W burzliwą październikową noc w 1895 roku na jeziorze Huron zaginął parowiec Africa. Nikt dokładnie nie wiedział, co się z tym okrętem stało. Przed kilkoma tygodniami, po 128 latach, wrak został odnaleziony, choć nie przez ludzi, którzy go szukali. W zasadzie nikt już nie szukał zaginionego statku, a do odkrycia jego szczątków doszło zupełnie przypadkowo...
Niszczycielskie małże
Latem tego roku para filmowców pracujących nad filmem dokumentalnym o wielkich szkodach ekologicznych, powodowanych przez inwazyjne małże w Wielkich Jeziorach, odkryła miejsce spoczynku parowca. Yvonne Drebert i Zach Melnick badali wody jeziora Huron, by skończyć pracę nad filmem pt. All Too Clear. Małże o nazwie kwagga są bardzo niewielkich rozmiarów, ale potrafią wyrządzać znaczne szkody. Zakopują się w drewnianych naczyniach i wrakach statków, tworząc warstwy tak grube, że w końcu miażdżą ściany i pokłady.
Kwagga produkują kwas, który może powodować korozję stalowych elementów zatopionych okrętów. Pomijając szkody wyrządzanie wrakom, małże te sieją spustoszenie w podwodnym ekosystemie Wielkich Jezior. Według Centrum Badań nad Gatunkami Inwazyjnymi w University of California, zabijają rodzime małże, a inkrustując dna jezior, wypierają rodzime stawonogi, zakopujące się na dnie jeziora. Ponadto kwagga pomogły w rozprzestrzenianiu się ptasiego botulizmu, który doprowadził do śmierci dziesiątków tysięcy ptaków. Niszczycielskie małże powodują także problemy dotyczące bezpośrednio ludzi. Zatykają rury wykorzystywane w stacjach uzdatniania wody i elektrowniach, pokrywają grubą warstwą plaże, doki, boje, a nawet łodzie. Ich ostre muszle mogą też przecinać bose stopy.
Małże te pochodzą z rejonu Morza Kaspijskiego i Czarnego, a do Ameryki trafiły w latach 80. XX wieku. Ich wpływ na nasze Wielkie Jeziora jest fatalny. Przykładowo wody jeziora Michigan są obecnie bardziej przejrzyste, bo te inwazyjne słodkowodne małże szybciej oczyszczają wodę, dziesiątkując przy tym glony i populacje ryb. Kilkadziesiąt lat temu wody jeziora Michigan miały brunatno-zielony odcień, przypominający ujście rzeki śródlądowej, a nie rozległe otwarte jezioro. Taki był efekt obecności m.in. zielonych alg.
W ostatnich 20 latach jezioro przeszło dramatyczną transformację, ponieważ małże kwagga mają zdolność „filtrowania” całej objętości jeziora Michigan w ciągu czterech do sześciu dni. Choć przejrzysta woda wygląda atrakcyjnie, ma poważny, złowrogi wpływ na ekosystem. Małże filtrując wodę jeziora zdziesiątkowały fitoplankton, jednokomórkowe, zielone algi, którymi żywiło się wiele cennych gatunków ryb, w tym drapieżników takich jak łosoś królewski.
Zaginiony w burzy śnieżnej
Jednak w przypadku Yvonne Drebert i Zach Melnick przejrzystość wód jeziora Huron spowodowała, że wypatrzyli oni wrak zaginionego parowca Africa, co przed laty byłoby zapewne niemożliwe. Gdy w czerwcu tego roku przemierzali wody jeziora na pokładzie swojej łodzi, ich sprzęt wykrył tajemniczy kopiec na dnie. Kiedy dotarli na miejsce rzekomego kopca – który znajdował się u zachodniego wybrzeża półwyspu Saugeen w Kanadzie – opuścili do wody zdalnie sterowany batyskaf. Kamera robota pokazała statek pokryty małżami kwagga, spoczywający na dnie jeziora około 280 stóp pod powierzchnią.
Początkowo Drebert i Menick nie byli pewni, co odkryli. Ponieważ wrak był całkowicie pokryty małżami, nie widzieli nazwy na burcie. Wezwano lokalnego historyka morskiego Patricka Folkesa i archeologa Scarlett Janusas. Po uzyskaniu licencji archeologicznej od władz prowincji Ontario grupa wróciła do wraku, by nagrać podwodny materiał wideo i dokonać pomiarów. Wymiary wraku odpowiadały wymiarom parowca Africa, który według Claire McCormack z Bayshore Broadcasting News Center miał 58 stóp długości, 26 stóp szerokości i 12,5 stopy wysokości. Znaleźli także węgiel na dnie jeziora w pobliżu statku, co zgadza się z historią okrętu: statek został załadowany węglem przed swoją feralną, ostatnią podróżą.
Parowiec Africa opuścił port Ashtabula w stanie Ohio 5 października 1895 roku. Holował szkuner o nazwie Severn i przewoził około 1270 ton węgla. Jednostki te skierowały się na zachód wzdłuż jeziora Erie, a następnie popłynęły w górę rzeki St. Clair w kierunku jeziora Huron. Ich ostatecznym celem był Owen Sound w Ontario. Dwa dni później, gdy okręty zbliżyły się do półwyspu Saugeen, rozpętała się gwałtowna burza śnieżna. Gdy statki zaczęły gwałtownie kołysać się na falach, kapitan parowca zdecydował się wypuścić Severn z liny holowniczej. Szkuner uderzył w rafę, ale następnego ranka przybyła pomoc i uratowano całą załogę. Po parowcu nie było jednak ani śladu – zatonął on wraz z 11 członkami załogi na pokładzie.
„W czasie mojej 35-letniej kariery żeglowania spotkałem się wielokrotnie z niesprzyjającą pogodą, ale to doświadczenie na jeziorze Huron było nieporównywalne do niczego” – powiedział później lokalnej gazecie James Silversides, kapitan Severn. Ponieważ oczywiste było to, że parowiec zatonął i że wszyscy na jego pokładzie zginęli, nie podjęto żadnej akcji ratunkowej ani też nigdy nie usiłowano odnaleźć jednostki, która poszła za dno. Tym bardziej że jej ładunek nie był dla nikogo atrakcyjny.
Jednak sam fakt, że stosunkowo duża jednostka uległa na wodach jeziora Huron złym warunkom atmosferycznym, wywołał wiele komentarzy. W XIX wieku rozwój technologii parowej przyczynił się do powstania nowego typu statków, które wykorzystywały silniki parowe jako źródło napędu. Parowce, zamiast polegać na wietrze i żaglach, mogły poruszać się niezależnie od warunków atmosferycznych, co sprawiło, że były bardziej niezawodne i efektywne. W tym kontekście zbudowano również parowiec Africa, którego historia, w nieco mikroskopijnej skali, stała się prekursorem tragedii innego, znacznie większego parowca, Titanica.
Krzysztof M. Kucharski