Sprawa morderstwa Mirny Salihin zakończyła się najsłynniejszym i najbardziej nagłośnionym w historii Indonezji procesem, który ściągnął przed telewizyjne ekrany miliony ludzi. Nakręcony siedem lat później dokument filmowy ukazuje tło tej niezwykłej rozprawy od zupełnie innej strony. Narzuca się pytanie: czy wyrok był sprawiedliwy? A może sędziowie ulegli presji opinii publicznej, która żądała skazania rzekomej morderczyni mimo braku przekonujących dowodów jej winy...
Trucizna w kawie?
W 2016 roku córka bogatego indonezyjskiego przedsiębiorcy, 27-letnia Mirna Salihin nieoczekiwanie zmarła po wypiciu mrożonej kawy. Policja natychmiast uznała ją za ofiarę morderstwa i zwróciła uwagę na jej najlepszą przyjaciółkę, Jessicę Wongso.
Jessica i Mirna studiowały razem na akademii sztuk pięknych w Sydney i zdaniem ich znajomych były sobie bardzo bliskie. Po ukończeniu studiów Jessica została w Australii a Mirna wróciła do Indonezji. Pomimo dzielącej je odległości Mirna była powierniczką przyjaciółki i wiedziała, że ta wplątała się w związek z mężczyzną uzależnionym od narkotyków i skłonnym do przemocy. Namawiała Jessicę do zakończenia tej znajomości.
Mirna doszła do wniosku, że taki związek może tylko zaszkodzić jej niestabilnej emocjonalnie przyjaciółce. Jessica miała wszak za sobą historię czterech prób samobójczych zakończonych hospitalizacją. Była też odnotowana w raporcie policyjnym za spowodowanie wypadku samochodowego pod wpływem alkoholu. Jednak Jessica, jak sama zapisała w pamiętniku, nie przyjęła dobrze rad przyjaciółki. Uznała, że Mirna nie powinna wtrącać się w takiej formie do jej życia.
Kiedy na początku 2016 roku Jessica przyjechała na urlop do rodzinnej Indonezji, natychmiast skontaktowała się z długo niewidzianymi znajomymi, w tym z Mirną. Szóstego stycznia przyjaciółki umówiły się na kawę w jednym z centrów handlowych. W czasie spotkania Mirna nagle straciła przytomność. Natychmiast wezwano ambulans, jednak kobieta zmarła w drodze do szpitala.
Prokuratura, ojciec zmarłej i opinia publiczna wydały wyrok na Jessicę jeszcze przed rozpoczęciem procesu. Wszyscy uważali, że zamordowała swoją koleżankę, a motywem zbrodni była zazdrość o jej szczęśliwe małżeństwo i nieporozumienia związane z partnerem Jessiki.
Po analizie nagrań z kamer w kawiarni okazało się, że Jessica pojawiła się wcześniej na miejscu umówionego spotkania i chwilę kręciła się po lokalu, zanim zajęła jeden ze stolików. Następnie postawiła przed sobą torby z zakupami w taki sposób, że zasłaniały one widok z kamer na zamówione dla przyjaciół napoje. W tym momencie – według prokuratury – Jessica dodała trucizny do kawy koleżanki.
Ponieważ od początku uznano ją za winną, policja chciała jak najszybciej zamknąć sprawę. Nie pozwoliła adwokatowi uczestniczyć w jej przesłuchaniach, aby „zapobiec wpływaniu przez niego na jej zeznania”. Próbowano wydobyć z Jessiki przyznanie się do winy i tym samym zakończyć sprawę. Jednak ona konsekwentnie powtarzała, że jest niewinna.
Kuriozalny proces
Pomimo braku jednoznacznych dowodów winy, śledztwo od samego początku było prowadzone przy założeniu, że popełnione zostało morderstwo. Nie rozważano na serio możliwości, że Mirna mogła umrzeć śmiercią naturalną. Można byłoby to wykluczyć albo potwierdzić, dokonując pełnej autopsji ciała zmarłej, ale jej rodzina nigdy się na to nie zgodziła. Wyraziła jedynie zgodę na badanie części układu trawiennego – żołądka i wątroby. Test toksykologiczny przeprowadzony 70 minut po śmierci kobiety nie wykazał śladów cyjanku w jej moczu, wątrobie i żołądku.
Kilka dni po śmierci Mirny znaleziono niewielkie ślady trucizny w jej żołądku. Wprawdzie powołany jako biegły Jaya Surya Atmaja, patolog sądowy z Uniwersytetu Indonezji zasugerował, że mogły one pochodzić z chemikaliów użytych do balsamowania, jednak sąd nie wziął tego pod uwagę. Sędziowie zignorowali też wypowiedzi ekspertów mówiących, że znaleziona ilość cyjanku była o wiele za mała do zabicia człowieka. Ta śladowa ilość trucizny została uznana za jednoznaczny dowód morderstwa.
Z braku bezpośrednich dowodów winy proces toczony był głównie w oparciu o opinie ekspertów, zwłaszcza tych, którzy mieli określić stan zdrowia psychicznego Jessiki. W tym celu powołano kilku psychologów, aby złożyli zeznania w tej kluczowej dla sądu kwestii. Jednak żaden z ekspertów nigdy nie rozmawiał z samą oskarżoną a swoje opinie opierali jedynie na obserwacjach kobiety w czasie procesu. Jeden z biegłych uznał Jessicę za winną tylko na podstawie jej wstrzemięźliwej reakcji na omdlenie przyjaciółki.
Inny zeznał, że to niezwykłe, aby ktoś kładł swoje torby na stole, gdy miejsce na krześle obok było wolne. Jeszcze inny podniósł wątpliwości co do stanu psychicznego oskarżonej, opierając się na oświadczeniu złożonym na policji przez jej byłego szefa w Australii. Australijczyk stwierdził, że słyszał, jak kobieta powiedziała: – Gdybym chciała kogoś zabić, wiem, jak to zrobić. Jednak ów były szef w ogóle nie pojawił się na rozprawie w Indonezji, aby potwierdzić te słowa.
Zachowanie oskarżonej w czasie procesu wszystkim wydało się podejrzane. – Gdyby nie była winna, płakałaby w sądzie – stwierdził ojciec Mirny, Edi Darmawan Salihin. Eksperci zaprezentowani przez prokuratorów twierdzili, że Jessica była mściwa, ponieważ w jej mowie ciała i mimice nie dopatrzyli się śladów skruchy. Biegły, który stwierdził, że jest w stanie na podstawie rysów twarzy określić charakter człowieka, uznał, że Jessica jest zdolna do morderstwa.
Kiedy dziennikarze zapytali kobietę, czy zabiła przyjaciółkę, oskarżona uśmiechnęła się i odpowiedziała, że jest niewinna. Tym samym wydała na siebie wyrok – sędziowie, prokurator i ulica jednogłośnie uznali, że tak może zachowywać się tylko morderczyni.
Po rekordowo nagłośnionym procesie, Jessica Wongso została skazana na 20 lat więzienia. – Nieważne, czy było to morderstwo, czy nie, indonezyjska policja musiała wykazać się skutecznością – stwierdził jej obrońca, co zaprezentowano w dokumencie filmowym sieci Netflix. – Presja społeczna i nienawiść Indonezyjczyków do Jessiki były tak wielkie, że musiało dojść do skazania.
Tylko ze względu na posiadany przez nią status stałego rezydenta w Australii nie zasądzono kary śmierci, która grozi w Indonezji za dokonanie morderstwa z premedytacją.
Maggie Sawicka