Poseł KO Marcin Bosacki ocenił we wtorek w Sejmie, że aferę Pegasusa można porównać do afery Watergate w latach 70. w Stanach Zjednoczonych. Jak mówił, "sednem obu tych afer było to, że nielegalna inwigilacja opozycji miała służyć reelekcji rządzących".
We wtorek w Sejmie odbywa się debata nad projektem uchwały w sprawie powołania komisji śledczej ds. Pegasusa. Komisja ma zbadać legalność, prawidłowość i celowość czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych z wykorzystaniem Pegasusa m.in. przez rząd, służby specjalne i policję.
"Pegasus został stworzono po to, aby ścigać ciężkich przestępców, zwłaszcza terrorystów. Tymczasem w Polsce został użyty przeciw opozycji politycznej, został użyty przez rząd PiS-u przeciw demokratom. Wielu z nich, wielu z tych, którzy byli inwigilowani tą bronią cybernetyczną, tym narzędziem inwigilacji totalnej, siedzi z nami dziś w tej izbie" - powiedział poseł KO.
Wymienił m.in. Krzysztofa Brejzę, szefa sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej w 2019 r. "To, że wtedy Krzysztofa Brejzę (...) inwigilowano przez sześć miesięcy podczas trwania tej kampanii wyborczej, narzędziem inwigilacji totalnej, instalując Pegasusa na jego telefonach ponad 30. razy, usprawiedliwia porównanie afery Pegasusa do afery Watergate w latach 70. w Stanach Zjednoczonych" - ocenił Bosacki.
Jak mówił, "sednem obu tych afer było to, że nielegalna inwigilacja opozycji miała służyć reelekcji rządzących - tam obalanego potem prezydenta Richarda Nixona, tutaj rządu PiS".
W jego ocenie z powoływanych przez Sejm komisji śledczych komisja ds. Pegasusa "być może będzie mogła odkryć najwięcej". "Dlaczego? Bo zajmuje się sednem tego, w jaki sposób rządziło Prawo i Sprawiedliwość" - dodał.
Komisja ma przyjrzeć się działaniom podejmowanym w okresie od 16 listopada 2015 r. do dnia 20 listopada 2023 r.
Projekt uchwały w sprawie powołania komisji śledczej ds. Pegasusa złożyli 21 listopada ub.r. posłowie klubu KO. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska