Do hotelu Mondo w belgijskiej Ostendzie 31 października 2013 roku została wezwana policja. Na miejscu zdarzenia czekał zdenerwowany recepcjonista i niezwykle spokojny mąż ofiary, który beznamiętnie poinformował przybyłych na miejsce przedstawicieli prawa, że jego żona targnęła się na swoje życie. Okazało się, że ofiarą była Veronique Pirotton a mężczyzną, który wezwał policję, jej mąż, belgijski polityk Bernard Wesphael...
Podwójne życie Veronique
Wesphael powiedział policjantom, że Veronique była uzależniona od leków a tego wieczoru dodatkowo zdecydowanie za dużo wypiła. Według jego słów, żona urządziła mu karczemną awanturę, próbowała go uderzyć i podrapała przedramię. Zeznał również, że w czasie ostatnich osiemnastu miesięcy Veronique aż pięć razy próbowała targnąć się na swoje życie.
Para pobrała się rok wcześniej po zaledwie trzech miesiącach znajomości. Bernard nie zdawał sobie sprawy z neurotycznego charakteru żony i jej trudnej przeszłości. Veronique została wykorzystana seksualnie przez jednego z nauczycieli, kiedy miała 14 lat. Wydarzenie to zaważyło na całym jej późniejszym życiu. Bliskie jej osoby twierdziły, że choć była miła i czarująca, to trauma z dzieciństwa miała na nią ogromny wpływ.
Bardzo chciała założyć rodzinę i mieć dzieci, ale nie potrafiła utrzymać na dłużej żadnego związku. Wikłała się w liczne romanse, szukając tego jednego, jedynego mężczyzny, który mógłby jej zapewnić poczucie bezpieczeństwa. Z pierwszym mężem rozstała się po kilka latach, potem na chwilę wiązała się z różnymi mężczyznami, w tym z psychologiem Oswaldem de Cock, z którym rozstała się na krótko przed ślubem z Bernardem. Jednak już dwa miesiące po ślubie Veronique i Oswald znowu nawiązali romans.
Veronique coraz częściej wspominała najbliższym, że z Bernardem zupełnie są niedopasowani i zastanawia się nad rozwodem. Na kilka dni przed jej śmiercią Bernard dowiedział się o romansie. Veronique zwierzyła się siostrze, że się go boi. Bernard bywał w przeszłości agresywny i nie stronił od alkoholu. Jedna z jego poprzednich partnerek odeszła od niego po kłótni, w trakcie której doszło do rękoczynów. Bernard rzucił się na nią i zaczął szarpać za włosy. Veronique miała więc powody do niepokoju. Wyjechała do Ostendy sama, chcąc odpocząć od męża i dać mu czas na ochłonięcie.
Śmierć w hotelu
Bernard nie potrafił przekonująco wyjaśnić, dlaczego podążył za żoną do hotelu. Utrzymywał, że przyjechał na wyraźne zaproszenie Veronique, podczas gdy jej bliscy twierdzili, że kobieta przed nim uciekła. Zameldował się w tym samym pokoju, gdzie według jego słów spędzili miły wieczór, rozmawiając o przyszłości i wspólnym dziecku. Następnego dnia spacerowali po plaży a po południu poszli do restauracji na późny obiad, by potem przenieść się do baru. Według słów Bernarda, Veronique wypiła zdecydowanie zbyt dużo a do tego zażyła sporą dawkę środków na uspokojenie. Po powrocie do hotelu namówiła męża na wypicie jeszcze kilku drinków w hotelowym barze. Kamera w lobby zarejestrowała ich wracających do pokoju po godzinie 9.00 wieczorem. Kobieta wyraźnie się zataczała, podtrzymywana przez partnera.
Po powrocie do pokoju rozpoczęła się kłótnia. Veronique miała rzucić się na Bernarda, próbować go uderzyć i podrapać. Według jego słów była zupełnie pijana i oszołomiona lekami. Trzy razy przewróciła się na podłogę. Kiedy po półgodzinie uspokoiła się wreszcie, postanowiła wziąć prysznic a Bernard, roztrzęsiony po awanturze, zdrzemnął się przez około pół godziny. Kiedy się obudził, zaniepokoiła go cisza panująca w łazience. Wszedł do środka i zastał żonę leżącą na ziemi bez życia. Na jej twarzy znajdowała się niewielka hotelowa reklamówka, w której goście dostawali firmowy zestaw kosmetyków. Była za mała, żeby założyć ją na głowę, przykrywała tylko twarz Veronique. Obok znajdowało się 21 pustych opakowań po lekach, co mogło sugerować samobójstwo.
Jednak teoria o samobójstwie w miarę upływu czasu budziła coraz więcej wątpliwości. Okazało się, że w żołądku Veronique nie było ani jednej tabletki z opakowań znajdujących się przy jej ciele. Raport toksykologiczny wykazał, że zażywała tego dnia leki uspokajające, ale dużo wcześniej i w dawkach, które dla osoby przyzwyczajonej do tego rodzaju środków nie były zabójcze. Na jej ciele znajdowało się wiele siniaków i zadrapań, które sugerowały, że przed śmiercią została pobita. Prokurator uznał, że istnieje prawdopodobieństwo popełnienia morderstwa, podjęto więc decyzję o aresztowaniu Bernarda Wesphaela.
Elementy budzące obawy
W trakcie procesu obrońcy Bernarda Wesphaela powołali własnych biegłych, którzy wykazali, że mieszanka leków i alkoholu w organizmie kobiety mogła przyczynić się do jej śmierci. Tym samym zakwestionowano najważniejszy dowód winy Wesphaela. Z kolei oskarżenie wskazywało, że popełnienie samobójstwa przez zatkanie sobie ust torebką foliową było praktycznie niewykonalne. Co więcej, nie było na niej skroplonej pary wodnej, która wskazywałaby na to, że Veronique na nią oddychała. Jednak znajdowały się na niej resztki makijażu. Biegli stwierdzili, że wygląda na to, że torebka została położona na twarzy kobiety już po jej śmierci.
Kolejnym dowodem świadczącym przeciwko Bernardowi były nieścisłości w jego zeznaniach. Zeznania złożone podczas przesłuchania na posterunku policji w wielu miejscach nie zgadzały się z tym, co mówił w trakcie wizji lokalnej. Puste opakowania po lekach, sugerujące, że próbowano upozorować samobójstwo, siniaki na ciele kobiety a także list, jaki Veronique zostawiła synowi, w którym wyraźnie pisze, że odchodzi od męża, świadczyły na jego niekorzyść.
Jednak nie wystarczyło to do skazania i Bernard Wesphael został uniewinniony. Sędzia uzasadniając wyrok wyjaśnił, że dochodzenie „nie dostarczyło wystarczających dowodów”, aby mieć pewność, że Wesphael jest odpowiedzialny za śmierć swojej żony, „pomimo wielu elementów budzących obawy”. Tym samym sprawa została zamknięta.
Maggie Sawicka