciła. Po pierwsze prostotą wykonania. Po drugie – smakiem. Oderwijmy więc ją od jej niewesołych korzeni, kiedy po prostu musiała stanowić posiłek. Zróbmy ją dzisiaj z radością i odwołaniem do polskiej kuchni ludowej i to tak prawdziwie ludowej. A przy okazji zalewajka to idealna zupa zimowa i na tzw. „dzień po”. Smacznego!
Składniki:
4 lb ziemniaków
6 szklanek zimnej wody
1 łyżeczka soli (u mnie morska)
2 liście laurowe
3 ziarna ziela angielskiego
2 szklanki żuru żytniego
⅔ lb wędzonego boczku
2 cebule
1 łyżka majeranku (opcjonalnie)
sól, pieprz do smaku
Czas wykonania: 45 min
Porcje: 8 osób
Sposób wykonania:
Obrane, umyte i pokrojone w kostkę ziemniaki zalej zimną wodą na tyle, żeby je zakrywała. Podaję orientacyjnie 6 szklanek, ale dostosuj ilość wody do powyższej wskazówki. Dodaj sól, ziele angielskie i liście laurowe. Gotuj całość ok. 30 min albo do czasu, kiedy ziemniaki będą prawie miękkie.
Cebule obierz i pokrój w drobną kostkę. Boczek również pokrój w kostkę. Wrzuć na zimną patelnię. Podsmażaj na średnim ogniu, żeby z boczku wytopił się tłuszcz. Następnie dorzuć cebulę.
Do ziemniaków wlej żur i zagotuj. Dodaj podsmażony boczek z cebulą.
Zupę dopraw majerankiem, solą i pieprzem.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Fot. arch. Kasi Marks