Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 21:26
Reklama KD Market

Masakra w Karolinie

Masakra w Karolinie

W roku 1898 w miejscowości Wilmington w stanie Północna Karolina doszło do szokujących wydarzeń. W wyniku zorganizowanych ataków białych mieszkańców na ludzi czarnoskórych zginęło kilkaset osób, choć dokładna liczba ofiar jest do dziś nieznana. Przez wiele następnych dekad o tragedii tej w zasadzie nikt publicznie nie mówił. Dopiero w 2006 roku zostały upublicznione liczne szczegóły…

Pozorna harmonia

Po zakończeniu amerykańskiej wojny secesyjnej i przyznaniu wszystkim niewolnikom wolności, w Stanach Zjednoczonych nastał okres tzw. rekonstrukcji, czyli – w pewnym sensie – leczenia ran po ostrych rozłamach społecznych, które doprowadziły do krwawego konfliktu zbrojnego. Południowe stany USA musiały zmierzyć się z koniecznością adaptacji do nowej rzeczywistości społecznej i politycznej. Niestety rekonstrukcja w niektórych częściach Stanów Zjednoczonych ugrzęzła w miejscu.

Białe elity Południa zaczęły dążyć do przywrócenia kontroli nad społeczeństwem poprzez wprowadzenie tzw. Black Codes, czyli rasistowskich, dyskryminacyjnych przepisów, mających na celu ograniczenie praw wyborczych Afroamerykanów. W miarę upływu czasu pojawiły się także grupy paramilitarne, takie jak Ku Klux Klan, które stosowały przemoc w celu zmuszenia ludzi czarnoskórych do podporządkowania się białej supremacji.

Biorąc to wszystko pod uwagę, pod koniec XIX wieku Wilmington – miasto portowe położone pomiędzy wyspami barierowymi Atlantyku i brzegami rzeki Cape Fear, zdawało się być bardzo dobrym przykładem harmonijnego życia obok siebie ludzi różnych ras. W miejscowości tej mieszkało sporo Afroamerykanów, którzy mieli znaczący wpływ na lokalną politykę, a także pełnili różne funkcje publiczne. Członkowie kwitnącej czarnej społeczności stali się siłą polityczną.

Trzech z dziesięciu radnych miejskich było czarnych. Miasto miało czarnoskórych inspektorów ds. zdrowia, naczelnika poczty, sędziów i policjantów, choć tym ostatnim nie wolno było aresztować nikogo białego. Afroamerykanami byli również: koroner powiatowy, strażnik więzienny i skarbnik. Czarnoskórzy biznesmeni gromadzili swoje pieniądze w trzech bankach należących do afroamerykańskich bankierów. Rodziny Afroamerykanów posiadały własne domy i czytały lokalną gazetę, wydawaną przez swoich rasowych pobratymców.

Mówiono powszechnie o tym, że w Wilmington zawiązał się sojusz, który nazywano Fusion. Jak ujął to współczesny genealog z Wilmington, Tim Pinnick: „W wyniku emancypacji niewolników i rekonstrukcji wszystko funkcjonowało tak, jak powinno”. Ale jeśli miasto Wilmington uważane było przez niektórych Amerykanów za wzór dla Południa, wpływowi biali przywódcy, w tym prezes Wilmington Cotton Mills Company, redaktor gazety Raleigh News & Observer i przewodniczący stanowej Partii Demokratycznej nie mogli tego stanu rzeczy znieść. Postanowili obalić „rządy Murzynów”. Pozorna harmonia legła w gruzach w listopadzie 1898 roku.

Kampania nienawiści

Spiskowcy przygotowywali grunt do przejęcia kontroli w mieście na krótko przed datą wyborów w listopadzie. Rozpoczęli tak zwaną kampanię białej supremacji. Drukowali kłamstwa o czarnych mężczyznach żerujących rzekomo na białych kobietach i gromadzących broń. Atakowali propagatorów idei Fusion i wezwali bojówki białych działaczy, znanych jako Czerwone Koszule, do terroryzowania czarnych wyborców przy urnach wyborczych. – Jeśli zobaczysz jutro głosującego Murzyna, powiedz mu, żeby przestał – powiedział jeden z przywódców, były pułkownik sił secesyjnych Alfred Moore Waddell. – A jeśli tego nie zrobi, zastrzel go.

Zwolennicy białej supremacji wykorzystali artykuł redakcyjny Alexa Manly’ego, wydawcy gazety Afroamerykanów Daily Record, by wywołać burzę podczas wyborów. Artykuł redakcyjny był komentarzem do przemówienia polityka z Georgii, który promował lincz jako metodę „ochrony tego, co najdroższe kobiecie przed drapieżną ludzką bestią”. Manly potępił lincz i wskazał na hipokryzję opisywania czarnoskórych mężczyzn jako „wielkich, krzepkich, czarnych brutali”, podczas gdy w rzeczywistości to biali mężczyźni regularnie bezkarnie gwałcili czarne kobiety.

Zamach

Wiece białych radykałów spowodowały, że „białe oburzenie” osiągnęło szczyt. Waddell wygłosił przemówienie, w którym zasugerował, że biali obywatele powinni „zasypać rzekę zwłokami”, jeśli to konieczne, by powstrzymać Afroamerykanów od udziału w wyborach. Około ośmiuset białych obywateli pod przewodnictwem Waddella zebrało się w sądzie i przedstawiło „Białą Deklarację Niepodległości”, w której stwierdzono: „My, niżej podpisani obywatele, niniejszym oświadczamy, że nie będziemy już nigdy więcej rządzeni przez ludzi pochodzenia afrykańskiego”.

10 listopada, dzień po wyborach, w których sukces odnieśli rasistowscy populiści, Czerwone Koszule i biały tłum przeszli ulicami Wilmington i zmasakrowali ponad 60 czarnoskórych mężczyzn. Podpalono redakcję gazety, po której zostały tylko zgliszcza. Bojówkarze pozowali do zdjęć przed dymiącymi ruinami i mianowali Waddella na burmistrza. Setki czarnoskórych mieszkańców ratowały się ucieczką do okolicznych lasów. Niektórzy uciekali na zachód w stronę rzeki, inni zaś na wschód do pobliskiego cmentarza. Athalia Howe miała 12 lat, gdy jej rodzina schroniła się w Pine Forest – cmentarzu, którego początki sięgają XVII wieku. Mówiono, że rodziny ukrywały się przy grobach swoich bliskich.

Przemoc dotyczyła nie tylko Afroamerykanów. Ofiarami stali się też biali sympatycy Partii Republikańskiej, która wtedy popierała równouprawnienie rasowe. Napastnicy podpalili liczne budynki, a miejscowe władze zostały zmuszone do ustąpienia. Dokonał się zatem swoisty zamach stanu, co miało poważne konsekwencje nie tylko dla Wilmington, ale całego kraju. Jest to jak dotąd jedyny przypadek w historii Stanów Zjednoczonych obalenia legalnych władz na drodze zbrojnego spisku.

Bolesne skutki

Po masakrze w Wilmington biała supremacja została przywrócona w mieście, a Afroamerykanie stracili swoje polityczne wpływy. W kolejnych latach, na całym Południu, ograniczenia praw obywatelskich dla Afroamerykanów zostały jeszcze bardziej utrwalone, a segregacja rasowa stała się powszechną praktyką.

Na przełomie wieków południowe stany stosowały tzw. pogłówne, czyli testy umiejętności czytania i pisania, co miało ograniczać prawo czarnoskórych do głosowania. W latach 1896-1902 liczba czarnych wyborców zarejestrowanych w Północnej Karolinie spadła ze 126 tysięcy do 6100. Przemoc w Wilmington nie była wyjątkowa. Historycy i badacze udokumentowali co najmniej 34 przypadki masowej przemocy w okresie rekonstrukcji, podczas których dziesiątki ludzi zostały zamordowane przez białe tłumy.

Przez długi czas wydarzenia w Wilmington były zatajane w szkołach i w mediach, a historia ta była pomijana lub zniekształcana. Dopiero w późniejszych latach pojawiły się starania mające na celu przywrócenie pamięci o tych tragicznych wydarzeniach i zrozumienie ich wpływu na społeczeństwo. Przez prawie 100 lat opowiadano w podręcznikach i wspomnieniach fałszywą historię, zgodnie z którą wydarzenia w Wilmington były spontanicznymi „zamieszkami”, a spiskowców przedstawiano jako bohaterów, którzy przywrócili porządek rasowy w mieście.

Korekta historii

Na cmentarzu w Wilmington jest nagrobek z takim oto napisem: „Joshua Halsey, ur. 1852, zm. 10 listopada 1898, mąż Sallie, ojciec Marii, Susan, Satiry i Bessie. Nigdy nie zapomnimy”. Joshua był jedną z ofiar masakry zainicjowanej przez białe bojówki. Przez lata nikt w rodzinie Howe nie mówił o wydarzeniach z końca XIX wieku. Od pewnego czasu jest jednak inaczej. Prawnuczka pochowanego, Cynthia Brown, postanowiła dotrzeć do wszystkich szczegółów tych tragicznych wydarzeń.

Podobną decyzję podjął genealog i czarnoskóry nauczyciel z Illinois, Tim Pinnick, który przeszedł na emeryturę i osiedlił się w Wilmington. Dołączył do niego Nate Brown, emerytowany menadżer, który znalazł nazwisko swojego prapradziadka w wycinku z gazety z 1898 roku na temat „wojny rasowej”. W artykule oskarżano czarnych „agresorów” o popełnianie zbrodni. W ten sposób zawiązała się grupa ludzi, których celem stało się wyjaśnienie dokładnie tego, co wydarzyło się w 1898 roku.

Do akcji tej przyłączyli się inni mieszkańcy Wilmington, a także politycy, aktywiści, autorzy i dokumentaliści. Ludzie ci dotarli do wielu dokumentów z tamtych czasów, szczególnie wycinków prasowych, archiwów policyjnych i sądowych, etc. Na podstawie uzyskanych w ten sposób danych zrekonstruowano dokładnie nie tylko przebieg wydarzeń z 10 listopada, ale wszystko to, co poprzedziło masakrę.

W ciągu ostatnich dwudziestu lat zmieniono nazwy szkoły i parku ochrzczonych na cześć przywódców, którzy kierowali akcją mordowania czarnoskórych mieszkańców Wilmington. W 2006 roku opublikowano raport, który obalił utrzymujące się od dawna fałszywe narracje na temat historii wydarzeń sprzed ponad 120 lat. Szczegółowo opisano spisek, a za brak interwencji obwiniono wszystkie szczeble władzy. Potwierdzono, że czarni przedsiębiorcy i robotnicy po roku 1898 ponieśli ogromne straty, jeśli chodzi o dochody i dostęp do kapitału. Niektóre firmy zostały przeniesione lub zamknięte. Ponad 2 tysiące czarnoskórych mieszkańców miasta uciekło i nigdy już nie wróciło.

Dziś zatem znana jest w końcu obiektywnie ustalona wersja wydarzeń, choć nadal pozostaje wiele niewiadomych. Szacunki dotyczące liczby zabitych wahają się od kilkudziesięciu osób do setek, a ustalenie jakiejś ostatecznej, konkretnej liczby nigdy już nie będzie możliwe. Wiadomo natomiast, że nikt nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej za zabicie wielu osób.

Piętno przeszłości

Mimo ogromnych zmian, jakie nastąpiły w Wilmington od czasów masakry, do rasowej harmonii nadal jest daleko. Dopiero w 1972 roku ponownie wybrano na jednego z urzędników miejskich osobę czarnoskórą. Deborah Dicks Maxwell, przewodnicząca oddziału organizacji NAACP w tej okolicy, powiedziała, że wielu lokalnych mieszkańców nadal nic nie wie o wydarzeniach sprzed lat. Tymczasem w roku 2020 przyłapano trzech białych funkcjonariuszy policji na rozmowie o tym, że trzeba „zabijać tych p…ch czarnuchów”. Zostali oni później zwolnieni z pracy, ale fakt, że tego rodzaju sentymenty nadal są obecne w policyjnych szeregach, jest mocno niepokojący.

W styczniu 2017 roku dwóch pisarzy z Wilmington, John Jeremiah Sullivan i Joel Finsel, przy wsparciu lokalnego uniwersytetu rozpoczęło współpracę z uczniami gimnazjów w Williston School i Friends School of Wilmington, by zlokalizować, ocalić i przepisać kopie gazety Daily Record. Po sześciu miesiącach grupa znalazła osiem stron, jednakże tylko siedem z tych stron jest czytelnych. Strony będą ostatecznie dostępne za pośrednictwem cyfrowej serii Biblioteki Kongresu „Chronicling America” oraz za pośrednictwem publicznej witryny internetowej Centrum Dziedzictwa Cyfrowego.

W 2018 roku Komitet ds. Miejsc Historycznych w Karolinie Północnej zatwierdził instalację tablicy upamiętniającej wydarzenia w Wilmington. Tablica została zainstalowana w marcu tego samego roku na Market Street, gdzie rozpoczęły się zamieszki. Na tablicy znajduje się napis: „Uzbrojony biały tłum zebrał się tutaj 10 listopada 1898 roku. Maszerował przez sześć przecznic i spalił redakcję gazety Daily Record. W wyniku przemocy zginęła niezliczona liczba Afroamerykanów. Doprowadziło to do obalenia władz miasta i mianowania przywódcy zamachu stanu na burmistrza. Była to część ogólnostanowej kampanii politycznej, opartej na wezwaniach do białej supremacji i wykorzystywaniu uprzedzeń rasowych”.

Z drugiej strony, w 2007 roku niektórzy aktywiści lobbowali za włączeniem historii zamachu stanu do programu nauczania w szkołach stanowych, a historycy wystąpili z inicjatywą zbudowania pomnika upamiętniającego tragiczne wydarzenia sprzed lat. Oba te zamiary nigdy nie zostały zrealizowane i zapewne realizacji się już nie doczekają.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama