Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 09:19
Reklama KD Market

Istoty pozaziemskie

Istoty pozaziemskie
(fot. Depositphotos)

Pojawienie się inteligentnego życia na Ziemi w wyniku doboru naturalnego zajęło ponad 4 miliardy lat. Niemal pewne jest to, że gdzieś w ogromie Wszechświata istnieją inne planety, na których wykształciły się jakieś formy życia i formy inteligencji. Są to jednak obiekty tak odległe, że pozostają dla nas nieosiągalne, gdyż nie posiadamy na razie żadnych metod podróżowania na tak wielkie odległości...

Kosmici, czyli roboty?

Lord Martin Rees jest brytyjskim astronomem i pracuje na Uniwersytecie w Cambridge. Jego najnowsze książki to Jeśli nauka ma nas ocalić i Koniec astronautów. Uważa on, że ludzie znaleźli się blisko końca ewolucji darwinowskiej, za to ewolucja technologiczna w postaci sztucznej inteligencji dopiero się rozpoczyna. Jego zdaniem być może za 100 albo 200 lat ludzkość zostanie wyprzedzona przez nieorganiczną inteligencję. Jeśli tak się stanie, dominacja naszego gatunku byłaby jedynie krótkim epizodem w historii Ziemi, zanim maszyny przejmą nad wszystkim kontrolę.

Rees nie snuje tych wizji po to, żeby nas wystraszyć, ani też nie sądzi, by sztuczna inteligencja doprowadziła do wymarcia rodu ludzkiego. Interesuje go coś zupełnie innego. Gdy kiedyś w końcu dojdzie do nawiązania jakiegoś kontaktu z innymi cywilizacjami, czy kosmici będą bardziej z krwi i kości tak jak my, czy też okażą się nieorganicznymi, inteligentnymi istotami? Argumentuje, że gdzieś na bardzo odległych planetach życie takie jak nasze rozwijało się przez znacznie dłuższy czas niż na Ziemi, a zatem tam biologiczni odpowiednicy ludzi już dawno mogli przejść do etapu dominacji sztucznej inteligencji, a sami odsunęli się w cień.

Jeśli ewolucyjne przejście do inteligencji nieorganicznej jest nieuniknione w całym Wszechświecie, mało prawdopodobne jest to, że na początek pozaziemskich kontaktów spotkamy się z organizmami biologicznymi. Może się okazać, iż kontakt nawiążemy z jakimiś odległymi, elektronicznymi potomkami innych organicznych stworzeń, które istniały dawno temu.

Jest to niezwykle intrygująca perspektywa. Jeśli te istoty gdzieś tam są we Wszechświecie, zapewne zachowywałyby się i myślały zupełnie inaczej niż my. Po pierwsze, inteligencja nieorganiczna nie musi się przejmować długością podróży międzygwiezdnych, gdyż w zasadzie jest nieśmiertelna. Istoty tego rodzaju, jak twierdzi Rees, mogą preferować życie w stanie nieważkości, ponieważ można w takich warunkach tworzyć bardzo duże i bardzo lekkie przedmioty. Jeśli na przykład ktoś chce zbudować ogromną, skomplikowaną, cienką jak pajęczyna strukturę do gromadzenia energii, łatwiej jest to zrobić w kosmosie niż na jakiejkolwiek planecie.

Sztuczne istoty zbudowane np. w oparciu o związki krzemu (układy scalone, itd.), mogą zużywać mniej energii w zimniejszych regionach Wszechświata, z dala od układów planetarnych. Być może w ogóle nie musiałyby istnieć na orbicie lub powierzchni jakiejkolwiek gwiazdy. Innymi słowy brytyjski astronom uważa, że nasze wyobrażenia o kosmitach w postaci jakichś zielonych ludzików z antenami na głowie należy włożyć między bajki. Być może za setki lub tysiące lat spotkamy się po prostu z bardzo zaawansowanymi robotami. Co więcej, nas też mogą reprezentować maszyny.

Inteligencja elektroniczna

Rees jest optymistą i uważa, że nieorganiczne istoty pozaziemskie mogą nie mieć takich samych podłych pragnień jak my. Ludzie ewoluowali pod wpływem nieubłaganych procesów, co spowodowało, że jesteśmy gatunkiem ekspansjonistycznym. Selekcja naturalna faworyzuje nie tylko inteligencję, ale także agresję. Jeśli takie naciski darwinowskie nie dotyczą tych inteligentnych maszyn, nie ma powodu, dla którego miałyby one być agresywne.

Nie możemy też zakładać, że istoty takie w ogóle byłyby „cywilizacją”. Na Ziemi termin ten oznacza społeczeństwo złożone z jednostek. W przeciwieństwie do tego, ET może być pojedynczą zintegrowaną inteligencją, która z konkretną jednostką nie ma nic wspólnego. Pesymistycznie rzecz ujmując, może to być coś, co filozofowie nazywają „zombie”. Inteligencje elektroniczne, nawet jeśli ich intelekt wydaje się „nadludzki”, mogą nie posiadać samoświadomości i życia wewnętrznego, na przykład emocjonalnego. Gdyby tak było, żyliby, ale nie byliby w stanie kontemplować ani samych siebie, ani piękna świata naturalnego, ani też czegokolwiek innego. Jest to oczywiście dość ponura perspektywa.

Jeśli maszynowa inteligencja obcych istot jest bardziej prawdopodobna niż życie organiczne, co to oznacza dla poszukiwań pozaziemskich cywilizacji? Za 10 lub 20 lat zaistnieje realistyczna perspektywa, że będziemy w stanie wykrywać biosygnatury na innych planetach – na przykład skład chemiczny atmosfery lub roślinność. Aby jednak wykryć sztuczne życie, musielibyśmy szukać „technosygnatur”, takich jak transmisje elektromagnetyczne. Znalezienie inteligencji nieorganicznej oznacza także zwracanie uwagi na dowody istnienia zjawisk lub aktywności nienaturalnych – nawet w naszym Układzie Słonecznym. Być może będziemy musieli poszukiwać dowodów na istnienie jakichś nienaturalnych projektów konstrukcyjnych.

Teorie snute przez Reesa nie należą do gatunku science fiction. To, co dzieje się ostatnio w dziedzinie sztucznej inteligencji, sugeruje wyraźnie, że ludzie zmierzają bardzo szybko do wspólnego istnienia z niezwykle zaawansowanymi maszynami. A skoro w niektórych częściach Wszechświata rozwój życia mógł trwać o miliard lat dłużej niż na Ziemi, całkiem możliwe jest to, iż tzw. kosmici okażą się niezwykle zaawansowanymi urządzeniami opartymi na sztucznej inteligencji.

Pozostaje jednak otwarte pytanie. Jeśli w dalekiej przyszłości dojdzie do spotkania maszynowych Ziemian z maszynowymi kosmitami, kto tak naprawdę będzie te istoty kontrolował? My? Oni? Jeszcze inna siła? A może po prostu nikt.

Krzysztof M. Kucharski


fried-rice-3805769_1920

fried-rice-3805769_1920

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama