Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 07:45
Reklama KD Market

Zaginiona w Trójkącie Bennington

Zaginiona w Trójkącie Bennington
Paula Jean Welden (Wikipedia)

Paula Jean Welden mogłaby pozostać postacią nikomu nie znaną, a jej nazwisko na zawsze schowane w przepastnych archiwach nierozwiązanych spraw kryminalnych. Jednak tajemnicze okoliczności nagłego zniknięcia dziewczyny wstrząsnęły społecznością stanu Vermont i przyciągnęły niezwykłą uwagę mediów w latach czterdziestych ubiegłego stulecia. Przypadek Pauli urósł do rangi fascynującej zagadki, z którą związanych jest wiele pytań wciąż czekających na odpowiedź a także teorii spiskowych...

Spotkania na szlaku

Paula urodziła się 19 lutego 1927 roku i studiowała w Bennington College w stanie Vermont. Była młodą, piękną osobą o wielkich marzeniach i aspiracjach. Zniknęła 1 grudnia 1946 roku, gdy miała 18 lat. Tego dnia postanowiła wybrać się na spacer po szlaku górskim Long Trail w okolicach Góry Bennington. Do spaceru nie przygotowała się zbyt dobrze – miała na sobie długą, ale lekką kurtkę i niezbyt stosowne do takiej wędrówki buty, a zatem wyglądało na to, że nie zamierzała na trasie górskiej przebywać zbyt długo. O swoich zamiarach powiedziała współlokatorce w akademiku, Elizabeth Parker.

Welden opuściła kampus wkrótce po 14.30. Prawdopodobnie nie miała wtedy przy sobie żadnych pieniędzy. Potwierdzono, że jechała autostopem z nieznanym sobie mężczyzną, który wysadził ją na trasie nr 9, około 3 mil od początku szlaku górskiego. Był to Louis Knapp z Woodford, który zabrał dziewczynę tuż przed wejściem do uczelni. Nie zamienili między sobą zbyt wielu słów, a kobieta podziękowała mu tylko za podwiezienie, gdy wysiadała z auta. Knapp nigdy nie był podejrzanym w późniejszym śledztwie, ponieważ potem Paulę widziało kilka innych osób.

W okolicach Bickford Hollow kilku lokalnych mieszkańców zgłosiło, że widziało Welden zmierzającą na szlak. Jednym z nich był Ernie Whitman, który ostrzegł ją przed wybieraniem się w góry w tak lekkim ubraniu i o tak późnej porze. Jednak Paula poszła dalej. Na swojej trasie spotkała się też z grupą mężczyzn, którzy szli tym samym szlakiem, choć w przeciwną stronę. Rozmawiała z nimi krótko, a potem kontynuowała samotnie wędrówkę.

Ostatni raz Welden była widziana koło 4.00 po południu, kiedy rozmawiała z mężczyzną spotkanym na szlaku. Zapytała go, jak daleko doszedł, a on odpowiedział, że dotarł prawie do granicy z Kanadą. Słońce zaszło w tym dniu około godziny 17.00, a kilka godzin później zaczął padać śnieg. Nie wiadomo, dlaczego Paula nie zawróciła z chwilą, gdy zaczęło robić się ciemno, a pogoda się pogarszała. I to jest już wszystko, co do dziś wiemy o Pauli przed jej zniknięciem.

Ucieczka czy seryjny morderca?

Jej współlokatorka zaniepokoiła się następnego ranka, gdy uświadomiła sobie, że poprzedniej nocy jej koleżanka nie wróciła do domu. Od tego czasu nigdy nikt już jej więcej nie widział, a wszelkie próby odnalezienia jej skończyły się niepowodzeniem, mimo że poszukiwania rozpoczęto natychmiast. Lokalne władze oraz społeczność zaangażowali się w śledztwo, a także prowadzili szeroko zakrojone akcje poszukiwawcze. Piloci obserwowali teren z powietrza, a liczne grupy ochotników przeszukiwały lasy i góry. Mimo intensywnych poszukiwań, nie odnaleziono żadnych śladów ani Pauli, ani jej ubrań.

Akcję poszukiwawczą utrudniał fakt, że w Vermont nie było wówczas policji stanowej. Za śledztwo odpowiadali prokurator stanowy, lokalny szeryf i śledczy stanowy Almo Franzoni. Ojciec Welden naciskał na śledczych i gubernatora Mortimera R. Proctora, by sprowadzili dodatkową profesjonalną pomoc. Proctor poprosił gubernatora Raymonda E. Baldwina z Connecticut o udzielenie pomocy. Do sprawy zostali przydzieleni: detektyw policji stanowej Connecticut Robert Rundle i policjantka stanowa Dorothy Scoville. Przesłuchali każdą osobę, która widziała lub myślała, że widziała Welden, i wszystkich ludzi, którzy mieszkali wzdłuż trasy, którą podążała Paula. W szukaniu zaginionej uczestniczyli liczni policjanci stanowi z Massachusetts, Connecticut i Nowego Jorku.

Niemal natychmiast po tajemniczym zniknięciu Pauli pojawiły się liczne teorie na temat przyczyn i okoliczności tego zdarzenia. Spekulowano, że kobieta mogła paść ofiarą seryjnego mordercy, który grasował w okolicy. Inni twierdzili, że może sama zdecydowała się zniknąć, by rozpocząć gdzieś nowe życie. Istniała także teoria, że mogła paść ofiarą porwania lub wpadła w pułapkę. Plotkowano też o tym, iż Paula mogła doświadczać jakichś problemów osobistych i emocjonalnych, które doprowadziły ją do ucieczki. Jednak jej rodzina i przyjaciele zawsze utrzymywali, że była szczęśliwą i spokojną osobą. W sumie brak dowodów uniemożliwiał jednoznaczne potwierdzenie jakiejkolwiek z tych teorii.

Fałszywe ślady

W ciągu kilku miesięcy od zniknięcia Pauli Jean Welden zawiązała się grupa poszukiwaczy, którzy starali się pomóc w rozwikłaniu tej zagadki. Jednak w miarę upływu czasu nadzieje na znalezienie zaginionej wydawały się coraz bardziej odległe. Jak to zwykle bywa w tego rodzaju przypadkach, zaczęły pojawiać się „kuszące i dziwne tropy”. Kelnerka z Massachusetts twierdziła, że obsługiwała wzburzoną młodą kobietę pasującą do opisu Pauli. Dowiedziawszy się o tym, ojciec Pauli nagle przepadł bez śladu na 36 godzin, rzekomo w pogoni za jakimś śladem. Niemniej jednak władze uznały to za dziwne i przez to stał się na jakiś czas głównym podejrzanym w sprawie zniknięcia córki.

Nieco później konduktor pociągu zgłosił, że widział Paulę w Południowej Karolinie, ale to również okazało się nieprawdą, podobnie jak wiele innych sygnałów tego typu. W miarę upływu czasu liczba potencjalnych śladów i zgłoszeń napływających do policji stawała się coraz mniejsza. Zaczęły też krążyć historie o tym, że życie rodzinne Pauli nie było tak idylliczne i malownicze, jak początkowo opisywali policji jej rodzice. Paula nie wróciła do domu na Święto Dziękczynienia tydzień przed zaginięciem i mogła być zdenerwowana nieporozumieniami z ojcem. Ojciec Pauli utrzymywał, że jest niewinny, i wysunął teorię, że jego córka była zrozpaczona z powodu zerwania ze swoim chłopakiem.

Władze sprawdziły przeszłość Welden i ustaliły, że nigdy nie miała stałego chłopaka i była dobrą studentką. Interesowała się muzyką oraz botaniką i być może myślała o zmianie kierunku studiów. Kiedy nie uczęszczała do szkoły, mieszkała z rodzicami i trzema młodszymi siostrami w Stamford w stanie Connecticut. Lubiła malować olejami i akwarelami, szkicować ołówkiem i węglem oraz grać na gitarze.

W ciągu następnej dekady jeden z mieszkańców Bennington dwukrotnie przechwalał się przyjaciołom, że wie, gdzie znajdowało się ciało Pauli. Nie był jednak w stanie zaprowadzić tam policji. Wielu ludzi próbowało rozwikłać zagadkę zniknięcia Welden. W 1952 roku popularny pisarz i krytyk literacki Joseph Jay Deiss opublikował książkę pt. Duchy w Górach Bennington, w której opisał nie tylko zniknięcie Pauli, ale także inne tajemnicze zdarzenia i zniknięcia, które miały miejsce w okolicach Bennington.

W swej książce Deiss zwracał uwagę na fakt, że wiele innych osób również zaginęło w tej okolicy, co jeszcze bardziej podsycało spekulacje i różne teorie spiskowe. Na tym samym obszarze, na którym zaginęła Paula, w latach 1945-50 miały miejsce co najmniej cztery inne niewyjaśnione zaginięcia. Pisarz Joseph A. Citro nazwał ten teren „Trójkątem Bennington”, co nawiązywało do niewyjaśnionych zaginięć w tzw. Trójkącie Bermudzkim.

Tajemniczy kochanek

Początkowo śledczy uważali, że Welden po prostu zgubiła się w lesie i zmarła z wycieńczenia. Ponieważ nie natrafiono jednak na absolutnie żadne ślady dziewczyny, zaczęto brać pod uwagę alternatywne teorie. Na przykład możliwość popełnienia samobójstwa oraz posiadania tajemniczego kochanka, z którym Paula miała uciec w nieznane.

Śledczy odkryli, że jedną z ostatnich osób, które widziały Welden żywą, był drwal Fred Gadette, który mieszkał przy Harbour Road, stanowiącej część szlaku Long Trail. Gadette kłócił się ze swoją dziewczyną w chwili, gdy obok przechodziła Paula. W czasie przesłuchań przez policję kilkakrotnie zmieniał swoją opowieść, co wzbudziło pewne podejrzenia. Jednak konsekwentnie twierdził, iż po sprzeczce udał się do swojej drewnianej chaty i spędził tam wieczór sam.

Gadette był przedmiotem zainteresowania policji zarówno w 1946 roku, jak i 6 lat później, gdy sprawa zaginięcia Pauli była ponownie rozpatrywana. W końcu jednak ten tor śledztwa zamknięto, ponieważ nie znaleziono żadnych dowodów popełnienia przestępstwa – nie odnaleziono ciała Pauli, ani też nie zidentyfikowano żadnych śladów.

Sprawa pozostawała nierozwiązana i w zasadzie zamknięta aż do momentu, gdy 13 lat później w pobliskim Adams znaleziono niezidentyfikowany szkielet. Śledczy z niecierpliwością czekali na wyniki analizy kości, ale okazało się, że są one za stare, by mogły należeć do Pauli. Od tego momentu aż do dziś nie odkryto żadnych znaczących tropów. Nigdy też formalnie nie zidentyfikowano jakichkolwiek podejrzanych. Nie wiadomo nawet, czy Welden zginęła w wyniku przestępstwa, czy też np. w wyniku ataku dzikiego zwierzęcia. W tamtych latach w stanie Vermont, szczególnie na terenach górzystych, żyło około półtora tysiąca niedźwiedzi.

Otwarte śledztwo

16 grudnia ojciec Pauli spakował rzeczy córki i wrócił do Connecticut, ostro krytykując Vermont za brak profesjonalnej policji. Wyraził ubolewanie z powodu rzekomej nieodpowiedzialności osób kierujących śledztwem, a zwłaszcza faktu, że nie prowadzono żadnych zapisów z pierwszych 10 dni śledztwa. Nie uszło to uwadze sporej grupy reporterów z całej Nowej Anglii, którzy przybyli do Bennington, by relacjonować tę historię.

Negatywne artykuły w mediach, z którymi musiał zmierzyć się stan w kolejnych tygodniach po zniknięciu Pauli, pomogły doprowadzić do istotnych reform w Vermont. Zwracano wtedy uwagę na fakt, że brakowało w czasie śledztwa w sprawie Pauli ogólnostanowej organizacji egzekwującej prawo, a niedostatki w szkoleniu lokalnych szeryfów przyczyniły się do źle prowadzonego dochodzenia. W ciągu siedmiu miesięcy od zniknięcia Welden parlament stanu Vermont utworzył policję stanową Vermontu, co było w znacznej mierze zasługą ojca Pauli.

Kiedy tylko Welden wyjechał z Bennington, reporterzy spoza stanu również pożegnali Vermont. Wprawdzie początkowo ochotnicze grupy poszukiwawcze nadal organizowały wyprawy szlakiem Long Trail, ale na początku stycznia trudne warunki pogodowe i brak nadziei na sukces położyły kres ich wysiłkom.

Obecny szef policji stanowej Vermontu, James W. Baker, nie ma żadnej konkretnej teorii na temat zniknięcia Pauli. Twierdzi, że nie był bezpośrednio w tę sprawę zaangażowany i nie jest w stanie spekulować na ten temat. Jedno jednak może powiedzieć z całą pewnością: policja stanowa Vermont powstała dzięki Pauli. Baker twierdzi, że obowiązki policji stanowej w zakresie koordynowania poszukiwań i działań ratowniczych wynikają bezpośrednio ze sprawy Welden. Powiedział także, że niedawno rozmawiał z szefową Komisji Poszukiwań i Ratownictwa, która wyraziła zainteresowanie zbadaniem tej zagadki, by – jak to ujęła – „rzucić na sprawę nowe światło”.

Technicznie rzecz biorąc, śledztwo w sprawie zaginięcia Pauli pozostaje otwarte. Jest jednak mało prawdopodobne to, by po tylu dekadach mogło dojść do jakiegoś istotnego przełomu. Z drugiej strony, mimo że dziewczyna zaginęła prawie przed 80 laty, lokalni mieszkańcy twierdzą, że nie potrafią nie myśleć o tej zagadce kryminalnej, gdy przemierzają trasę Long Trail, gdzie po raz ostatni widziano Paulę.

Andrzej Malak

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama