Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 03:44
Reklama KD Market

Ukryte tajemnice Johnny’ego

Ukryte tajemnice Johnny’ego
(fot. Pixabay)

Johnny Gosch po raz ostatni opuścił dom w ciepłą niedzielę późnym latem, w bladym świetle poranka tuż przed wschodem słońca. Miał 12 lat i każdego dnia rozwoził po okolicznych domach gazety. Około godziny 6.00 rano sąsiad usłyszał charakterystyczne grzechotanie wózka, do którego Johnny ładował gazety. Wszystko zatem przebiegało rutynowo. Inny gazeciarz przypomniał sobie potem, że widział Johnny’ego w pobliżu miejsca wydawania gazet. Miał do niego podjechać jakiś niebieski samochód, po czym Johnny rozmawiał z nieznanym osobnikiem...

Niezwykły przypadek

Wszystko to działo się 5 września 1982 roku w mieście Des Moines w stanie Iowa. Chłopak przepadł bez śladu i do dziś nie wiadomo, co się z nim stało. Jego zaginięcie to jeden z najbardziej tajemniczych i kontrowersyjnych przypadków porwania dziecka w historii Stanów Zjednoczonych. Co wyróżnia tę sprawę spośród setek innych podobnych przypadków? Nie tylko fakt, że Johnny nie został odnaleziony, ale również to, iż informacje na temat jego losu pozostają bardzo ograniczone i pełne sprzeczności. Zaginięcie stało się punktem wyjścia dla wielu teorii spiskowych i kontrowersji dotyczących działania sił wyższych oraz ukrytych tajemnic, które miały rzekomo związek z przypadkiem Johnny’ego.

Ponieważ świadkowie widzieli Johnny’ego w towarzystwie nieznajomego mężczyzny, policja prowadziła dochodzenie w tym kierunku. Jednak w miarę upływu czasu, w obliczu braku konkretnych śladów i dowodów, śledztwo ostatecznie porzucono. Rodzina Johnny’ego była przekonana, że chłopiec został porwany, ale nikt nie był w stanie potwierdzić tej teorii.

W zasadzie potwierdzono na podstawie zeznań świadków, że do Johnny’ego podjechał jakiś człowiek prowadzący niebieski samochód, przypuszczalnie Forda Fairmounta. Kierowcę opisano jako białego mężczyznę po trzydziestce, prawdopodobnie mającego wąsy i dość ciemną karnację. Ten nieznany osobnik najpierw minął chłopca, potem zatrzymał samochód i cofnął się w jego kierunku, by zapytać o drogę do 86. Ulicy. Okazało się, że ten sam człowiek w ciągu 10 minut pytał też o drogę trzy inne osoby.

Kiedy Johnny szedł na północ 42. Ulicą, podążał za nim wysoki mężczyzna, ale nie ten z niebieskiego samochodu. Nieco później dwóch innych roznosicieli gazet widziało Johnny’ego na Marcourt Lane. Z nieznanych przyczyn nie ciągnął już wtedy swojego wózka, lecz siedział na chodniku. Kiedy potem wrócili w to samo miejsce, wózek Johnny’ego nadal tam stał, ale jego już nie było.

Inny świadek wyjrzał przez okno swojej sypialni i zobaczył srebrno-czarny samochód Ford Fairmont. Auto stało przed znakiem stopu, a następnie jego kierowca skręcił w 42. Ulicę i pojechał na północ w stronę autostrady. Świadek ten nie potrafił jednak stwierdzić, czy w pojeździe tym znajdował się ktokolwiek inny prócz kierowcy.

Mniej więcej 2 godziny po chwili, w której po raz ostatni widziano chłopca, w domu Goschów zaczął dzwonić telefon. Subskrybenci pytali, dlaczego Johnny nie dostarczył im gazet. Zaniepokojony ojciec dziecka zadzwonił na policję, która pojawiła się godzinę później. Wynika stąd, że jeśli chłopiec został porwany, jego prześladowcy mieli trzy godziny na to, by odjechać w dowolnym kierunku od miejsca wydarzenia.

Problem jednak w tym, że nikt nie wie do dziś, czy Johnny został istotnie porwany. Po 41 latach śledztwo w tej sprawie pozostaje teoretycznie otwarte, ale szanse na jakiekolwiek postępy są dość odległe. Jest jednak do dziś jedna osoba, która nigdy nie dała za wygraną.

Matczyne śledztwo

Rodzina Johnny’ego Goscha była aktywna w poszukiwaniach i przy próbach rozwikłania zagadki związanej z jego zaginięciem. Matka chłopca, Noreen Gosch, założyła fundację Johnny Gosch Foundation, która miała na celu wspieranie rodzin ofiar porwania oraz edukowanie opinii publicznej na temat zagrożeń związanych z bezpieczeństwem dzieci. Rodzice Johnny’ego ostatecznie rozwiedli się i przenieśli w inne strony. Jednak Noreen spędziła ponad połowę swojego życia w jednym miejscu, przeżywając setki razy wciąż na nowo ten sam dzień i próbując zrozumieć, co się wydarzyło w tych chwilach, kiedy jej rodzina została rozdzielona już na zawsze. Wracała na miejsce zdarzeń, oglądała swój stary dom i przesiadywała tam, gdzie po raz ostatnio widziano jej syna.

Przez wszystkie te lata usiłowała odkryć prawdę. Początkowo jej wysiłki koncentrowały się na osobie szefa policji w Des Moines, niejakiego Orvala Cooneya. Nazwisko i zdjęcie Orvala pojawiły się na pierwszej stronie gazety Des Moines Register 27 lutego 1951 roku, gdy miał 17 lat. Z relacji wynika, że był on jednym z pięciu młodych ludzi oskarżonych o zabranie nastoletniego chłopca na przejażdżkę i dotkliwe pobicie go. Cooney przyznał się do napaści z zamiarem spowodowania poważnych obrażeń ciała i został skazany na 30 dni więzienia. Później służył w piechocie morskiej i pracował jako tapicer, zanim został funkcjonariuszem policji. W 1976 roku, po ośmiu latach pracy, został szefem.

Na początku 1982 roku gazeta Des Moines Tribune opublikowała zdumiewający artykuł. Reporterzy przesłuchali 18 pracowników Departamentu Policji w Des Moines i 14 funkcjonariuszy zarzuciło, że Cooney „pobił zakutego w kajdanki więźnia, utrudniał śledztwo w sprawie włamania, w którą zamieszany był jeden z jego synów, a także nękał własnych funkcjonariuszy”. Zeznali też, że wyczuli od niego zapach alkoholu, kiedy w nocy kontrolował ich na ulicy, a w pojeździe, którym jeździł, widzieli puszki po piwie. W raporcie wskazano, że policja nie zatrudnia czarnoskórych pracowników i zacytowano trzech policjantów, którzy słyszeli, jak Cooney mówił, że „nigdy nie zatrudniłby czarnego ani kobiety jako funkcjonariusza”.

Miasto wszczęło własne dochodzenie. Śledczy nie zainteresowali się osobą Cooneya, ale oskarżono jego podwładnych, z których dwóch zostało zwolnionych za rzekome przestępstwa popełnione kilka miesięcy wcześniej, a kilku innych otrzymało nagany. Cooney zachował swoją posadę i nadal był szefem policji we wrześniu 1982 roku, kiedy zniknął Johnny Gosch.

Noreen w momencie zaginięcia syna nic nie wiedziała o szefie policji i jego przeszłości. Jednak dwie noce przed zniknięciem Johnny’ego rodzina Goschów pojechała do Valley High School, by obejrzeć mecz piłki nożnej z udziałem starszego syna. W pewnym momencie Johnny wyszedł do stoiska po popcorn. Gdy nie wracał, ojciec poszedł go szukać i znalazł Johnny’ego pod trybunami, rozmawiającego z policjantem. Było to dość dziwne. – Dlaczego poszedłeś na to spotkanie z nim w ciemności? – zapytała go matka. Odparł, że tylko dlatego, że był policjantem.

Po meczu, gdy wychodzili ze stadionu, Johnny wskazał funkcjonariusza. Noreen dobrze przyjrzała się jego twarzy. A kiedy nagle jej syn zniknął, chciała się dowiedzieć, kim był ten policjant. Umówiła się na spotkanie w komisariacie w Des Moines, a następnie udała się do biura zarządu szkoły i uzyskała listę policjantów zatrudnionych do ochrony stadionu piłkarskiego. Przyniosła ją na spotkanie z komendantem Cooneyem. Na stole leżały zdjęcia funkcjonariuszy wydziału. Żadne ze zdjęć nie przypominało jednak mężczyzny, który był pod trybunami z Johnnym.

Noreen upierała się, że brakuje niektórych zdjęć. W końcu urzędnik opuścił pokój i wrócił z większą liczbą zdjęć. Noreen twierdzi, że rozpoznała na jednym z nich policjanta z meczu piłkarskiego. Dzięki liście funkcjonariuszy pracujących w ochronie poznała jego nazwisko. Możliwe jest oczywiście to, że spotkanie miało niewinne wyjaśnienie. Cooney zaczął wrzeszczeć i tupać nogami, gdy Noreen zapytała, czy może przesłuchać tego funkcjonariusza.

Rzekomy porywacz

Pewnego dnia w 1991 roku Noreen odebrała telefon od prywatnego detektywa z Nebraski. Detektyw współpracował z prawnikiem, którego klient odsiadywał w więzieniu wyrok za molestowanie dzieci. Więzień ten powiedział, że brał udział w porwaniu Johnny’ego. Śledczy dysponował kilkugodzinnymi nagraniami rozmów z rzekomym porywaczem. Zaproponował, że odwiedzi Noreen i odtworzy taśmy. Matka chłopca zgodziła się i wysłuchała zeznań więźnia.

Był nim Paul Bonacci, który miał wtedy 23 lata. Człowiek ten miał za sobą nieszczęśliwe dzieciństwo – był wykorzystywany seksualnie i przechodził inne okropności. Bonacci spotkał kiedyś w parku pod Omaha chłopaka o imieniu Mike. Bonacci opowiedział mu o przypadkach molestowania, których był ofiarą. Mike wydawał się tym zainteresowany i przedstawił go mężczyźnie o imieniu Emilio, który zajmował się produkcją dziecięcej pornografii.

Mike i Emilio zaprosili Bonacciego na wycieczkę do stanu Iowa. W czasie tej wycieczki zatrzymali się w hotelu w zachodniej części Des Moines. Tam zjawił się inny mężczyzna, Paul, niosąc papierową torbę pełną fotografii, a na jednej z nich widniał Johnny. Bonacci twierdził, że nie był do końca pewien, w jaki sposób Johnny został wybrany, ale „w dużej mierze miało to związek z jego wyglądem. Ze względu na kolor jego włosów, oczu i w ogóle. Myślę, że dzięki temu mogliby zarobić więcej pieniędzy”.

Spiskowcy przećwiczyli plan, w który zaangażowane były trzy pojazdy i około pół tuzina osób. Ustawili krzesła, które miały służyć za modele siedzeń w samochodzie porywaczy, i ćwiczyli, gdzie będą siedzieć. Paul i Mike siedzieli z tyłu. Kierowca podjeżdżał do Johnny’ego, pytał go o coś, a potem objeżdżał przecznicę. Wtedy Paul wychodził z auta i zadawał Johnny’emu pytanie. Następnego ranka zrealizowali swój plan. Paul wysiadł i zadał Johnny’emu pytanie. Mężczyzna o imieniu Tony wepchnął chłopca do samochodu, a Paul pomógł go obezwładnić, zakładając mu na twarz szmatę nasączoną chloroformem.

Jednak było wiele wątpliwości co do twierdzeń Bonacciego. W 1993 roku w programie telewizyjnym Fox America’s Most Wanted Bonacci zaprowadził ekipę filmową do opuszczonego domu w Kolorado, gdzie, jak powiedział, przetrzymywano Johnny’ego. Kilka tygodni po wyemitowaniu tego programu w dzienniku Omaha World-Herald opublikowano artykuł, z którego wynikało, że śledczy szeryfa w Kolorado sprawdzili twierdzenia Bonacciego dotyczące domu i doszli do wniosku, że nie ma żadnego dowodu na to, by Gosch był tam kiedykolwiek przetrzymywany.

Jeśli w relacji Bonacciego była jakaś dobra wiadomość, to ta, że Johnny mógł nadal żyć. Ale z tej historii wynikało też, że żył w niewoli. Jednak mogła to być również relacja zupełnie fałszywa.

Spotkanie z synem?

Po latach milczenia Johnny Gosch miał rzekomo skontaktować się ze swoją matką. Noreen twierdziła, że spotkała się z synem w tajemnicy, ale informacje te były i są mocno kwestionowane. Na początku 1997 roku ktoś w nocy zapukał do jej drzwi. Noreen wstała. Poczuła nagły strach, bowiem od chwili zaginięcia syna otrzymywała różne groźby, ale przyłożyła twarz do drzwi i zajrzała przez wizjer. Na korytarzu stało dwóch mężczyzn. Pomyślała, że jeden wyglądał jak Johnny.

Noreen drżała. Wyobrażała sobie tę chwilę od lat. Johnny miałby wtedy 27 lat i był już dorosłym mężczyzną, ale twierdzi, że rozpoznała jego oczy. Otworzyła drzwi. Zaprosiła obu mężczyzn, by usiedli w salonie, gdzie, jej zdaniem, Johnny udowodnił swoją tożsamość, rozpinając koszulę i pokazując swoje znamię w kształcie Ameryki Południowej na piersi. Kiedy zapytała Johnny’ego, gdzie mieszkał, spojrzał na drugiego mężczyznę, który zabronił mu odpowiadać na to pytanie. Johnny nie odpowiedział.

Później Noreen spotkała się z ostrą krytyką za to, że nie zadzwoniła na policję. Jednak ona twierdzi, że już dawno straciła zaufanie do policji i zaczęła podejrzewać więcej niż jednego funkcjonariusza organów ścigania o współudział w zniknięciu jej syna. Mówi też, że Johnny powiedział jej, iż został wciągnięty z chodnika do samochodu, gdzie stracił przytomność. Kiedy obudził się w piwnicy, był związany i zakneblowany. Johnny przestraszył się i zaczął płakać. Zobaczył innego młodego mężczyznę. Był to Paul Bonacci. Nikt dokładnie nie wie, co stało się potem.

Andrzej Malak

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama