Krystyna Skarbek była dla angielskiego wywiadu wielkim skarbem. Szczegóły wielu akcji, w których brała udział podczas II wojny światowej, do dzisiaj skrywane są w teczkach brytyjskiego wywiadu. Wtajemniczeni w jej wojenny życiorys twierdzą, że Skarbek była jedną z najlepszych agentek. Jako Christine Granville lub Pauline Armand działała na Węgrzech, w Polsce, we Francji, Egipcie, Libanie...
Dziewczyna Bonda
Premier Winston Churchill, który jako zwierzchnik wywiadu bezpośrednio śledził pracę Krystyny Skarbek, powiedział o niej: „piękna, inteligentna, piekielnie odważna, najlepsza moja agentka”. Mimo to po wojnie nie zapobiegł temu, aby rząd Wielkiej Brytanii tak podle postąpił ze swoją najlepszą agentką. Churchilla można usprawiedliwić tym, że wtedy już nie był premierem. Zresztą Brytyjczycy znani są z nielojalności wobec swoich agentów, zwłaszcza innych narodowości. Inaczej niż Amerykanie, którzy do końca trzymają ze swoimi szpiegami.
Krystyna Skarbek miała wielu adoratorów. Jednym z nich był Ian Fleming, oficer wywiadu brytyjskiej marynarki wojennej. Po wojnie pisał powieści z Jamesem Bondem w roli głównej. Skarbek i Fleming spotkali się w Kairze. Ich romans trwał ponad rok. W swej pierwszej powieści o agencie OO7, Casino Royal, Fleming stworzył postać Vesper Lynd. Była pierwszą dziewczyną Bonda. Pierwowzorem tej postaci była Krystyna Skarbek.
Skarbek pod Grunwaldem
Ród Skarbków znany jest od XI wieku. Wspomina o tym Jan Długosz w swoich Kronikach. Udział Skarbków w bitwie pod Grunwaldem jest faktem udokumentowanym. Rycerz Jan Skarbek z Góry odznaczył się w bitwie brawurą, biorąc do niewoli księcia szczecińskiego Kazimierza V. Zginął 30 lat później, walcząc ze Złotą Ordą. Krwi tych przodków Krystyna niewątpliwie zawdzięczała odwagę.
Krystyna urodziła się w 1908 roku w Warszawie. Jej ojcem był hrabia Jerzy Skarbek. Matką Stefania Goldfeder, dziedziczka bogatych łódzkich bankierów. Jej posag hrabia dość szybko przehulał. Krystyna otrzymała staranne wychowanie. Znała biegle kilka języków. Jeździła konno, wspinała się w górach. Porucznik Wojska Polskiego Arkady Fiedler, po wojnie znany pisarz, tak wspominał Skarbek: „Krystyna była wyjątkowo urocza, inteligentna, lecz nabita dziwnymi kompleksami, przeżywała rodowe fanaberie i snobistyczne łamańce”. Nic dziwnego, gdy pochodzi się z takich rodów.
Pierwsze małżeństwo Krystyny skończyło się po kilku miesiącach. Z drugim mężem, Jerzym Giżyckim, pisarzem i dyplomatą, wyjechała na placówkę do Kenii. Tam zastała ich wojna w Europie. Skarbek bez namysłu postanowiła wracać do Polski. Tylko że było już za późno, kraj zajęli Niemcy. Po krótkim pobycie we Francji i rozejściu się z Giżyckim, przedostała się do Anglii. Zamieszkała u spokrewnionej rodziny Granville.
Skontaktowała się z SOE – Kierownictwem Operacji Specjalnych. SOE powołał Winston Churchill do prowadzenia działań dywersyjnych na niemieckich tyłach. Została przyjęta do SOE ze względu na biegłą znajomość języków i charakterną osobowość. Przyjęła nazwisko Christine Granville, ps. „Paulina”, i w dokumentach została odmłodzona o 7 lat. Na tyle, na ile wyglądała.
W tajnym obozie szkoleniowym w odciętym od świata rezerwacie New Forest poznała tajniki szpiegowskiego rzemiosła. Doskonaliła się w strzelaniu, wysadzaniu obiektów, skutecznych ucieczkach. A w razie, gdyby nie udało się uciec, uczono ją, jak przetrwać tortury: „Kiedy biją, licz albo literuj alfabet. Musisz wytrzymać 48 godzin. Tyle czasu będziemy potrzebować, aby wycofać ludzi, o których coś wiesz”.
Zamarznięci w Tatrach
Po roku szkolenia Krystyna została przerzucona do Budapesztu, stolicy Węgier sprzymierzonych z III Rzeszą. Miała skontaktować się z innym agentem służb brytyjskich, Andrzejem Kowerskim. Jej zadaniem było przewieźć mikrofilmy z Budapesztu do Polski, gdzie inny agent miał je dostarczyć do Londynu.
Na początku II wojny światowej wywiad angielski nie miał swojej siatki szpiegowskiej w Niemczech. Anglicy polegali głównie na polskich szpiegach. Polski wywiad przed wojną dobrze spenetrował Niemcy, dzięki m.in. rotmistrzowi Pileckiemu. Po wojnie zasługi polskich szpiegów Anglicy przypisali sobie. Podobnie było z Enigmą. Polacy złamali tę supermaszynę do szyfrowania, ale cały świat myślał, że zrobili to Brytyjczycy. A ci podtrzymywali tę wersję. Dopiero w ostatnich latach prawda wyszła na jaw.
Skarbek-Granville opracowała szlak do Polski przez słowackie Tatry. Góry nie były jej obce. Przeprawę podjęła wraz z Kowerskim oraz kilkudziesięcioma polskimi żołnierzami, których wykupiła za łapówki z węgierskich obozów internowania. Na wysokości 2 tysięcy metrów zaskoczyła ich zamieć śnieżna, temperatura spadła do minus 30 stopni Celsjusza.
Niestety, żołnierze nie byli przygotowani na takie warunki. Większość z nich zginęła w Tatrach. Zostali tam, zamarznięci. Skarbek i Kowerski, i kilku żołnierzy, dotarli do Polski. Krystyna mówiła później, że przeżyła tę wyprawę tylko dzięki szkoleniu w obozie SOE.
Przegryziony język
Po powrocie na Węgry została aresztowana przez Gestapo. Udawała ciężko chorą. Przegryzła sobie język, pluła krwią i twierdziła, że ma gruźlicę. Miała duże zdolności aktorskie, więc sprawiała wrażenie suchotnicy stojącej nad grobem. Gestapowcy, bojąc się zarażenia gruźlicą i nie znajdując przeciwko niej dowodów, wypuścili ją na wolność.
W Budapeszcie była spalona. Za zgodą SOE wraz z Kowerskim przedostała się do Libii. Byli już kochającą się parą. Dowództwo SOE przez długi czas nie nawiązywało kontaktu ze Skarbek. Wówczas Krystyna dowiedziała się, że jej matka jest w warszawskim getcie. I postanowiła ją stamtąd wydostać.
Sobie znanymi sposobami przedostała się do Warszawy. Skontaktowała się z wysoko postawionym funkcjonariuszem SS. W zamian za uwolnienie matki z getta zaproponowała mu bajecznie wysoką kwotę pieniędzy. Niemiec zapisał dane matki i kazał jej przyjść nazajutrz z pieniędzmi. Gdy przyszła, zabrał jej pieniądze i zmusił do stosunku seksualnego. Pozbawiona pieniędzy i jakiejkolwiek pomocy, musiała zrezygnować z prób wyciągnięcia matki z getta. Nie wiadomo jakim sposobem, lecz wróciła do Libii, gdzie czekał na nią Kowerski.
Skarbek dopiero po wojnie dowiedziała się, dlaczego dowództwo SOE przestało się z nią kontaktować. Otóż podejrzewali, że zdradziła i przeszła na stronę wroga. Zwolnienie z więzienia Gestapo ze względu na zły stan zdrowia wydawało się Anglikom nieprawdopodobne. Nie znali siły przekonywania i zdolności aktorskich polskiej agentki.
Siostrzenica marszałka
Do czynnej służby w wywiadzie powróciła w 1943 roku. Została zrzucona na spadochronie do Francji, gdzie przyjęła nową tożsamość – Pauline Armand. Jako kurierka brytyjskiej siatki szpiegowskiej „Jockey” przemieszczała się pomiędzy różnymi grupami. Siatką dowodził Francis Commaerts.
Brała także udział w akcjach partyzantów przy wysadzaniu mostów oraz niemieckich składów amunicji. Gestapo już się o niej dowiedziało. Wyznaczyli dużą sumę pieniędzy za jej schwytanie, żywej lub martwej. Kiedy Skarbek dowiedziała się o wyznaczeniu nagrody za jej głowę, wykazywała się jeszcze większą odwagą. Niekiedy wręcz niebezpieczną dla niej brawurą.
Tak postąpiła, gdy Commaerts wraz z dwoma innymi szpiegami został ujęty przez Niemców. Kierownictwo SOE uznało, że próba odbicia więźniów nie ma żadnych szans powodzenia. Pauline Armand oceniła to inaczej. Z charakterystyczną dla siebie impulsywnością postanowiła ich uwolnić.
Kilka godzin przed egzekucją brytyjskich szpiegów pojawiła się w więzieniu Gestapo w Digne. Została dopuszczona do gabinetu dowódcy więzienia Gestapo, Maxa Waema, wykorzystując urodę i biegłą znajomość niemieckiego. I zrobiła coś niesamowitego. Powiedziała gestapowcowi, że jest brytyjską agentką oraz siostrzenicą marszałka Montgomery’ego. Alianci niedawno wylądowali na wybrzeżu Normandii właśnie pod dowództwem Montgomery’ego. Jego nazwisko budziło postrach wśród Niemców, którzy ponadto zdawali sobie sprawę, że ich dni we Francji są już policzone.
Z wielką pewnością siebie przekazała Waemowi, że jest jedyną osobą, która może mu zapewnić bezpieczeństwo, a nawet życie, gdy alianci pokonają Niemców we Francji. W zamian musi natychmiast uwolnić zatrzymanych agentów. Jako rekompensatę za zdradę obiecała mu ponadto 2 miliony funtów łapówki. Zdezorientowany i przerażony gestapowiec zgodził się na przedstawione mu warunki. Na razie odroczył egzekucję szpiegów.
Dwa dni później Skarbek wróciła do niego z pieniędzmi, które Brytyjczycy zrzucili na spadochronie. Łatwo się domyślić, że były to fałszywe funty. Agenci odzyskali wolność. To, czego dokonała Krystyna Skarbek jako Pauline Armand, wywołało zdumienie i wielką radość w Kierownictwie Operacji Specjalnych.
Po kilku godzinach od uwolnienia szpiegów radio BBC nadało specjalny komunikat: „Gratulacje dla Pauline”. Tylko wtajemniczeni wiedzieli, o co w nim chodzi. Za uwolnienie członków grupy „Jockeya” Churchill odznaczył Skarbek Orderem Imperium Brytyjskiego. I na tym geście wyczerpała się wdzięczność Brytyjczyków wobec swojej najlepszej agentki.
100 funtów
Krystyna Skarbek w kwietniu 1945 roku została zdemobilizowana i odesłana do cywila. Za wielokrotne narażanie życie w interesie Wielkiej Brytanii dostała odprawę w wysokości 100 funtów. I do widzenia. Z dnia na dzień stała się niepotrzebna. To była trudna do zrozumienia decyzja rządu brytyjskiego. Dla Skarbek, ale także dla ludzi z angielskiego wywiadu. Szef brytyjskiego wywiadu słał w tej sprawie listy do rządu. Nie pomogło. Prawdopodobnie za odsunięciem Skarbek stali rosyjscy szpiedzy pracujący w wywiadzie i kontrwywiadzie angielskim. Po latach zostali ujawnieni.
Polski rząd w Londynie także nie interesował się jej losem, a wiedział, iż pracowała dla SOE. Polacy mogli się domagać, aby tak skutecznej agentce przyznać chociażby obywatelstwo angielskie. Dopiero w 1946 roku Skarbek otrzymała paszport brytyjski, ale ze statusem naturalizowanego obywatela brytyjskiego.
Czterdziestokilkuletnia była najlepsza agentka rządu Jego Królewskiej Mości musiała pracować jako pokojówka w hotelach, sprzedawczyni w Harrodsie, jako stewardesa na statkach pasażerskich. Nic się nie zmieniło w jej sytuacji życiowej nawet wtedy, gdy król Jerzy VI już oficjalnie przyznał jej Order Imperium Brytyjskiego oraz Medal św. Jerzego. Ponadto, w tym samym mniej więcej czasie, za zasługi dla francuskiego ruchu oporu nadano jej jedno z najwyższych francuskich odznaczeń – Krzyż Wojenny ze Srebrną Gwiazdą.
Polski rząd emigracyjny nie uhonorował jej w żaden sposób. Nie widziano ku temu podstaw. A mogli zatrudnić ją jako tłumaczkę w jednym z rządowych biur, gdzie dygnitarze sami umościli sobie ciepłe gniazdka. Nie zrobiono tego i, można śmiało powiedzieć, przyczyniono się w ten sposób do śmierci Krystyny Skarbek.
Pchnięta nożem w serce
Na jednym ze statków pasażerskich zakochał się w Krystynie młody steward Dennis Muldowney. Ona nie była zainteresowana znajomością z nim. Powiedziała mu to wprost. Lecz on nie rezygnował. Gdy po raz kolejny, tym razem w hotelu, gdzie dorabiała jako pokojówka, spotkał się z odmową, wyciągnął nóż i wbił Skarbek prosto w serce. Zmarła natychmiast.
Muldowney szybko, w czasie jednej rozprawy, został skazany na śmierć. I równie szybko zawisł na szubienicy. Ale okoliczności śmierci Krystyny Skarbek do dzisiaj budzą wiele wątpliwości. Szczególnie zwraca się uwagę na niektóre wątki procesu mordercy oraz szybkie wykonanie kary. Podejrzewano, iż było to zabójstwo na zlecenie, a Muldowney był tylko narzędziem w rękach służb.
Jako zleceniodawców wymieniano NKWD, władze komunistycznej Polski, a nawet brytyjski wywiad. Jedna z teorii głosiła, że Skarbek musiała zginąć, bo za dużo wiedziała o śmierci generała Sikorskiego. Rzekomo miała się podzielić tymi informacjami z Ianem Flemingiem.
Clare Mulley, która poznała Christine Granville na statku pasażerskim i później napisała o niej książkę, tak podsumowała postać Krystyny Skarbek:
„Była najlepszym agentem brytyjskim czasu wojny. Szefowie naszych służb wstawali, gdy wchodziła do pokoju. Christine kochała namiętnie. Kochała mężczyzn i seks, adrenalinę i przygodę, rodzinę i ojczyznę, kochała życie i kochała wolność, aby żyć jego pełnią. Kiedy prawo lub konwenanse odmawiały jej tej wolności, przeciwstawiała się oczekiwaniom, łamiąc zasady, zmieniając wiek, nazwisko lub życiorys. W obliczu zagrożenia inwazją, okupacją lub terrorem walczyła z pasją, determinacją i odwagą, którymi nie dorównywał jej żaden inny agent specjalny podczas II wojny światowej”.
Zdaje się, że Mulley dotarła do tajnych wojennych akt wywiadu, skoro pozwoliła sobie na taką laurkę.
Ryszard Sadaj