„11 listopada – Kocham Polskę” – takie zdanie zobaczyłem dziś w tle społecznościowego profilu znajomego. Bardzo mi się spodobało. Proste a bardzo wymowne wyznanie. Kiedy jednak pomyślałem, że chcę go zapożyczyć, przyszła mi inna myśl, że bliższe jest mi stwierdzenie bardziej osobowe: „Kocham Cię, Polsko!”, a idąc za św. Janem Pawłem II, dodałbym jeszcze: „Ojczyzno moja!”. Raz po raz wyrażam otwarcie, że kocham Polskę, bo jest moim pierwszym domem, do którego nie tylko wracam z sentymentem w odwiedziny, ale którym szczerze żyję na co dzień, gdziekolwiek jestem. Dobrze znany wiersz-dialog Władysława Bełzy, którego uczyliśmy się w przedszkolu, zawsze brzmi w uszach i sercu: „- Kto ty jesteś? – Polak mały. / – Jaki znak twój? – Orzeł biały. / – Gdzie ty mieszkasz? – Między swymi. / – W jakim kraju? – W polskiej ziemi. / – Czym ta ziemia? – Mą Ojczyzną. / – Czym zdobyta? – Krwią i blizną. / – Czy ją kochasz? – Kocham szczerze. / – A w co wierzysz? – W Polskę wierzę!” I tak zostanie na zawsze, bo im dłużej żyję poza Polską, tym bardziej czuję, że jest moją Matką.
Moim stałym punktem dnia jest obejrzenie informacji telewizyjnych z Polski. Słucham też polskich rozgłośni radiowych, gdzie co godzinę podają wiadomości. Nie przeszkadza to w uważnym śledzeniu codziennych wiadomości z USA, a także z Watykanu. Uważam, że trzeba być na bieżąco, trzeba żyć tym, co się dzieje, dobrze jest mieć wyrobione zdanie, opinię i potrzebne jest rozmawianie o tym z innymi. Bycie na bieżąco pozwala mi też modlić się w intencjach tego zwłaszcza co trudne i bolesne. To taka forma współodczuwania ze światem, w którym poczesne miejsce zajmuje mój dom, moja Ojczyzna.
O patriotyzmie uczono nas nie tylko w szkole, choć był to jeszcze w większości okres komunizmu w Polsce i stanu wojennego. O miłości i szacunku do ojczyzny uczyliśmy się także w seminarium duchownym. Nigdy nie wstydziłem się tego, kim jestem i gdzie się urodziłem. Nie zastawiając się autorytetami, jakimi do dziś dla wielu jest choćby św. Jan Paweł II czy bł. Kard. Stefan Wyszyński, odkrywałem z pasją historię mojego narodu i kraju, w której znaczącą rolę odegrali święci i inne autorytety. Wspomniani wielcy Rodacy byli przeze mnie odbierani bardziej jako ci, którzy stali się przedstawicielami Kościoła, a ten jest katolicki, czyli powszechny. To jednak nie przeszkadzało mi w świadomości, że każdy nie tylko autorytet, ale każdy z nas, ma swoje korzenie, pochodzenie, tożsamość. A ta była dla mnie bardzo i przede wszystkim chrześcijańska i katolicka. W tym kluczu czytałem i poznawałem historię mojej Ojczyzny, w której tak istotnym punktem był Chrzest w 966 roku. Historia ta była bardzo burzliwa i krwawa. Ta niespokojność jest zresztą po dziś dzień, zawsze jednak był punkt oparcia w Bogu, wierze, Ewangelii i Kościele. Jak się jednak okazuje, z różnym skutkiem, zwłaszcza dzisiaj.
Myśląc o moim polskim domu, wspominam jego prostotę i zwyczajność z lat dzieciństwa i dorastania. Świat nie był jeszcze wtedy globalną wioską. Wszystko wydawało się tak dalekie, odległe, że wręcz nie do ogarnięcia. Było jednak w tym mikroświecie dobrze. Nigdy nie miałem poczucia bycia gorszym czy mniej wartościowym od kogoś, kto przyjeżdżał z zagranicy, zwłaszcza z terenów, gdzie żyło się dobrze i dostatnio. Kiedy dziś wracam do tego, jak bardzo pasjonowało mnie życie ze swoją perspektywą spędzenia go w Polsce i tylko tam, to czuję, że łza kręci się w oku. Przyszedł jednak czas nie tylko zmian w świecie, rozwoju, komunikacji, techniki, ustrojów, a wraz z nim możliwość wychylenia głowy poza ojczyste granice. Od pewnego momentu poszło to bardzo szybko. Pamiętam mój pierwszy lot samolotem relacji Rzym-Kraków. Miałem wtedy 30 lat i studiowałem od niedawna w Rzymie, dokąd wyjechałem autobusem z Krakowa, bo na samolot nie było mnie wtedy stać. Wszystko zmieniło się, kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej, otwarły się europejskie granice, a przelot tam i z powrotem kosztował mniej niż pociąg z Krakowa do Gdyni. Czułem, jak świat zaczyna się kurczyć. Było to poniekąd fascynujące. Miałem taki okres, że z dumą odkrywałem, jak staję się „obywatelem świata”. Do dzisiaj zresztą bardzo mnie fascynuje bycie członkiem wspólnoty Kościoła katolickiego, jego powszechność i to, że wraz z innymi jesteśmy braćmi i siostrami w wierze. To jednak nie przeszkadza mi w powrocie do macierzystych korzeni, do polskiego domu, do mojej tożsamości. Ona nawet z czasem coraz bardziej się we mnie wzmacnia.
Przeżywając ją nadal poza granicami ojczystego kraju, tuż po przylocie do Stanów Zjednoczonych ponad 12 lat temu odkrywałem, że tutaj większość czasu spędzam wśród swoich oraz że nasza Polskość jest w nas rzeczywiście silna. Do dzisiaj zresztą mówią nam, czasami z nutą zazdrości, innym razem z oburzeniem, jak to na przykład ma miejsce przy okazji wyborów w Polsce, że jesteśmy bardziej polscy, mieszkając za granicą niż w kraju. Pewnie to efekt tęsknoty za domem? A może dlatego, że będąc Polakami w Stanach, nie jesteśmy już tak europejscy i nieco inaczej postrzegamy świat? W każdym razie od mojego przyjazdu na amerykańską ziemię odkrywałem coś, co było mi dobrze znane, że istotnym punktem oparcia i zwornikiem polonijnej wspólnoty dla zdecydowanej większości był Kościół. Czy dzisiaj jeszcze tak jest? Bardzo wiele się w tym czasie zmieniło i zmienia, a wraz z tym także rola i miejsce nie tylko Kościoła, ale w ogóle wiary w życiu. I podobnie jak w ojczyźnie naszej, tak i tutaj wszyscy potrzebujemy nowej ewangelizacji, aby na nowo odkryć nie tylko wiarę w Boga i wyznawanie jej we wspólnocie Kościoła, ale osoby Jezusa Chrystusa, który jest naszym Panem i Zbawicielem.
Kocham Cię, Polsko! – to moje najszczersze wyznanie! Z okazji kolejnej rocznicy Twojej, naszej niepodległości życzę Ci z serca, abyś będąc Matką, nie musiała się wstydzić za swoje dzieci gdziekolwiek żyją. Niech Polacy będą Polakami, dumnymi ze swojego pochodzenia i historii i aby byli wierni wartościom, które im przekazałaś! I w kraju i poza granicami w tych dniach w szkołach i przedszkolach odświętnie ubrane dzieci będą recytować: „- Kto Ty jesteś? – Polak mały.” To bardzo wzruszające. Oby nie pozostało tylko wyuczonym wierszykiem. A ja zaśpiewam znów modlitwę: „Przed Twe ołtarze zanosim błaganie, Ojczyznę wolną pobłogosław Panie!”
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.