Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 07:55
Reklama KD Market

Jasnowidzący na wojnie

Jasnowidzący na wojnie
(fot. Pixabay)

Podczas zimnej wojny Związek Radziecki i Stany Zjednoczone paranoicznie bały się, że przeciwnik znajdzie się w posiadaniu nowej broni, która zapewni mu zwycięstwo. Lata 60. ubiegłego wieku to było apogeum zimnej wojny. Rosjanie chcieli umieścić pociski atomowe na Kubie. Naprawdę groziło wybuchem III wojny światowej. To byłaby konfrontacja o niewyobrażalnych konsekwencjach...

Cudowna broń

I właśnie w tych latach wywiad amerykański otrzymał sensacyjne informacje zza żelaznej kurtyny. Dotyczyły one szybkich postępów radzieckich prac nad systemem broni psychofizycznych. W Pentagonie zapanowało przerażenie. Rosjanie zdobyli nową, cudowną broń.

Szpiedzy CIA raportowali, że ową cudowną bronią jest gospodyni domowa z Leningradu, Nina Kaługina. Ta trzydziestoletnia kobieta posiadała zdolność telekinezy, czyli była w stanie siłą umysłu poruszać przedmioty. Potrafiła także na odległość zatrzymywać pracę serca żab, co Rosjanie wielokrotnie potwierdzili w warunkach laboratoryjnych. To dla armii amerykańskiej były niezwykle niepokojące wieści. Wszak od zatrzymania na odległość pracy serca żab do zatrzymania pracy serca człowieka może być niedaleko.

Nina Kaługina, na co dzień zajmująca się gotowaniem i prasowaniem, odkryła w sobie dar poruszania małych przedmiotów bez fizycznego kontaktu, jedynie przy pomocy myśli. Jej niezwykłe umiejętności nasilały się, kiedy znajdowała się pod wpływem intensywnych emocji, na przykład gniewu czy euforii. Pokazywała sąsiadom, co potrafi, aż stała się lokalną leningradzką sensacją. Wtedy zainteresowało się nią KGB.

Badaniami zdolności psychicznych Kaługiny zajął się sztab najrozmaitszych naukowców. W celu udowodnienia nadzwyczajnych mocy gospodyni przeprowadzono z nią szereg eksperymentów, które dzisiaj można oglądać na YouTube. Widać tam jak Rosjanka, niczym zahipnotyzowana, wpatruje się w metalowe pudełko i stos zapałek. Po chwili zapałki jakby same z siebie zaczynają się ruszać. Kiedy potwierdziło się, że Kaługina potrafi także wpływać na żywe istoty, na Kremlu zapanowała euforia. Tylko wydawało się nieco dziwne, że KGB pozwalało, aby informacje o udanych eksperymentach z Kułaginą przeciekały na zewnątrz.

Poruszenie w Waszyngtonie

Doniesienia o niezwykłych zdolnościach gospodyni z Leningradu wywołały poruszenie w Waszyngtonie. Tym bardziej że amerykańskie źródła informowały również o wykorzystywaniu przez Rosjan jasnowidzów do szpiegowania Stanów Zjednoczonych. A także, że w Armii Czerwonej wykorzystywani są tak zwani empaci – ludzie odczytujący na odległość stany emocjonalne innych. Wyglądało na to, że Rosjanie chcą walczyć z USA używając sił parapsychologicznych.

W tym samym mniej więcej czasie ukazała się książka pt. Metapsychiczne odkrycia za żelazną kurtyną. Jej autorki, Ostrander i Schroeder, powołując się na rozmowy z wybitnymi radzieckimi uczonymi, twierdziły, że w ZSRR prace nad zdalnym sterowaniem ludzkim mózgiem i świadomością są już bardzo zaawansowane.

Amerykanów najbardziej zaintrygował opisany w książce eksperyment, który zdawał się potwierdzać możliwość nawiązania kontaktu pozazmysłowego, na razie pomiędzy zwierzętami. Eksperyment polegał na odbieraniu młodych królików od matki i uśmiercaniu ich w zanurzonej łodzi podwodnej. W tym samym czasie za pomocą elektroencefalografu monitorowano aktywność mózgu królicy. Aparatura zarejestrowała gwałtowną reakcję jej układu nerwowego w momencie uśmiercania potomstwa.

Pranie mózgów

Amerykanie już wcześniej podejrzewali Rosjan, że mogą dysponować bronią parapsychiczną. Po wybuchu wojny koreańskiej w 1950 roku analityków CIA przeraziło zachowanie żołnierzy amerykańskich, którzy przez komunistów zostali wzięci do niewoli i następnie po latach uwolnieni. Ci żołnierze z pełnym przekonaniem potępiali imperialistyczną politykę Stanów Zjednoczonych. Ujawniali rzekome zbrodnie wojenne i przepowiadali nieuchronne zwycięstwo komunizmu.

Allen Dulles, ówczesny szef CIA, podejrzewał, że rosyjscy naukowcy odkryli nowe metody manipulowania ludzką psychiką, która umożliwia zmianę świadomości i sposobu myślenia. Zbadanie tego powierzył zespołowi naukowców kierowanemu przez wybitnego psychiatrę, profesora Harolda Wolffa. Udostępniono mu zebrane przez wywiad amerykański materiały a także kontakt z oficerami tajnych służb ZSRR i Chin, którzy przeszli na stronę Zachodu.

Po dwuletnich badaniach Wolff przedstawił raport. Stwierdził w nim, że komuniści nie wymyślili żadnej nowej broni psychofizycznej. Nie stosowali hipnozy i psychotropów, a tylko klasyczne metody prania mózgu – tortury, zastraszanie, głodzenie, pozbawianie snu i intensywną indoktrynację.

Mimo takiej diagnozy, uspokajającej w gruncie rzeczy, Dulles powziął decyzję o uruchomieniu własnego programu badań nad możliwościami manipulowania ludzkim umysłem. Program utajniono i nadano mu kryptonim MK-ULTRA.

LSD i samobójstwo naukowca

MK-ULTRA był supertajnym programem. Nie tylko dlatego, że mógł być sprzeczny z amerykańskim prawem. Miał odpowiedzieć na pytanie, czy przy pomocy środków chemicznych można dokonać zmiany osobowości człowieka i przejąć kontrolę nad jego umysłem. Eksperyment rozpoczął się od tragedii. Ukrywano ją przez ponad 20 lat.

Z etyką ten program nie miał wiele wspólnego. Kierujący pracami MK-ULTRA psychiatra i chemik Sidney Gottlieb zaproponował, aby jako jedną z pierwszych substancji przebadać odkryty niedawno narkotyk o właściwościach halucynogennych – LSD.

Podczas przyjęcia dla zaangażowanych w projekt naukowców Gottlieb osobiście dolał do drinka doktora Franka Olsona, bez jego wiedzy, sporą dawkę LSD. Olson najpierw wpadł w euforię, a następnie pogrążył się w depresji. W tajemnicy przewieziono go do Nowego Jorku. Osiem dni później naukowiec, sam biorący udział w badaniach, wyskoczył przez okno z dziewiątego piętra.

Mimo to eksperymenty z LSD nadal kontynuowano. Po latach wyszło na jaw, że narkotyki podawano prostytutkom oraz pacjentom zakładów psychiatrycznych. Program MK-ULTRA prowadzono w ponad czterdziestu cywilnych ośrodkach naukowych. Większość uczonych nie zdawała sobie sprawy, że pracuje dla wojska. Granty na badania otrzymywali od instytucji o niewinnie brzmiących nazwach. Do dzisiaj nie wiadomo, jakie rezultaty przyniósł program MK-ULTRA. Oprócz wiedzy, że po zażyciu LSD można popełnić samobójstwo.

Moc jasnowidza

MK-ULTRA nie był jedynym amerykańskim programem mającym na celu badanie możliwości ludzkiego umysłu. Chodziło głównie o możliwości szpiegowskie. Po rewelacjach na temat psychofizycznej broni Rosjan armia amerykańska powzięła decyzję, że także musi się wyposażyć w podobną jak Rosjanie niezwykłą broń.

Armia zleciła badania nad wykorzystywaniem w wojsku jasnowidzów Instytutowi Stanforda w Kalifornii. Zadanie mieli określone wyraźnie: sprawdzić, czy istnieje możliwość prowadzenia szpiegowskiej działalności na odległość. Zleceniodawcom marzyło się, aby wprost z Pentagonu czytać dokumenty na Kremlu, poznać rozkazy wydawane w wojsku rosyjskim. Szefem tego zespołu został znany fizyk Hal Puthoff. Armię amerykańską stać było na najlepszych naukowców. Puthoff namówił ponadto do współpracy także znanego jasnowidza Ingo Swanna. Swann miał już udokumentowane osiągnięcia w jasnowidzeniu, lecz był człowiekiem trudnym we współpracy.

Być może dlatego początkowo badania nie szły najlepiej. Naukowcy nie wiedzieli, jak się w ogóle do nich zabrać. Weryfikowali zdolności Swanna według rutynowych procedur – odgadywanie zasłoniętych kart, odgadywanie zawartości zamkniętych pudełek, odczytywanie treści zapieczętowanych listów. Swanna to denerwowało. W końcu stwierdził: – Przecież to bzdury, marnowanie czasu. Jestem dobrym jasnowidzem. Gdy zamknę oczy, potrafię zobaczyć każde miejsce na ziemi. Podajcie mi tylko współrzędne, długość i szerokość geograficzną, a ja opiszę to miejsce.

I od tej chwili badania posuwały się szybciej i przynosiły dobre rezultaty. Swann nie chwalił się bezpodstawnie. Podawano mu współrzędne znanych obiektów, on zamykał oczy, koncentrował się przez chwilę, po czym opisywał miejsce. Zapytywany, wyjaśniał, że najpierw docierają do niego przelotne, niewyraźne obrazy. Potem rozsuwa się jakaś zasłona i może już widzieć teren, na który go pokierowano.

Nieznany obiekt

W 1973 roku Hal Puthoff złożył swym wojskowym przełożonym optymistyczne sprawozdanie: jasnowidzenia Ingo Swanna są autentyczne. Jednak dla ostatecznego sprawdzenia jego możliwości w obecności komisji wojskowej podano mu współrzędne geograficzne pewnego obiektu. Swann skoncentrował się. Po chwili powiedział: – Przecież tam nic nie ma, same drzewa i zarośla. Lecz, z własnej inicjatywy, zaczął poszerzać pole obserwacji, wychodząc poza teren wyznaczony współrzędnymi. W niedalekiej odległości zobaczył grupę betonowych budynków otoczonych wysokim murem.

Po sprawdzeniu obiektu przez satelity okazało się, że Swann odszukał radziecki obiekt wojskowy, o którym wywiad amerykański nie miał dotąd pojęcia. Swann udowodnił, że posługując się jasnowidzeniem można prowadzić bezpieczną, tanią i skuteczną działalność wywiadowczą.

Kilka lat wcześniej kongresman, członek komisji wywiadu, Charlie Rose powiedział: – Program jasnowidzenia wydaje się piekielnie tanim systemem radarowym. Jeśli Rosjanie go mają, a my nie, jesteśmy w poważnych tarapatach. Po sukcesach Swanna, jeśli chodzi o lokalizację obiektów na odległość, w Pentagonie doszli do wniosku, że trzeba wyszkolić oddział ludzi, którzy zastąpią radary.

Odkryty samolot

Teraz zadaniem Puthoffa i Swanna było znalezienie w armii młodych żołnierzy ze zdolnościami jasnowidzenia. Mieli tworzyć oni oddział jasnowidzów-szpiegów. Oddział stworzono dość szybko. Testy pokazały, że wbrew pozorom duży odsetek ludzi ma zdolności jasnowidzenia. Pozostawała tylko sprawa dalszego doskonalenia tego rodzaju umiejętności. Ci młodzi ludzie godzinami przebywali w odizolowanych pomieszczeniach. Dla maksymalnego odprężenia, oprócz seansów medytacji byli poddawani działaniom fal alfa. To pomogło im koncentrować się na wskazanym przedmiocie, człowieku czy miejscu.

Znane jest jedno osiągnięcie oddziału jasnowidzów. W 1976 roku wywiad Stanów Zjednoczonych uzyskał informacje o radzieckim samolocie szpiegowskim, który rozbił się w Kongo w Afryce. Nie wiadomo tylko było, gdzie doszło do wypadku. O wytypowanie lokalizacji zwrócono się do jasnowidzów Puthoffa. Dokładne współrzędne upadku samolotu podała dwudziestokilkuletnia Rosemary Smith, jedna z kilku kobiet biorących udział w projekcie. Po paru godzinach skupiania się w izolacji po prostu położyła palec na mapie Konga. Na wskazane miejsce wysłano żołnierzy w śmigłowcach i ci natrafili na szczątki maszyny.

Kompromitacja Gellera

Nic nie wiadomo o innych osiągnięciach oddziału jasnowidzów. Zespół istniał przez ponad 15 lat. To, że ostatecznie został rozwiązany, świadczy, że ci ludzie nie byli w stanie zastąpić radarów. Młodzi jasnowidze, gdy dorastali, często tracili swoje zdolności. Poza tym jasnowidzenie to nie było coś, czego można było doświadczyć w każdej chwili. Wiele zależało od tzw. stanu ducha.

Dowodem na to jest Uri Geller, powszechnie znany ze zginania łyżeczek. A potrafił więcej, np. odczytywał ukryte napisy, przyspieszał bieg zegarów. Jednak skompromitował się podczas występu telewizyjnego, gdzie chciał zaprezentować swoje umiejętności. Nic mu się nie udało pokazać. Swoje niepowodzenie tłumaczył tym, że znajdował się pod silną presją. I najprawdopodobniej to był rzeczywisty powód jego niepowodzenia.

Wojna psychologiczna

Dziś, kiedy od ukończenia zimnej wojny upłynęło kilkadziesiąt lat, pewne sprawy wychodzą na jaw. Na przykład historia o żabach zabijanych siłą myśli przez Ninę Kaługinę została przez Rosjan wymyślona. Zrobili to w ramach wojny psychologicznej, by zdezorientować i przestraszyć przeciwnika. Dlatego KGB pozwalało Kaługinie występować publicznie. Nie ma też żadnych dowodów potwierdzających telepatyczną więź matki z potomstwem, jak to miało być w przypadku królicy i królicząt. Rosjanie po prostu straszyli nową cudowną bronią.

Amerykanie postępowali podobnie. Organizowali kontrolowane przecieki o pracujących dla marynarki wojennej jasnowidzach, którzy lokalizowali radzieckie łodzie podwodne pod lodami Arktyki. Jasnowidze, w pewnym okresie zimnej wojny, byli postrachem dla obu stron. Dlatego z takim uporem wdrażano tajne kosztowne programy, aby zbadać możliwości ludzi o zdolnościach parapsychicznych. Zdaje się, że niewiele konkretnego z tego wyszło. Chociaż, tam gdzie chodzi o tajną broń, nigdy nic do końca nie wiadomo.

Ryszard Sadaj

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama